POV. trzecia osoba
Wilbur mimo iż odmawiał na początku opuszczenia boku nieprzytomnego chłopaka, w końcu zgodził się pójść do salonu z grupą przyjaciół i jego ojcem. Usiedli razem w ciszy, popijając ciepłą herbatę i zastanawiając się co powiedzieć, albo bardziej czego nie powiedzieć ze względu na Wilbura który był cały czas w szoku i ledwo kontaktujący.
Brunet patrzył ślepo na stół, trzymając w rękach kubek z parującą herbatą eukaliptusową, jego oczy skupione w jednym miejscu, a ruchy jakby spowolnione, nie odzywał się nikt, jednak przez jego głowę przelatywały tysiące myśli, na większość jednak nie zwracał konkretnej uwagi, skupiaj się nad jedną. "To na pewno miało coś wspólnego ze mną, tylko co ja zrobiłem? Co takiego zrobiłem?"- Słowa w jego głowie powtarzały się niczym mantra, odpowiedzi jak szybko przychodziły tak szybko były odrzucane jakimś argumentem, który wykluczał je całkowicie.
-Wilbur.- George położył rękę na ramieniu chłopaka, który wyrwany ze swoich intensywnych rozmyślań wzdrygnął się lekko i uniósł głowę do góry, podnosząc wzrok ze stołu.
-Tak?- Zapytał, jego głos nie był nawet smutny, bardziej...Pusty? Taki jakby bez emocji, jak gdyby ledwo co się obudził, a może dalej spał, jak gdyby był myślami zupełnie gdzie indziej- właściwie tak rzeczywiście było- więc czego się dziwić.
-Wyglądasz na strasznie zamartwionego, przecież wiesz że Alex wyszedł z tego cały, nic mu nie jest, to tylko kilka zadrapań po upadku na asfalt i tyle, nie musisz się już martwić, jest dobrze. Zresztą był pijany, to nic nie znaczy, naprawdę możesz być już o niego spoko-
-Nie mogę.- powiedział stanowczo.- Może i był pijany, ale nie zrobił tego bez powodu. Miał łzy na policzkach, płakał, był przygnębiony, nie odzywał się do mnie w czasie drogi, jakbym zwrócił na to uwagę to może nie próbowałby rzucić się pod ten walony samochód.- Po tych słowach nastąpiła chwilowa cisza, nie ta miła i komfortowa, ta niezręczna i wręcz przytłaczająca, reszta chłopaków i ojciec Wilbura nie zdążyli się nawet odezwać, a już odczuwali zdecydowanie dyskomfort w tej sytuacji, nikt z nich nie wiedział co powinien zrobić, powiedzieć, czy czego nie robić i czego nie mówić, to uczucie było niczym stąpanie po cieniutkiej tafli lodu, która z każdym momentem może zacząć pękać tuz pod stopami, by ukazać lodowatą, głęboką wodę.
-Ale ochroniłeś go, nic mu się nie stało, samochód go nawet nie dotkną-
-Karl, proszę cię, wiem że samochód go nie dotknął, nie obchodzi mnie co się nie stało, bardziej zamartwia mnie to co mogło się stać. Kilka sekund opóźniłaby się moja reakcja, a teraz leżał by w szpitalu albo pod ziem-
-Przestań.- Wszyscy odwrócili spojrzenia w stronę Nick'a, na którego twarzy można było zobaczyć coś w stylu złości.- Owszem wiele złego mogło się stać, ale to przeszłość tak? Nic z tym nie zrobisz, nie ważne co mogło się stać, jeśli się to nie stało.
-Ale to zapewne moja wina, nie wybaczę sobie tego że przeze mnie w ogóle pomyślał o czymś takim jak rzucenie się pod samochód.
-Mi wybaczyłeś wszystkie okrucieństwa i głupoty jakie zrobiłem.
-Ale-
-Wybaczyłeś mi, po tym jak zrobiłem coś nad czego konsekwencjami nie pomyślałem. Błędy się zdarzają. Niedoskonałość i błędy to jedne z najbardziej ludzkich rzeczy. Skoro potrafiłeś wybaczyć mi, powinieneś wybaczyć i sobie.- Mimo iż starali się tego po sobie nie pokazywać, chyba wszyscy byli zdziwieni wypowiedzią chłopaka. Żadne z nich nie spodziewało się że takie słowa padną podczas tej rozmowy. Wilbur rozchylił usta, gotowy by cos powiedzieć, jednak zawahał się i spuścił głowę. Nastała około 20 sekundowa cisza, akompaniowana ciekawością, niepewnością i lekkim strachem przed tym co zaraz się stanie.
-Masz rację.- Odezwał się ponownie brunet, a po chwili znowu uniósł głowę, patrząc się na Sapnapa'a.- Muszę się ogarnąć, po prostu sama myśl że mógłbym go stracić, to nie daje mi spokoju... Nie mógłbym go stracić, zbyt mi na nim zależy, ja... Po prostu zbyt go...- Kontem oka Wilbur zerknął na swojego ojca, następnie obleciał wzrokiem swoich przyjaciół.- ..Zbyt go..kocham.- Odpowiedział z taką niepewnością i strachem jakby była to jakaś zbrodnia, nie wiadomo jak wielka.
-Ehh wreszcie.- Westchnął Karl z George' em w tym samym czasie, na co się zaśmiali.
-Wreszcie?- Skrzywił się zdziwiony chłopak.
-Po prostu nie mogliśmy się patrzeć na to jak dalej jesteście "przyjaciółmi" i nawet nie potraficie się przyznać do tego że się kochacie. - Uśmiechnął się George.
-I kto to mówi, ja czekałem na te słowa od ciebie dobre kilka lat.- Dodał z lekkim śmiechem Dream, szturchając swojego chłopaka.
-Oh cichaj już idioto.- Prychnał przez uśmiech brunet, odsuwając blondyna ręką.
-No gratulacje Wilbur, jako pierwszy się przyznałeś do tego że go kochasz.- Zaśmiał się karl. Atmosfera już była zdecydowanie przyjemniejsza niż 2 minuty temu, gdy panowała między nimi cisza, którą teraz zastąpiły chichoty.
-Dobrze dzieciaki, ja musze jechać coś załatwić, więc nie rozrabiajcie tylko.- Powiedział ojciec Wilbura, odchodząc stamtąd. może nie było to coś co musiał załatwić już teraz, ale chciał dać synowi i jego przyjaciołom trochę prywatności.
-Właściwie Karl...- Złapał się za kark, z lekkim uśmiechem.- Alex przyznał sie pierwszy jeśli liczymy wyznania po pijaku.- Zaśmiał się trochę.
-Cooo? Serio? Ale powiedział ci wprost? Kiedy?
-No wczoraj, zanim przyjechała taksówka to był na tyle pijany, że po prostu od tak powiedział mi, że mnie kocha.- odpowiedział, z lekkim wahaniem na ostatnich słowach.
-Awww już pierwszy raz nawet sobie powiedzieli, że się kochają.- powiedział George.- jak znowu mi zaczniesz marudzić teraz jeśli chodzi o ten temat to chyba wyjdę z siebie.- Uprzedził swojego chłopaka, który wyglądał jakby właśnie miał coś powiedzieć, jednak się powstrzymał. Strzelił niby obrażoną minę, na co jego chłopak zachichotał, szybko przytulił go i wrócił na swoje miejsce co i tak sprawiło że na twarzy blondyna znów pojawił się uśmiech.
-Znowu..Właściwie tylko on mi powiedział wprost, ja mu nie mówiłem jeszcze że go-
-Powiedział ci, że cię kocha i ty mu nie odpowiedziałeś, że ty też!?- Karl aż wstał z miejsca.
-Wsensie, powiedziałem mu, że to urocze, ale jest pijany i-
-Wilbur, bez urazy ale ty za madry to chyba nie jesteś.- Powiedział Karl.
-Moja średnia jest wyższa od twojej o jakoś-
-Nie w tym sensie! Chodzi mi o to, że po pijaku mówi się rzeczy których się boi się powiedzieć normalnie. No i wtedy też bierze się wszystko do siebie 3 razy bardziej, tym bardziej w przypadku twojego przyszłego męża.
-Ale my nawet nie jesteśmy razem, więc jakiego męża, to po pierwsze.
-Kwestia czasu.- Wzruszył ramionami George.
-Karlowi chyba chodzi o to, że może Quackity był przygnębiony, bo pomyślał sobie że jego uczucie jest jednostronne, skoro mu nie odpowiedziałeś.- Wtrącił się do konwersacji Sapnap.
-Oh... Nie pomyślałem o tym.- Posmutniał na twarzy brunet.
-Hej, nie smuć się, nie wiedziałeś, to nie twoja wina, jak już się obudzi to na pewno będziesz miał jeszcze wiele szans by mu to powiedzieć.- Uśmiechnął się Nick.
-Dzięki.- Lekko rozchmurzył się Wilbur.
----------------------------
1088 słów
Ogólnie to wow, odżyłem po kilku dniach bycia martwym, teraz wiem że zmartwychwstanie jest możliwe.
Ogólnie został tlyko 1 ewentualnie 2 rozdziały, które postaram sie wstwić dzisja:]
CZYTASZ
,,Za karę,, ✨Quackbur ✨
FanficKolejna książka quackbur, pierwsza przyjęła się naprawdę wspaniałe za co dziękuję i wiele osób pisało,że nie chce by to był już koniec i że z chęcią przeczyta kolejna, podobną opowieść za co również dzięki. Quackity to ten stereotypowy popularny dzi...