- Ney? - podbiegłam do chłopaka pytając.
- Emi, trafiłaś zdolna dziewczynka - rzekł, a na mojej twarzy zagościł uśmiech.
- Co się stało? - spytałam.
- Za dużo wypił i jakoś się zakręcił - powiedział jeden z mężczyzn.
- Pewnie na punkcie panienki - powiedział drugi i wszyscy zawtórowali mu śmiechem.
- Nie będzie do szycia - rzekłam dotykając rany.
- Skąd to wiesz? - powiedział ktoś.
- Jest na studiach medycznych, ostatni rok - powiedział Neymar wpatrując się we mnie.
- Tak to fakt - rzekłam dziwiąc się skąd wie.
Opatrzyłam ranę chłopakowi.
- Do wesela się zagoi - rzekłam ze śmiechem.
- Widzicie jaka ukochana moja zdolna - powiedział Neymar, po czym zdałam sobie sprawę, że ma chyba więcej promili niż myślałam.
- Odwiezie ktoś go do domu? - spytałam.
- Nie wiemy gdzie mieszka - rzekli po chwili ciszy.
- Co? - spytałam.
Próbowałam znaleźć adres w telefonie, jednak padł mi.
- Neymar, gdzie mieszkasz? - zwróciłam się do niego.
- A ty? - rzekł.
- Main street 43 - rzekłam.
- To właśnie tam - powiedział i spojrzał na mnie swoimi pięknymi oczyma.
- Okej, wezmę go do siebie - powiedziałam, niby myśląc.
Mężczyźni pomogli mi go wsadzić do auta i zawiozłam do siebie. Cudem wyszedł sam i wszedł do mojego salonu. Usiadł na kanapie.
- Chcesz wody? - spytałam.
- Mhm - mruknął chłopak, a ja poszłam do kuchni.
Wracając zastałam chłopaka bez koszuli. Stanęłam jak wryta, a ten jak gdyby nigdy nic wstał.
- O moja woda - powiedział.
- Dzięki słońce - rzekł i dał mi buziaka w policzek.
Poszedł na górę do sypialni. Poszłam za nim.
- Ale co ty? - zaczęłam, lecz nie dokończyłam, bo zobaczyłam chłopaka jak zasypia na moim łóżku.
- Ney nie, ty jesteś gościem więc spadaj na kanapę - powiedziałam, a ten jednym ruchem mnie pociągnął i położył na łóżku obok siebie.
Przybliżył mnie do siebie i głaszcząc po głowie powiedział:
- Dobranoc Emily
