Był od Tiany. Spytała czy może wpaść. Ustaliłyśmy, że spotkamy się tam gdzie zawsze razem chodziłyśmy. Czekałam na nią. Czekałam dokładnie w kawiarni "U pączka" przy stoliku numer 27. Nagle drzwi się otwierają. Wchodzi ona, moja Tiana. Niby znam ją od dzieciaka, ale ledwie poznałam. Taka chuda, blada, jakby nie spała tydzień. Oczy miała przekrwione, a źrenice duże. Wiedziałam co jest grane.
- Tianuś - szepnęłam.
- Tak? - spytała, a ręce jej drżały.
- Może jednak pojedziemy do mnie? - spytałam.
- Dobry pomysł - uśmiechnęła się smutno.
Wysiadałyśmy z auta przed domem Neymara. Nie wiem nawet kiedy zaczęłam u niego pomieszkiwać i dostałam klucze.
- Czekaj, ty mieszkasz w takiej chacie? - rzekła zdziwiona.
- Zaraz ci opowiem - powiedziałam, wiedząc, że będzie to długa rozmowa.
Usiadłyśmy na kanapie. Dałam jej wody. Ledwo trzymała kubek.
- Tiana, co wzięłaś? - spytałam.
- Ja? Nic - rzekła i odwróciła głowę.
- Tiana co się dzieje? - spytałam.
- Próbowali mnie zabić, a ja to zrobiłam, zabiłam ich - rzekła, a mi odjęło mowę.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie wiedziałam o kim mówi.
- Tiana o kim mówisz? - spytałam.
- O moich starych, zabiłam tymi rękoma - odpowiedziała i uniosła ręce.
- Oni zaczęli, próbowali mnie zabić - dodała, jakby się broniła.
Miała szklane oczy, nie umiałam nic zrobić. Przytuliłam przyjaciółkę. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Jeśli to prawda? Jeśli moja Tiana, którą mam w domu to morderca? Nie. To niemożliwe, nie Tiana....
![](https://img.wattpad.com/cover/327908496-288-k627655.jpg)