22

192 16 1
                                    

Dziś pogrzeb mojej małej Lilusi. Ratownicy reanimowali ją jeszcze 20  minut, nic to nie dało. Przewieźli do szpitala i stwierdzili zgon mózgu. Stałam w deszczu, patrząc jak trumienka krótsza niż metr jedzie w dół pod ziemię, by na zawsze opuścić ten świat. Obok mnie stała Raffaella trzymając mnie za rękę wycierała każdą łzę, która jej leciała.  Koniec. Ludzie zaczęli się rozchodzić. Podeszłam do góry kwiatków, pluszaków i zdjęć, które zdążyliśmy zrobić małej Lily. Ukucnęłam w bezsilności. Nie mogłam uwierzyć, że już jej nigdy nie zobaczę. Pamiętam jak wyszła na świat, cała i zdrowa. Oboje z Antonym się cieszyliśmy. Teraz jej nie ma, nigdy jej nie przytulę i nie powiem jak bardzo ją kocham.

- Chodź - powiedział ktoś.

To był Neymar. Wystawił ręce do uścisku. Przytuliłam chłopaka. Tak bardzo mi pomagał w odnalezieniu i smutku po stracie córeczki. Byłam mu bardzo wdzięczna.

- Wiesz co z Antonym? - spytałam.

- Dostał parenaście lat - powiedział.

Pomimo całej mojej empatii i życzliwości, nie miałam do niego grosza szacunku. Powinni potraktować go tak samo jak moje maleństwo.

- Idziemy? - spytałam.

- Chodź pójdziemy do mnie, tam nie ma nikogo - powiedział.

Zdziwiłam się, nigdy mnie nie zapraszał do siebie. Mam nadzieję, że to nie jest jednoznaczna propozycja, bo ja nie mam czasu na romanse teraz. Pożegnałam się z trumienką Lily i poszłam. Dojechaliśmy po około 40 minutach. Weszliśmy do środka. Neymar tak znikąd się przytulił. Wiedziałam co on chce.

- Neymar - zaczęłam, ale nie dokończyłam.

- Pierwsze drzwi po lewej to łazienka, umyj się i weź sobie jakieś rzeczy z garderoby, drzwi obok i przyjdź na dół - powiedział i lekko się uśmiechnął.

Zszokowały mnie jego słowa.

- Ręczniki są w szafce - dodał mrugając oczkiem.

Przyznam wywołał lekki uśmiech u mnie.

It was always about youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz