7

451 19 0
                                        

Obudziłam się w łóżku sama. Zeszłam na dół w poszukiwaniu Neymara, lecz nigdzie go nie zastałam. Postanowiłam zadzwonić, lecz nie mogłam znaleźć numeru. Może przypadkowo usunęłam? W rejestrze połączeń też nic. Myślałam chwilę, o tym co się wydarzyło. Myślałam nawet czy to nie był sen? Z wszystkiego wyrwał mnie dźwięk sygnału policji i karetki. Mieszkam na końcu ulicy więc zaniepokoiłam się i wyszłam na zewnątrz. Przed domem mojej przyjaciółki stała policja i karetka. Podbiegłam do funkcjonariusza.

- Co się stało?! - krzyknęłam.

- Pani z rodziny? - spytał.

- Tu mieszka moja najlepsza przyjaciółka - powiedziałam wystraszona.

- To proszę odejść to miejsce morderstwa - powiedział i poszedł.

Stałam jak wryta. Patrzyłam na puste, otwarte drzwi domu Tiany, gdzie zawsze stała i z uśmiechem namawiała bym weszła "na 10 minut". Nie wiedziałam jak i kiedy, ale straciłam przytomność. Obudziłam się w szpitalu.

- Proszę nie wstawać, zaraz przyjdzie lekarz - powiedziała pielęgniarka.

Faktycznie. Wszedł lekarz na salę.

- Witam, jak samopoczucie? - spytał.

- Co się stało? - spytałam.

- Zemdlała pani na skutek stresującej, przybijającej informacji - powiedział, a ja nic nie rozumiałam.

- To znaczy? - spytałam.

- Pani przyjaciółka zmarła - rzekł.

A ja uświadomiłam sobie, że to prawda. Była jedyną mi bliską osobą tu, poza Neymarem, którego prawdopodobnie sobie wyśniłam. Popłakałam się tylko jak wyszedł lekarz. Nie lubiłam okazywać słabości.

Minęły dwa dni, a ja wróciłam do domu. Bez przyjaciółki, bez wieści od Neymara, bez informacji kto ją zabił, bo nie mogą mi ich udzielić, póki nie wyrazi na to pisemnej zgody mama Tiany. Nie łudziłabym się, że przyjedzie. Po wyprowadzce Tiany parę lat temu, nie utrzymują kontaktu. Myśląc o tym zadzwoniłam do swojej mamy i opowiedziałam jej o wszystkim.

- Jutro z samego rana jestem - rzekła.

Nie wierzyłam jej, aż do momentu, gdy stanęła w moich drzwiach. Przytuliłam ją mocno.

- Przepraszam - powiedziałam i wybuchłam płaczem.

- Nie twoja wina moje dziecko - rzekła troskliwie.

- Kocham cię mamo - powiedziałam.

- Ja ciebie też - odpowiedziała nie przestając mnie przytulać.

It was always about youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz