Rozdział 7

96 13 4
                                    

Nawet mimo wzburzenia, Marisse musiała przyznać, że Lisah spisała się naprawdę cudownie. Gdy skończyła, tancerka aż westchnęła z zachwytu. Chyba jeszcze nigdy nie wyglądała aż tak reprezentacyjnie. Jej włosy, na co dzień rozpuszczone lub ciasno upięte do występów, zyskały za sprawą palców służącej zupełnie nową objętość. Ułożone w elegancki, ale niezbyt krzykliwy koczek, przywodziły na myśl fryzury, jakie widywano u kobiet na wystawnych podwieczorkach lub podczas przymiarek u najlepszych szwaczek. Pasował idealnie nie tylko do delikatnej, kwiatowej sukienki, ale i do rysów twarzy samej Marisse. Ponieważ nie przytłaczał całej stylizacji, Lisah dopełniła całość dłuższymi kolczykami i wisiorkiem z ciemnym ametystem. Próbowała dobrać do tego jakieś delikatne pierścionki, ale tancerka grzecznie odmówiła ozdabiania palców, a już w szczególności tych serdecznych. Wciąż miała z tyłu głowy myśl, że przyjechała do Bravien jako kandydatka na żonę. Nawet jeśli Lisah nie miała z tym nic wspólnego i chciała jedynie ładnie ubrać swoją nową panią, Marisse nie zamierzała grać według ustalonych przez Fiena reguł.

Chwilowo zachowała dla siebie oburzające odkrycie w związku z intencjami bibliotekarza. Obrażanie się czy protesty i tak nic by jej nie dały. Bazując na reakcji swojej nowej służącej, mogła bez przeszkód założyć, że wszyscy poza nią doskonale wiedzieli, dlaczego na dwór w Astel przyjeżdżały kolejne dziewczyny. Obawiała się, że zostanie wyśmiana za naiwność. W końcu, która naprawdę inteligentna panna uwierzyłaby w układ polegający na zostaniu „przyjaciółką" księcia?

Chwilowo pozostawała jej próba skonfrontowania się z Fienem. Marisse była bardzo ciekawa, czy mężczyzna przygotował cokolwiek na swoje usprawiedliwienie. Czy naprawdę sprawiała wrażenie na tyle powierzchownej? Jakoś nie mogła uwierzyć w scenariusz, w którym Kalavash przemierza z nią dwa kraje, mając z tyłu głowy myśl, że okaże się dość próżna, aby bez zastanowienia dołączyć do rywalizacji o względy księcia. Od samego początku dawała mu przecież do zrozumienia, że nie myśli obecnie o nawiązywaniu relacji z żadnym mężczyzną. Nieważne, rolnikiem, kupcem czy następcą tronu...

Służka nie próżnowała, dwoiła się i troiła, aby zdążyć ze wszystkim na czas, mimo to skończyły przygotowania niemal równo z dzwonkiem zwiastującym podanie kolacji. Podejrzenia Marisse, która mogła jedynie zgadywać, że dźwięk oznacza posiłek, potwierdziły się w momencie, w którym Lisah zerwała się od toaletki, pociągnęła ją za sobą i niemal siłą wypchnęła na korytarz.

– Nie możemy się spóźnić! – powtarzała, poprawiając w biegu suknię tancerki. – Jeśli książę zjawi się w jadalni przed nami, niechybnie uzna to za zniewagę!

– O ile w ogóle zechce uraczyć nas swoją obecnością – mruknęła Marisse, mając w pamięci słowa Fiena. – Przecież nie przepada za towarzystwem.

Lisah, która nie ustępowała w staraniach, aby doprowadzić suknię do jak najlepszego stanu, skwitowała jej kąśliwą, ale jakże trafną uwagę niezadowolonym cmoknięciem. Marisse nie przejęła się tym zbytnio. Miała chwilowo w głębokim poważaniu to, czy obrazi młodego następcę tronu. Choć do samego Caladiena nie miała jeszcze zastrzeżeń, zamierzała dać do zrozumienia jego przyjacielowi, że nie odegra roli panny na wydaniu.

Usiłowała zapamiętać trasę, jaką pokonały od jej sypialni aż do jadalni, okazało się to jednak nad wyraz trudne. Lisah przez całą drogę rozpraszała ją podpowiedziami, a raczej jawnymi sugestiami, w jaki sposób powinna zachowywać się podczas oficjalnej kolacji na dworze. Jakby tego było mało, każdy korytarz wyglądał niemalże identycznie. Wszystkie były poobwieszane starymi portretami lub pejzażami w ciężkich ramach, wszystkie prowadziły ponadto do kolejnych dwóch, trzech lub nawet czterech pomieszczeń.

Fien wspominał, że nie powinna zapuszczać się do wschodniego skrzydła. Mogło się to okazać dość problematyczne, skoro już w tym momencie nie wiedziała, w którym dokładnie skrzydle się znajduje.

W cieniu srebrnych różOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz