Marisse obudziła się z koszmarnym bólem głowy. Okazał się na tyle duży, aby zaraz po odzyskaniu świadomości zapragnęła znów zasnąć, ale na szczęście nie dość intensywny, aby nie wiedziała, co się wokół niej dzieje. W którymś momencie znalazła się we własnym łóżku. Ktoś, najpewniej ta sama osoba, która pomogła jej się dostać do sypialni, pozbawił ją sukni. Zastąpił ją długą, śnieżnobiałą koszulą o rozłożystych rękawach i koronkowym zdobieniu.
– Bogowie. – Przycisnęła palce do pulsującego czoła. Słońce muskało promieniami jej uniesione dłonie, co wyjątkowo o wiele bardziej ją drażniło, niż cieszyło. Zacisnęła powieki, usiłując odgrodzić się przed światłem. Jej starania na niewiele się zdały. Nieważne, w którą stronę obróciła głowę, zewsząd wciąż otaczała ją jasność poranka.
– Radzę ci nie kręcić głową. – Dobiegł ją znajomy głos. – Pobudka po takiej ilości wina nie jest zbyt przyjemna. Wierz mi, że nie chcesz czuć do tego mdłości.
Wzdrygnęła się i mimowolnie rozchyliła powieki. Przy jednym z okiem, z zaplecionymi za plecami rękami, stał książę.
– Cal? – wychrypiała, po czym od razu przełknęła ślinę, usiłując choć po części zwilżyć w ten sposób wysuszone gardło. Czuła na języku posmak wina i suszonych owoców, o których w obecnym stanie zdecydowanie wolałaby zapomnieć. Zdecydowanie powinna jak najszybciej przepłukać usta. – Co ty tu robisz? Byłeś przy mnie całą noc?
Calden opuścił dłonie, a następnie odsunął się od okna. Wciąż musiało być wcześniej, bo kiedy to zrobił, do pokoju wkradły się kolejne promienie słońca. Tworzyły na jego rozpiętych ramionach ciepłe refleksy.
– Raczej cały poranek – poprawił, kierując się w stronę łóżka. Gdy już do niego dotarł, przez chwilę stał bez ruchu, jakby rozważając, czy w ogóle powinien usiąść. Ostatecznie chyba doszedł do wniosku, że stojąc, wprowadza dziwną, przesadnie napiętą atmosferę, bo koniec końców się przełamał i zajął miejsce na samym brzegu materaca. Przyjrzał się wciąż zalegającej w pościeli tancerce. – I tak, byłem z tobą przez cały ten czas. Chciałem mieć pewność, że nic ci się nie stanie.
– Podczas snu?
Skinął głową.
– Dużo mówiłaś – odparł, jakby to miało wszystko wytłumaczyć. – Przez sen.
Nie musiał dodawać nic więcej. Jego zdystansowana postawa i sposób, w jaki usilnie starał się unikać jej spojrzenia, kazały jej myśleć, że w nocy powiedziała coś, czego książę w żadnym wypadku nie powinien usłyszeć. Był tylko jeden problem, nie miała pojęcia, co to mogło być. Skąd miała wiedzieć, jak daleko zabrnęła w swoich pijackich wywodach? W najlepszym wypadku palnęła jakąś niestosowną uwagę, w gorszym, poruszyła temat uśpionej w jego ciele bestii. W najgorszym scenariuszu, czyli tym, którego w żadnym razie nie zamierzała zaakceptować... wyznawała mu swoje uczucia.
Zacisnęła wargi. Nie rozmawiała z Caldenem o uczuciach, mało tego, od dwóch tygodni żadne z nich ani słowem nie zająknęło się o klątwie. Nie oznaczało to bynajmniej, że w jej głowie temat magii zupełnie ucichł. Wręcz przeciwnie, liczyła, że dzięki zbliżeniu się do księcia, uda jej się wyciągnąć z niego dodatkowe informacje. Młodszy z Hallvordów zaczynał jej naprawdę ufać. Być może z czasem liczyłby się z nią na tyle, że nie miałby oporów przed wyznaniem jej wszystkich swoich tajemnic.
Tak długo pracowała nad budowaniem więzi z księciem... Czy naprawdę mógł ją zaprzepaścić jeden zakrapiany winem wieczór?
– Powiedziałam w nocy coś, czym cię uraziłam?
Nie odpowiedział, zaprzeczył jednak ruchem głowy, aby rzeczywiście chodziło z jego strony o jakąś skrywaną urazę. Marisse nie poczuła się ani trochę uspokojona. Calden wciąż wydawał się bardzo spięty. Dochodził do tego wszystkiego fakt, że nie była w stanie zweryfikować jego prawdomówności. Nie przypominała sobie, aby zeszłej nocy wypowiedziała choć jedno sensowne zdanie. Kilka ostatnich godzin zatarło się w jej pamięci niczym pismo na starym, pożółkłym pergaminie. Niektóre ze wspomnień wydawały jej się tak odległe i nierzeczywiste, że gdyby nie obecność księcia, niechybnie zaczęłaby poddawać w wątpliwość, czy pewne wydarzenia w ogóle miały miejsce.
CZYTASZ
W cieniu srebrnych róż
FantasyOna - piękna, utalentowana i niezwykle ambitna. Świadoma swoich walorów, zrobi wszystko, aby dostać się do wymarzonej Akademii. Jeśli będzie trzeba, zgodzi się nawet zbliżyć do księcia. On - arogancki, nieufny i zabójczo niebezpieczny. Nie zawaha si...