18: Inni bogowie

249 34 8
                                    

Remus już zaledwie tydzień później był na skraju wytrzymałości. Ale Syriusz zgodnie z jego prośbami po prostu przestał się odzywać. Zrobił dokładnie to, o co Lupin go prosił, a mimo to czuł się okropnie. Dlaczego nie mógł po prostu zignorować jego słów i być przy nim? Męczyć go swoją obecnością, łazić za nim jak zwykle, rozbawiać go i poprawiać humor?
Remus był zły, że Black go posłuchał.

Wszystko byłoby łatwiejsze gdyby tego nie zrobił, a on jak na złość ten jeden jedyny raz postanowił być słowny. Czasem był na niego o to bardziej zły niż o całe zajście. Łaknął by ten się do niego odezwał, by mógł mu wybaczyć i wszystko wróciło do normalności.
Może i zachowywał się nielogicznie, ale w jego głowie wiele rzeczy było bardziej skomplikowanych niż w rzeczywistości, to nic osobliwego.

Siedział samotnie czekając na przyjaciela, ale ten przecież szanował jego wolę, nie zbliżał się, a krąg się zataczał.

Była środa, a może czwartek, jeden z nudnych dni i nudnych zajęć, Remus spojrzał ukradkiem na przyjaciół opierających się o parapet przed salą czekając na zajęcia. Ścisnął w dłoniach niczemu winną książkę, a jej delikatne kartki zmarszczyły się przy krawędziach. Zamknął ją z impetem i zwartym krokiem podszedł do dwójki chłopców pochłoniętych rozmową. Odchrząknął ostentacyjnie i rzucił książkę na parapet, aż nie odbiła się od twardej szyby z głuchym stukiem. Zarówno James jak i Syriusz przerwali dyskusję wbijając wzrok w Remusa.

- Remus, czy wszystko...

- Nic nie jest dobrze Black! Ty zdurniały półgłówku, czekałem aż się odezwiesz i co?!

Syriusz otworzył szeroko oczy z dwóch powodów. Po pierwsze nie często był świadkiem tego jak Remus krzyczy, po drugie na pewno nie na niego! On przecież zawsze był taki spokojny i opanowany... Nawet jeśli miał pełne prawo się złościć. Ale po trzecie i najważniejsze, nie miał bladego pojęcia o co w ogóle może mu chodzić. Przecież on tylko... zrobił dokładnie to o co Lupin go prosił, a teraz właśnie dostaje za to reprymendę?

- Nie do końca rozumiem- był tak skołowany, że nie złościł się, ani nie wchodził w żywą dyskusje. Nie potrafił.

- Dlaczego się nie odzywasz?

- Bo mnie o to prosiłeś?! Albo raczej kazałeś.

- Ale ja nie...Ugh jak ja cię czasem nienawidzę Black!

- Ale co ja... Co właściwie zrobiłem złego? Posłuchałem cię?!

- Tak!

- Remus- chciał wtrącić się niczemu winny James, który od początku przyglądał się dziwnemu dialogowi zerkając to na jednego, to na drugiego przyjaciela.

- Nie wtrącaj się- powiedzieli oboje w tym samym czasie jak na zawołanie. James uniósł ręce w geście kapitulacji i oddalił się kilka kroków nie chcąc przy okazji oberwać od któregoś za niewinność.

- To chyba oczywiste, że czekałem aż się odezwiesz!

Syriusz wyrzucił w powietrze ręce i złapał się za czarne loki udając, że je wyrywa. Potem żywo gestykulując postukał się w czoło.

- To dla ciebie oczywiste, że mam kompletnie zignorować twoje prośby?!

- Tak!

Wykrzyczał mu prosto w twarz, po czym nastała głucha cisza, której nikt na korytarzu nie odważył się zmącić. Mierzyli się wzrokiem, chyba nawet wstrzymali oddech, tak bardzo bali się cokolwiek zrobić. Po na oko pięciu sekundach, Remus głęboko westchnął, a to absolutnie wystarczyło, by Syriusz bez oporów rzucił się na niego przytulając go tak mocno, jak chyba nigdy. Remus nie krzyczał już więcej, przytulił do siebie niższego przyjaciela jakby odzyskał coś co bezpowrotnie miał utracić.

Szczury w Murach ¤ WolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz