22: Polaris

196 30 11
                                    

Jak się okazało, to nie była wcale zwykła wycieczka podniebna w stylu Syriusza.

Zaczęło się od przemykania w cieniu starego zamku wprost do najbliższego wyjścia. Stamtąd wzbili się w powietrze tak szybko jak się dało. Na początku Remus poczuł w żołądku przewrót, ale potem Syriusz uspokoił lot i mógł podziwiać mroźny, nocny krajobraz z lotu ptaka.
Black nie chciał za nic zdradzić gdzie lecą, ale po chwili Remus sam się domyślił.

Wylądowali tuż przy brzegu jeziora, które teraz ledwo dało się odróżnić od lądu. Pokryte było lodową warstwą, a w dodatku lekko przysypał go śnieg. Syriusz rzucił swoją miotłę na bok i pociągnął przyjaciela za chłodne dłonie za sobą.

- Chcesz... tam wejść?

- No jasne- odparł jakby to było oczywiste.

- Ale tak nie wolno!

Black zaśmiał się w ciemności i pociągnął go nawet mocniej.

- Wiadomo, że nie! Dlatego robimy to kiedy prawie nikogo nie ma w zamku. I to w nocy.

Remus spojrzał na niego jak na szaleńca, a potem oszołomiony tym wszystkim zgodził się wciągnąć na lód. Najpierw poczuł się na nim niepewnie, trochę się ślizgał, a nigdy nie był pasjonatem jazdy na łyżwach. Jednak Syriusz dobrze wiedział, że tak będzie, bo trzymał go mocno za rękę i nie pozwolił upaść.

Odepchnął się jedną nogą, by przejechać metr na podeszwie drugiej. Remus rzecz jasna jechał z nim, choć dużo bardziej niezdarnie.

- Zawsze chciałem to zrobić, ale nie było kiedy. To nasz... personalny plan huncwotów.

- To nie może się tak nazywać. Nie ma z nami połowy członków.

- Racja- przyznał.- Więc to będzie po postu nasz plan. Lunatyka i Łapy.

Na to Remus mógł przystać.

Ta noc była jedną z lepszych w Hogwarcie jakie przeżył.
Po kilku minutach zaczął nabierać równowagi i już się nie przewracał. Razem ślizgając się na plaskich podeszwach butów dotarli niemal na środek jeziora. Nawet chłód im nie przeszkadzał. Lód był na tyle gruby, że nie myśleli o kąpieli, a gdyby taka się przytrafiła to cóż... wtedy będą się tym martwić!

Gwiazdy lśniły nadzwyczaj jasno, a mimo zimy, na niebie nie pojawiła się ani jedna chmura. Syriusz musiał to dobrze zaplanować.

W końcu się zatrzymali i wtedy Black usiadł na zimnym lodzie. Remus chwilę się wahał, ale ostatecznie zrobił to samo i po chwili oboje wpatrywali się tęskno w drogę mleczną.

- Dzięki. Za to, że wiesz... namówiłeś mnie.

Syriusz uśmiechnął się nostalgicznie.

- Dzięki, że się zgodziłeś.

Oboje westchnęli niemal w tym samym momencie, a słysząc to, cicho się zaśmiali.

- Zobacz- wskazał chudym palcem na niebo - Gwiazdozbiór wielkiego psa.

- I Syriusz- dodał Remus. Black spojrzał na niego pytająco.- No co? Zdziwiony, że znam twoją gwiazdę?

- Odrobinę- przyznał szczerze.

Remus już ani trochę nie żałował, że zdecydował się zostać w Hogwarcie. Takie chwile, kiedy Syriusz był szczery i spokojny zamiast swojej cynicznej wersji były zbyt cenne. Właściwie otwierał się tak jedynie gdy byli całkiem sami, najczęściej w środku nocy.

- Bez powodu. Lubię gwiazdy, wiesz o tym. Jak mógłbym nie lubić twojej?

- Lubisz ją?

- No pewnie- przytaknął czując jak powoli przestaje czuć własne dłonie.- Właściwie to moja ulubiona- przyznał szczerze.

Szczury w Murach ¤ WolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz