21: Ostatnia Próba

166 29 0
                                    

Po tym incydencie Remus stał się jeszcze bardziej wycofany, co zrzucał na ilość nauki. Tak naprawdę wszystko składało się na ten stan, jego niewyrażone uczucia, które tłumił, strach o to co myślą o nim inni, żal po kłamstwach i oświadczeniu Syriusza, ale też to, że została mniej niż połowa roku szkolnego do opuszczenia szkoły, a co za tym idzie- stracenia przyjaciół.

Małe kamyki posypały się niczym piach na jego zmęczone plecy, gdy pomyślał o tym wszystkim na raz. Westchnął zmęczony i oparł się leniwie o chłodne okno. Śniegu było już całkiem sporo, idealnie na święta, a taka okazja rzadko się zdarzała. Jego mama byłaby szczęśliwa, lubiła śnieg i zawsze czekała, aż trafi się na święta. Mogła się ciszyć.
Przez moment nawet pożałował, że zostaje w zamku, ale potem przypomniał sobie, że to pierwsze i właściwie ostatnie święta z Syriuszem.

A nie Syriuszem i jego przyszłą rodziną, o ile w ogóle Remus byłby zaproszony. Dlaczego on zawsze tak dużo myślał? To nie należało do łatwych, jego życie ogólnie nie było łatwe, a on sam je tylko utrudniał.

Na horyzoncie pojawił się James i Remus jedynie marzył o tym, by znów nie nawiązał do jego samotnego pobytu z Syriuszem.

- Naprawdę mi przykro, że nie możecie jechać z nami- oznajmił grzecznościowo, choć Remus i tak zostałby u siebie, nawet gdyby James zaprosił Syriusza jak zwykle.

- Przecież wiadomo, inne plany- Remus machnął ręką.

- No tak, ale... zresztą będzie wam tu dobrze- szturchnął go w bok.

Remus uniósł brwi, a James uśmiechnął się szeroko.

- No chyba tak- odparł asekuracyjnie.

- Bo wiesz, ty i Syriusz, razem. Sami- dodał.

No i się przeliczył.

- Dosyć Potter- wstał od okna i spojrzał na przyjaciela wrogo.- Robię to bo mnie poprosił.

- Ah ciekawe dlaczego to zrobił.

- Bo nie chce spędzać ostatnich świąt w Hogwarcie całkiem sam James- użył jego imienia, na co okularnik spoważniał I odchrząknął lekko.

- Dobra, przecież wiem. Nie chciałem cię wkurzyć. W każdym razie... Wesołych Świąt Remus, muszę lecieć.

Pomachał mu na pożegnanie, a Lupin uśmiechnął się niemrawo i powrócił do stałego miejsca przy oknie.

W tym okresie korytarze Hogwartu były ciche i puste, nie to co podczas roku szkolnego. Mało uczniów zostawało tu na święta, więc mógł poczuć się naprawdę swobodnie. W końcu nikt nie będzie się na niego patrzył, nie będzie szumu na korytarzach i imprez w dormitoriach. Remus czasem je lubił, a czasem potrzebował ciszy i samotności.

Po chwili jednak zjawił się Syriusz, przypomniał on swoją obecnością, że nie będzie tu całkiem sam. Uśmiechnął się widząc zdumionego przyjaciela, w swojej typowej pozycji, z nosem przy samej szybie.

- Liczysz kamienie Remus?

Syriusz tak dobrze go znał.

- Co? Ah- uspokoił się na widok znajomej twarzy.- James dopiero co tu był.

- Tak, widziałem go po drodze do wieży. Pożegnał się i zniknął. Peter też już zniknął więc... chyba jesteśmy sami.

Remus uśmiechnął się wprost w zimowy krajobraz, a wydychane przez niego ciepłe powietrze sprawiło, że wokół jego twarzy powstał na szybie mętny obraz.

- Jutro święta Remus, rozchmurz się w końcu- przysiadł się do niego na chłodnym parapecie i szybko tego pożałował. Jak Lupin wytrzymywał takie zimno?

Szczury w Murach ¤ WolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz