Po tym incydencie Remus stał się jeszcze bardziej wycofany, co zrzucał na ilość nauki. Tak naprawdę wszystko składało się na ten stan, jego niewyrażone uczucia, które tłumił, strach o to co myślą o nim inni, żal po kłamstwach i oświadczeniu Syriusza, ale też to, że została mniej niż połowa roku szkolnego do opuszczenia szkoły, a co za tym idzie- stracenia przyjaciół.
Małe kamyki posypały się niczym piach na jego zmęczone plecy, gdy pomyślał o tym wszystkim na raz. Westchnął zmęczony i oparł się leniwie o chłodne okno. Śniegu było już całkiem sporo, idealnie na święta, a taka okazja rzadko się zdarzała. Jego mama byłaby szczęśliwa, lubiła śnieg i zawsze czekała, aż trafi się na święta. Mogła się ciszyć.
Przez moment nawet pożałował, że zostaje w zamku, ale potem przypomniał sobie, że to pierwsze i właściwie ostatnie święta z Syriuszem.A nie Syriuszem i jego przyszłą rodziną, o ile w ogóle Remus byłby zaproszony. Dlaczego on zawsze tak dużo myślał? To nie należało do łatwych, jego życie ogólnie nie było łatwe, a on sam je tylko utrudniał.
Na horyzoncie pojawił się James i Remus jedynie marzył o tym, by znów nie nawiązał do jego samotnego pobytu z Syriuszem.
- Naprawdę mi przykro, że nie możecie jechać z nami- oznajmił grzecznościowo, choć Remus i tak zostałby u siebie, nawet gdyby James zaprosił Syriusza jak zwykle.
- Przecież wiadomo, inne plany- Remus machnął ręką.
- No tak, ale... zresztą będzie wam tu dobrze- szturchnął go w bok.
Remus uniósł brwi, a James uśmiechnął się szeroko.
- No chyba tak- odparł asekuracyjnie.
- Bo wiesz, ty i Syriusz, razem. Sami- dodał.
No i się przeliczył.
- Dosyć Potter- wstał od okna i spojrzał na przyjaciela wrogo.- Robię to bo mnie poprosił.
- Ah ciekawe dlaczego to zrobił.
- Bo nie chce spędzać ostatnich świąt w Hogwarcie całkiem sam James- użył jego imienia, na co okularnik spoważniał I odchrząknął lekko.
- Dobra, przecież wiem. Nie chciałem cię wkurzyć. W każdym razie... Wesołych Świąt Remus, muszę lecieć.
Pomachał mu na pożegnanie, a Lupin uśmiechnął się niemrawo i powrócił do stałego miejsca przy oknie.
W tym okresie korytarze Hogwartu były ciche i puste, nie to co podczas roku szkolnego. Mało uczniów zostawało tu na święta, więc mógł poczuć się naprawdę swobodnie. W końcu nikt nie będzie się na niego patrzył, nie będzie szumu na korytarzach i imprez w dormitoriach. Remus czasem je lubił, a czasem potrzebował ciszy i samotności.
Po chwili jednak zjawił się Syriusz, przypomniał on swoją obecnością, że nie będzie tu całkiem sam. Uśmiechnął się widząc zdumionego przyjaciela, w swojej typowej pozycji, z nosem przy samej szybie.
- Liczysz kamienie Remus?
Syriusz tak dobrze go znał.
- Co? Ah- uspokoił się na widok znajomej twarzy.- James dopiero co tu był.
- Tak, widziałem go po drodze do wieży. Pożegnał się i zniknął. Peter też już zniknął więc... chyba jesteśmy sami.
Remus uśmiechnął się wprost w zimowy krajobraz, a wydychane przez niego ciepłe powietrze sprawiło, że wokół jego twarzy powstał na szybie mętny obraz.
- Jutro święta Remus, rozchmurz się w końcu- przysiadł się do niego na chłodnym parapecie i szybko tego pożałował. Jak Lupin wytrzymywał takie zimno?
CZYTASZ
Szczury w Murach ¤ Wolfstar
FanficRemus Lupin był tylko szarym, nudnym uczniem, który gdyby nie Black i Potter, zapewne nawet nie zostałby zauważony. Jego życie jednak od początku nie było łatwe, bo którego pięciolatka problemem jest zmienianie się co noc w ohydnego, przerażającego...