Rozdział VI

41 5 6
                                    

Lionel

Wchodzę na zasypaną piaskiem plażę, a drobne kamyczki kłują mnie w stopy. Idę powoli uważnie lustrując wzrokiem mijające mnie osoby, różni je praktycznie wszystko. Każdy ma inną historie i każdy jest osobną jednostką, ale wszystkie te dzieciaki łączą nadziane rodziny. Bawią się w amoku starając się nie myśleć o otaczającej ich rzeczywistości, robią wszystko, by to całe gówno choć na chwile zniknęło. Alkohol i narkotyki to dla nich ucieczka, do innego i lepszego świata, w którym ich troski i zmartwienia przestają mieć znacznie, przestają istnieć.

Skądś to znam.

Podchodzę do stolika z przekąskami, ale nic z niego nie biorę, po prostu stoję w miejscu i rozglądam się w poszukiwaniu choć trochę znajomych twarzy. Nie żebym nie lubił być sam, ale nie po to tu przejechałam, żeby teraz sterczeć tu jak idiota i podpierać stół z alkoholem.

Całe szczęście lub nieszczęście nie stoję długo sam, bo podchodzi do mnie trójka wesołych lekko wstawionych dziewczyn. Widać to doskonale po ich rozbieganych oczach, a przecież impreza się nawet na dobre nie zaczęła. Patrzą na mnie zalotnym wzrokiem, a jedna z nich długowłosa blondynka z jasnoniebieskimi oczami zaplata kosmyk włosów na palec wskazujący i szczerzy te swoje białe ząbki w lubieżnym uśmieszkiem.

Mam ochotę zwrócić wszytko co dziś zjadłem, ale jednie unoszę brew.

— Mogę w czymś pomóc? — pytam siląc się na grzeczność.

Dziewczyny chichoczą, a mnie przechodzą dreszcze.

— Jesteś zajęty? — pyta jedna z nich, brunetka z włosami sięgającymi ramion i prawie czarnymi oczami, jest zdecydowanie najwyższa z całej trójki.

— Jak widać — mruczę pod nosem, oczywiście kłamię, bo przez ostatnia chwilę stałem jak kretyn i absolutnie nie byłem zajęty, ale one nie muszą o tym wiedzieć.

— A może chciałabyś się jakoś zabawić? — Jedna z nich, ta w ciemnoczerwonych włosach i zielonych oczach puszcza mi zalotnie oczko.

Fu.

— Podziękuje — odpowiadam, starając się nie pokazać po sobie nie smaku.

Trzecia dziewczyna podchodzi do mnie kocim krokiem i niebezpieczny błysk w jej oczach alarmuje mnie, że coś jest nie tak. Kładzie swoją szczupłą dłoń na moim ramieniu, a drugą mojej klatce piersiowej, zaczyna sunąć nią w dół mojego torsu.

Moje ciało przeszywa to cholerstwo, a ja robię wszystko, by dziewczyna tego nie zauważyła.

By nikt tego nie zauważył.

Otrząsam się i staram zniwelować to uczucie, gdy to przechodzi nachylam się nad jej uchem, co z boku zapewne wygląda tak, jakbym ją całował.

— Zabieraj swoje łapy ze mnie albo zrobię coś po czym żaden chłopak Cię nie zechce. — Mój głos jest przeszyty groźbą, bo dziewczyna ewidentnie wyczuwa, bo sztywnieje, powoli zabiera za mnie swoją dłoń i zaczyna się cofać, ale ja łapię jej nadgarstek i ponownie przyciągam usta do jej ucha.

— Jeszcze raz zobaczę ciebie, albo twoje koleżanki w moim pobliżu, to nie skończy się na ostrzeżeniu — niemal warczę do jej ucha. — Nigdy nie powinnaś dotykać kogoś bez pozwolenia.

Oczy ma pełne przerażenia, odwraca się do swoich przyjaciółek i wszystkie trzy uciekają jak poparzone.

Ale ja dalej czuję jej dotyk i to wcale nie jest przyjemne. Biorę głęboki oddech i staram się uspokoić myśli. Wilgotne powietrze dociera do moich płuc.

Ani żadnej rzeczy, która jego jestOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz