Aries
Ze wszystkich osób na tej planecie to akurat Lionela pieprznego Firiviana o mało nie potrąciłam swoim samochodem. Ze wszystkich osób to właśnie on musiał zobaczyć mnie w stanie załamania i to właśnie on szantażem zmusił mnie do swojej przymuszonej pomocy. Świat chyba naprawdę mnie nienawidzi.
Ręce trzęsą mi się jak galareta, a oddech mam nierówny. Strach o brata uniemożliwia mojemu organizmowi normalne funkcjonowanie, a obecność chłopaka za kierownicą mojego auta w zupełności i tego nie ułatwia. Skłamałam mówiąc, że dzwoniłam do naszych znajomych. Thomas nigdy w życiu nie prosiłby żadnego z nich o pomoc. Nikt nie może się dowiedzieć, co się dzieje w naszym domu. Mamy uchodzić za idealną rodzinę, a taka skaza mogłaby narobić tylko problemów. Jeśli to całe gówno wyszłoby na światło dzienne ojciec by nam nie darował. Dlatego właśnie lepiej, by każdy tkwił w niewiedzy i upajał się naszymi kłamstwami, bo w tym piekle jesteśmy tylko ja i Tom.
Zawsze razem jakoś dajemy radę.
Teraz to wszystko szlag jasny trafia, bo chłopak, który poniekąd jest jednym z naszych problemów pomaga mi znaleźć brata, który samym swoim wyglądem, wywołanym atakiem ojca zdradza wszystko.
Wyginam palce u rąk starając się wymyślić wymówkę jaką uraczę chłopaka, gdy w końcu uda nam się odnaleźć Thomasa. Jedziemy właśnie we wskazaną przeze mnie lokalizację, którą jest opuszczony domek letniskowy znajdujący się przy plaży na obrzeżasz miasta, nikt od lat tam nie zagląda, więc miejsce jest bardzo prywatne. To jedno z wielu miejsc, do których najczęściej ucieka mój brat, bo tak, to nie jest pierwszy raz, gdy taka sytuacja ma miejsce, różnica jest taka, że wcześniej Tom biegł tam na piechotę i nie wsiadał na żaden pojazd mechanizowany. Teraz niestety to zrobił, przez co mój strach jest jeszcze większy niż zwykle. Wyraźnie widać go po mojej postawie, po rozbieganym spojrzeniu, po załzawionych i czerwonych oczach, rozdygotanych dłoniach i ramionach, które wcale nie drżą z zimna, którego wcześniej nawet nie czułam, dopiero, gdy Lionel pożyczył mi swoją kurtkę i przyjemne ciepło oblało moje ramiona uświadomiłam sobie, jak piekielnie zimno mi było.
Próbuję wyrwać się z intensywnego analizowania, które wywołuje we mnie tylko i wyłącznie zmartwienie. Odwracam wzrok od dłoni i podnoszę głowę odwracając ją w lewą stronę, na miejsce kierowcy, które aktualnie zajmuje ostatnia osoba, po której spodziewałabym się pomocy. Nie mam bladego pojęcia, dlaczego postanowił mi pomóc. Ba! Pomóc mi zapanować nad rodzącym się we mnie atakiem paniki. Nie rozumiem tego chłopaka. Jednym razem obraża mnie i bije się z moim bratem, a innym oferuje mi pomoc. No dobra, nie oferował mi jej, tylko bezczelnie narzucił, ale to inna kwestia.
Potrząsam delikatnie głową i odwracam się na siedzeniu do tyłu, gdzie grzecznie siedzi ciemnozłoty Golden Retriver. Zadziwia mnie spokój tego zwierzęcia, nigdy nie spotkałam żadenego psa, który z zachowywałby się tak rozważnie jak ten tu.
Sięgam ręką do tyłu, by dotknąć jego jedwabistej sierści, która w dotyku jest jak mięciutki puszek. Przenoszę ponownie spojrzenie na Lionela, który spojrzenie wciąż ma wbite na rozciągającą się przed nami jezdnię, szczękę ma zaciśniętą i wydaje się w pełni skupiony na jeździe. Odkrzykuję starając się nadać głosowi mocy, czym zwracam na siebie uwagę chłopaka, na chwilę przerzuca na mnie spojrzenie, ale zaraz wraca nim na drogę.
— Jak się wabi? — pytam.
Cisza, która się ciągnie już naprawdę zaczyna mnie przytłaczać. Lionel długo nie odpowiadana, więc już otwieram usta, bo coś dodać, ale mnie ubiega.
— Merlin. — Jego odpowiedź jest krótka i zwięzła, ale bas jego głosu i ton jakim wypowiada imię psa trochę mnie przeraża.
— Ładnie — komplementuje szczerze.

CZYTASZ
Ani żadnej rzeczy, która jego jest
RomanceGdy Lionel Firivian dochodzi do nowej szkoły i na wstępie obraża ulubioną książkę Aries Gordon, ta dwójka zaczyna ze sobą konkurować. Liczne kłótnie i nieporozumienia doprowadzają do sporych problemów. Każde z nich jest skryte i żadne nie chce pokaz...