Rozdział XIII

47 3 7
                                    

Aries
Wcześniej...

Postanowiliśmy z Thomasem wykorzystać nieobecność rodziców i zrobić sobie wspólny maraton filmowy, który szybko okazał się niewypałem, bo po długim skrolowaniu stron z filmami zdecydowaliśmy się na zmierzch. Mój brat przez cały seans komentował beznadzieją grę Kristen i naciąganą fabułę, ja postanowiłam się nie mieszać i po prostu z cierpliwością wysłuchiwałam jego narzekań. Pod koniec drugiej części zasnął, więc aktualnie na wpół leżę z jego głową na kolanach i delikatnie gładzę jego włosy. Sięgam po telefon i robię nam zdjęcie, które zapewne niedługo znajdzie się w naszym albumie, bo tak, mam album z naszymi wspólnymi zdjęciami, którego kolekcjonowanie zapoczątkowali nasi dziadkowie, a teraz to nasze zadanie. Przy okazji wysyłam owe zdjęcie na grupę.

Shelia: Masz idealną okazję do zabójstwa.
Allin: Obok ciebie leży poduszka, powinna się nadać.

Wywracam oczami na ich zachowanie i śmieję się cicho.

Leila: Idioci...
Leila: Słodko wyglądacie <3

Allin: Zero z wami rozrywki...
Ja: Kusząca propozycja z tym zabójstwem, strzeżesz się All, bo z chęcią wypróbuję sposób na to tobie.
Allin: ...
Leila: A co oglądacie?
Ja: Zmierzch
Allin: X KURWA D
Shelia: Coś ci nie pasuje All?
Allin: Ależ nic kochana, mnie wszystko pasuje.
Shelia: No ja myślę.
Allin: Chyba Collinowi tak bardzo film przypadł do gustu, że aż zasnął.
Shelia: No tak, bo te wasze idiotyczne strzelanki są ciekawsze.
Allin: A żebyś wiedziała, żadnych "romansów".
Shelia: NU-DA.
Allin: No tak, bo oglądanie jak jakiś chory typ dusi się na sam widok nowej dziewczyny w szkole jest normalne.
Shelia: OGLĄDAŁEŚ TO?!
Allin: ...

Odkładam telefon i powracam do oglądania tego wybitnego arcydzieła.

Na ekranie pojawiają się już sceny z ostatniej części, kiedy słyszę dźwięki z podjazdu. Automatycznie się spinam i czym prędzej zaczynam szturchać Toma, żeby się obudził, ale on zamiast tego mruczy coś tylko pod nosem i obraca się na drugi bok. Szturcham go mocniej, bo nie mamy zbyt dużo czasu.

— Tom, wstawaj.

On w odpowiedzi jęczy męczeńsko.

— Jeszcze chwilka.

No tak zapomniałam, wybudzenie mojego barta, to naprawdę ciężkie zadanie, nawet jego budziki są w tym przypadku bezradne.

— Rodzice wrócili — mówię już zdenerwowana, bo naprawdę nie mamy zbyt wiele czasu.

I te dwa słowa są jak kubeł zimnej głowy, Thomas od razu podnosi się do siadu i próbuje ogarnąć swoją twarz, żeby nie wyglądać jakby dopiero co wrócił z krainy morfeusza. Ja natomiast czym prędzej wyłączam telewizor. Thomas rzuca się na stojący obok kanapy fotel i wlepia spojrzenie w wyświetlacz swojego telefonu.

Mija długa pełna napięcia chwila, nim drzwi wejściowe się otwierają i do domu wchodzą nasi rodzice. Nabieram ciężko powietrza starając się zbytnio nie denerwować. Rodzice pozbywają się ubrań wierzchnich i zostawiając bagaże do odniesienia dla pomocy domowej, a następnie wchodzą do salonu, w którym zastają mojego brata siedzącego na fotelu i mnie na kanapie z podręcznikiem od algebry w rękach. Udając, że dopiero teraz zauważamy ich obecność podnosimy wzrok znad swoich zajęć. Wzrok mamy jest wlepiony we mnie, a tata wpatruje się w Thomasa.

— Co ty masz na sobie? — pyta mama, a swoje słowa kieruje do mnie, w jej głosie wyraźnie pobrzmiewa kpina.

Opuszczam wzrok na swój strój i w istocie nie jest on zbyt wyjściowy, bo ciemno-zielony dres z nadrukiem jednego z rockowych zespołów nie prezentuje się korzystnie. Nie zmienia to faktu, iż jesteśmy w domu i nie miałabym, gdzie się stroić.

Ani żadnej rzeczy, która jego jestOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz