Rozdział XXI

33 2 60
                                    

Aries

Niezręczna cisza trwa już naprawdę długo. Ja siedzę na krześle, które zostałam zmuszona zająć, a Lionel utkwił we mnie swoje zimne spojrzenie. W końcu nie wytrzymuje i odwracam wzrok. Wyciągam z torby rzeczy potrzebne nam do wykonania projektu, założyłam, że nasza praca będzie w formie prezentacji, więc zabrałam ze sobą laptop. Lionel chyba pomyślał o tym samym, bo zaraz podchodzi do stojącego na końcu długiego stołu komputera i coś w nim grzebie. Włącza też rzutnik, a obraz z komputera zaraz pojawia się na rozstawionym obok białym płótnie. Ja w tym czasie włączam swoje urządzenie, ale nie za bardzo wiem co mam dalej robić, więc zaczynam bawić się pierścionkami nasuniętymi na palce.

Twarz chłopaka w momencie, kiedy podnosi na mnie wzrok nie wyraża praktycznie nic. Dostrzegam coś w jego turkusowych tęczówkach, ale nie udaje mi się odgadnąć co to, bo spuszcza wzrok z powrotem na monitor.

Co ci siedzi w głowie Firivian?

Ręce mi się trzęsą, więc zaciskam je na udach. Przestań się tak denerwować Aries. Nie masz czym!

Niestety słowa motywacji nie działają, więc wbijam palce mocniej w uda, mając nadzieję, że ból odwróci uwagę od bałaganu w mojej głowie.

To tylko zwykły projekt. Zrobicie go, może trochę się posprzeczacie i wrócisz spokojnie do domu.

Biorę głęboki wdech, ale staram się to robić cicho, bo nie chcę zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi Firiviana, który cały czas stoi pochylony nad komputerem.

Kiedy emocje troszkę słabą, poprawiam się na krześle, co ku mojemu nieszczęściu sprowadza na mnie uwagę chłopaka.

Czy on może przestać mrozić mnie wzrokiem z łaski swojej?

— Jakieś pomysły na wybrnięcie z tego chujowego tematu? — odzywa się nagle, niemal podskakuję na krześle, bo akurat skupiłam swoją uwagę na bardzo interesującej teksturze mojego podręcznika od angielskiego.

Milczę nie mogąc zmusić strun głosowych do współpracy. Firivian patrzy na mnie intensywnie, co wcale nie polepsza mojej sytuacji. Odchrząkuję, kiedy on unosi brew, chyba zniecierpliwiony już moim milczeniem.

— Cóż, pomyślałam, że podanie przykładu Anne Shirley i Mateusza Cuthberta oraz ich relacji jako tej dającej szczęście, będzie dobrym pomysłem — proponuję cały czas unikając jego natarczywego spojrzenia, które non stop we mnie wbija.

— Nie ma szans — komentuje tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Unoszę brwi. O nie kolego, tak się nie będziemy bawić.

— Niby dlaczego? — pytam uparcie.

Chłopak wywraca oczami i podchodzi kilka kroków bliżej mnie.

— Już ci kiedyś mówiłem, że ta książka to gówno — odpowiada, a zaraz uśmiecha się wrednie. — Czyżbyś zapomniała Aries Gordon?

Spinam się. Jakbym mogła o tym zapomnieć. Nie daje mu jednak satysfakcji, że mnie zgasił. Uśmiecham się na pozór wesoło, ale to aż nazbyt oczywiste, że nie ma w tym ani odrobiny wesołości.

— W takim razie — zakładam ramiona na piersi i odchylam się na krześle — co proponujesz Lionelu Firivianie? — Robię wymowny nacisk na jego imię i nazwisko.

Coś w jego spojrzeniu się zmienia, nie wiem niestety co to takiego.

On również zakłada ramiona na torsie.

— Romeo i Julia — odpowiada zdecydowanie.

Niemal prycham.

— Proponujesz romans? — dziwię się, a w moim tonie pobrzmiewa odrobina drwiny.

Ani żadnej rzeczy, która jego jestOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz