Rozdział XXVII

15 1 4
                                    

Aries

16.07.2011 r..

— Nie złapiesz mnie! — po domu rozlega się głos mojego braciszka.

Rozglądam się próbując zlokalizować miejsce, z którego dochodzi jego głos. Tomi wspina się na kilka pierwszych schodków z dolnego piętra w momencie, kiedy ja wychylam się zza barierki. Gdy mnie dostrzega wystawia mi język i zaraz z powrotem biegnie w głąb parteru. Trzymając się barierki zbiegam po schodach. O mało się na nich nie potykam, ale udaje mi się dotrzeć na dół w całości. Thomas wychyla się zza framugi drzwi, śmieje się głośno i ponownie znika z mojego pola widzenia. Postanawiam, zajść go z drugiej strony, więc najciszej jak potrafię docieram do drugich drzwi również prowadzących do salonu. Wychylam lekko głowę, by zobaczyć, jak Tomi czai się na mnie z fotela, z którego jest idealny widok i punkt ataku na wejście, przez, które chwilę wcześniej wyglądał.

W końcu wyskakuję ze swojej kryjówki. Thomas mnie zauważa, ale nie zdąża uciec.

— Mam Cię! — krzyczę, po tym jak dotykam go w ramię.

Tomi jęczy niezadowolony, ale zakrywa sobie oczy dłonią.

— Jeden... dwa... — zaczyna liczyć, a ja powstrzymując śmiech wybiegam z salonu i kieruję się do kuchni. — Pięć... sześć... — słyszę, kiedy kucam za wyspą kuchenną. — Pałka zapałka, dwa kije Kto się nie schowa, ten kryje! — woła Tom i słyszę, jak wychodzi z salonu. — Znajdę Cię Diana!

Zakrywam sobie usta dłonią, aby mój śmiech nie zdradził mojej kryjówki. Thomasami dłuższą chwile zajmuje znalezienie mnie, ale kiedy już rozmyślam nad zmianą ukrycia, on wyskakuje zza wyspy.

— HA! Mam Cię Didi!

Zaczyna kierować się w moją stronę, ale ja jestem szybsza, bo w porę udaje mi się wstać i okrążyć blat tak, abyśmy stali naprzeciw siebie.

Tomi mruży oczy przyjmując postawę bojową, a ja zaczynam śmiać się z jego miny. Wykorzystując moment jego nieuwagi odwracam się i uciekam z kuchni, jedyne miejsce, do którego ucieczka wydaje się sensowna jest jadalnia, do której docieram kilka sekund później. Mama i tata siedzą przy stole, mama przegląda jakieś gazety z ładnie ubranymi Paniami na okładkach, a tata wpatruje się w ekran swojego laptopa. Nie przyglądam im się długo, bo zaraz słyszę za sobą szybkie kroki brata, więc podbiegam do stołu, a on zaraz pojawia się w pomieszczeniu. Uśmiecha się do mnie chytrze i niemal od razu biegnie w moją stronę. Kiedy chce mnie dotknąć skutecznie odskakuję w bok, a on traci równowagę i wpada na stojący z nim stół, na którym stoją dwa kubki z gorącym, śmierdzącym napojem.

Kiedy płyn wylewa się na mojego brata, a on zaczyna krzyczeć rodzice podrywają na nas wzrok. Cofam się o krok i zakrywam usta dłonią. Tomi zaczyna płakać próbując strzepać z siebie wrzątek.

Tatuś podrywa się z miejsca i chwyta Thomasa za ramię odsuwając go on wylanego napoju. Mój braciszek nieco się uspokaja, ale po jego policzkach, dalej spływają łzy.

Zbliżam się o kilka kroków do Tomiego.

— Przepraszam... — szepczę. — Nic ci nie jest Tomi? — pytam i wystawiam dłoń chcąc go dotknąć, ale nim zdążam to uczynić, tata odpycha mnie mocno, od brata. Tak mocno, że upadam na tyłek.

Podrywam głowę na tatę, który właśnie wykręca ucho mojego brata. Rozszerzam oczy. Nie wiem co się dzieje. Oczy mojego braciszka ponownie zachodzą łzami.

— On ma na imię Collin, nie Thomas, a ty Aries, a nie Diana! — krzyczy tata. Zaciskam oczy i zatykam uczy dłońmi na głośność jego głosu.

To jest nasza pierwsza noc w domu rodziców, dlaczego tata na nas krzyczy? Dziadek nigdy nie krzyczał, gdy coś zniszczyliśmy.

Otwieram powoli oczy. Widzę, jak tata rozpina klamrę swojego pasa do spodni. Gorąco mu? Dlatego chce ściągnąć spodnie? To, dlaczego nie ściągnie tej grubej marynarki? Przecież tu wcale nie jest tak ciepło.

Tatuś składa go na pół i zaraz słyszę jak skórzany materiał przecina powietrze, a potem mocno rozbija się o mojego brata. Z ust braciszka wydobywa się wrzask. Ja też zaczynam płakać. Dlaczego tatuś go krzywdzi.

— W tym domu nie będę tolerował płaczu! — krzyczy nim zamachuje się kolejny raz.

Patrzę wprost w oczy mojego brata. Widzę jak bardzo się boi. Spuszczam wzrok na jego spodnie, na których pojawia się mokra plama, a chwilę później na podłodzie tworzy się żółta kałuża.

— Tatusiu przestań — mówię, a mój głos drży. — Go to boli.

Tata nawet na mnie nie patrzy, kiedy kolejny raz uderza Tomiego. Dlaczego nie mogę tak na niego mówić? Babcia i dziadek, zawsze go tak nazywali.

Dlaczego Thomas się posikał, przecież potrafi korzystać z toalety? Dlaczego tata go uderza? Dlaczego mamusia nie odrywa wzroku od gazety? Dlaczego tej nocy Tomi nie może spać na plecach? 

.ZKZ.

Ani żadnej rzeczy, która jego jestOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz