Lionel
Pytający wzrok mojego taty jest pierwszą rzeczą, którą dostrzegam zaraz po przekroczeniu progu kuchni po powrocie. Po tym jak odwiozłem Aries do domu zrobiłem sobie objazdową wycieczkę po Widnylaid tylko po to, by trochę ochłonąć. Ta dziewczyna miesza w moim życiu i za grosz mi się to nie podoba. Nie mogę jednak narzekać, sam tego chciałem, to teraz mam.
— Co się stało? — zagaja tata, kiedy podchodzę do lodówki, by wyciągnąć z niej pitny jogurt.
Opieram się o blat kuchenny po przeciwnej stronie wyspy, przy której siedzi tata.
— Połamałem jej okulary — oznajmiam, na co tata marszczy brwi i zaraz parska śmiechem.
— Połamałeś jej okulary? — upewnia się, a ja kiwam głową. — Czyli dlatego odwiozłeś ją do domu — domyśla się, ale ja i tak ponownie kiwam głową, by miał pewność. — Oh, synu jesteś tak samo niezdarny w podrywaniu jej, jaki ja byłem, kiedy starałem się o względy twojej mamy.
— Wcale jej nie podrywam — zaprzeczam od razu. — Leżały na krześle, a ja ich nie zauważyłem.
Tata ponownie się śmieje i kręci głową.
— Ja kiedyś przez przypadek zalałem twojej mamie jedną z jej ulubionych książek, przez miesiąc się na mnie dąsała, a ja kupowałem jej różne wydania tej książki, żeby się od obraziła — wspomina.
—Ile mieliście wtedy lat? — zaciekawiam się.
Tata chwilę się zastanawia nim odpowiada:
— Chyba szesnaście, ale wiesz twoja mama była śliczna i wielu chłopaków się za nią oglądało, nie mogłem pozwolić, by skreśliła mnie z listy.
Kącik ust drga mi nieco do góry, co tata chyba zauważa, bo jego uśmiech się poszerza.
— Ty też nie trać czasu z tą Aries, śliczna z niej dziewczyna i wydaje się poukładana.
Krzywię się.
— Nie szukam dziewczyny — zapewniam i biorę łyk jogurtu, którym zaraz zaczynam się krztusić, bo jest obrzydliwy.
Podbiegam do zlewu i wypluwam napój. Nabieram na dłoń trochę wody, by przepłukać nią usta.
— Co ci? — pyta tata podchodząc do mnie.
Zakręcam kran i biorę do ręki butelkę od jogurtu, a kiedy dostrzegam obrazem wszystko staje się jasne.
Na etykiecie widnieje soczysty ananas.
Fu.Tata marszczy brwi widząc moją reakcje i bierze ode mnie butelkę, by zaraz się zaśmiać.
— No tak, ananas — posyła mi uśmiech, na co ja morduję go wzrokiem. — Jak byłeś mały i kupowaliśmy ci żelki, to wysypywałeś je i odkładałeś te anansowe.
— Do tej pory tak robię — mruczę, na co tata śmieje się głośno.
— Niektóre rzeczy się nie zmieniają.
— Ty do tej pory jesz frytki ze śmietaną — rzucam krzywiąc się z obrzydzenia. — Jak można to jeść z własnej nieprzymuszonej woli.
Tata parska głośno.
— Jak twoja mama była z tobą w ciąży, to uwielbiała to jeść i mi też kazała, więc tak się do tego przyzwyczaiłem, że aż mi posmakowało. Mamie po ciąży to zbrzydło, a ja kocham to do tej pory.
Kręcę głową unosząc kącik ust i wyrzucam jogurt do śmietnika. Niech przebywam tak gdzie jego miejsce. Bo wszystko co zrobione z ananasów powinno przestać istnieć.

CZYTASZ
Ani żadnej rzeczy, która jego jest
RomanceGdy Lionel Firivian dochodzi do nowej szkoły i na wstępie obraża ulubioną książkę Aries Gordon, ta dwójka zaczyna ze sobą konkurować. Liczne kłótnie i nieporozumienia doprowadzają do sporych problemów. Każde z nich jest skryte i żadne nie chce pokaz...