Aries
W poniedziałek Lionel nie zjawia się na pierwszej lekcji w przeciwieństwie do Thomasa, który wyjątkowo w niej zawitał. Jego ręka dalej jest w niezbyt dobrym stanie, więc musiałam znosić jego obecność również w trakcie drogi do szkoły. Znosić, bo dalej jestem na niego obrażona. Po próbie przeproszenia mnie przed balem nie ponowił swoich działań, a mi jest zwyczajnie przykro, że tak postąpił, więc uporczywie staram się go ignorować.
Pierwszą lekcje Angielskiego spędzam zżerana przez poczucie winy i wyżyty sumienia. Co i rusz zerkam na wolne miejsce obok mnie, które zazwyczaj zajmuje ten irytujący brunet. Czuję się naprawdę źle, bo postąpiłam bardzo nie fair w stosunku do niego. Kiedy ja byłam załamana i o mało go nie potrąciłam, nie dzwonił do mojego taty i nie skarżył na mnie. Co prawda zagroził, że zadzwoni na policję, ale mimo wszystko dał mi wybór. Nie jakiś bardzo korzystny, ale jednak wybór. A ja? Ja pożyczyłam jego telefon, bo sama nie miałam numeru do jego ojca i perfidnie bez jego wiedzy podkablowałam go ojcu. Teraz tego żałuję, ale jednocześnie nie wiem co innego mogłabym zrobić. Działałam po wpływem emocji, wystraszyłem się tego co się z nim działo i stwierdzałam, że akurat jego tata może okazać się pomocny. Było to z mojej strony hipokratyczne zagranie, bo sama bym nie chciała, by wpierdalał się w moje sprawy.
Zachodzę też w głowę, czy ojciec go jakoś dotkliwie ukarał, skoro dziś nie zjawił się w szkole. Gdzieś przez głowę przebiega mi myśl, że przecież nie każdy ma takie metody wychowawcze, jak mój tata, ale ta niepewność pozostaje.
— Aries? — Aż podskakuje na krześle na ten nagły dźwięk. Ponoszę wzrok na stojących nade mną Leile i Allina, którzy marszczą brwi na moją reakcje.
Rozglądam się wokół siebie i zauważam, że większość osób już wyszła, albo właśnie pakuje swoje rzeczy, a ja siedzę z długopisem w dłoni, która zwisa nad pustą kartką. Pootrząsam głową i podnoszę się z miejsca, by spakować swoje rzeczy.
— A ty co tak bujasz w obłokach co? — pyta Leila, kiedy w końcu jako ostatni opuszczamy salę lekcyjną.
— Może się zakochała. — Allin porusza zabawnie brwiami, za co dostaje od Leili kuksańca w bok. — No co? Każdy ma prawo do miłości — odpowiada i zarzuca mi rękę na ramiona. — To co? Zakochałaś się?
Wywracam oczami i poprawiam zsuwającą się z ramienia torbę.
— Nie, nie zakochałam się — odpowiadam i wciskam na usta delikatny uśmiech, choć nieszczery, bo jestem zbyt zmęczona, by wysilić się na coś szczerego.
Allin zabiera rękę z mojego ramienia i łapie się za serce.
— Ała! Wiesz co Aries? Jesteś okropna, moje serce należy tylko do Ciebie, a Ty je tak okrutnie miażdżysz — lamentuje, na co z Leilą parskamy śmiechem.
— Kochałeś ją też w sobotę jak bajerowałeś tą jak jej było — Leila głaszczę się po brodzie udając, że się zastanawia — Lilia, Lidia...
— Laila — podpowiada jej i udaje jakby mówiła mu najgorsze oszczerstwa, ale widzę, jak powstrzymuje śmiech.
— Właśnie! Laila. Przykro mi to mówić, ale chyba twoje uczucia do Aries wcale nie są takie stałe. — Dumna z siebie blondynka zakłada ramiona na piersi i uśmiecha się do Allina triumfalnie, kiedy podchodzimy do kanap.
Allin wywraca oczami i opada z westchnięciem na kanapę od razu zarzucając rękę na jej oparcie.
— Chyba muszę Cię uświadomić droga Leilo, w tej smutnej szarej rzeczywistości, ale istnieje coś takiego jak otwarte związki i w takim właśnie znajdujemy się z Aries.

CZYTASZ
Ani żadnej rzeczy, która jego jest
RomanceGdy Lionel Firivian dochodzi do nowej szkoły i na wstępie obraża ulubioną książkę Aries Gordon, ta dwójka zaczyna ze sobą konkurować. Liczne kłótnie i nieporozumienia doprowadzają do sporych problemów. Każde z nich jest skryte i żadne nie chce pokaz...