Rozdział 7: Milan

192 8 0
                                    

Ze łzami w oczach stałam przed blokiem w którym mieszka moja przyjaciółka. Stała na samej krawędzi dachu. Za nią stoją ratownicy medyczni starający się uspokoić Larę, a na dole była poduszka powietrzna w razie kiedy by spadła. 

Dziewczyna cofnęła się. Już miałam nadzieje, że tego nie zrobi, ale po chwili zauważyłam spadające ciało z innej strony budynku.

Lara popełniła samobójstwo..

Z mojego okropnego snu wybudził mnie dźwięk budzika. Snu, który niestety miał miejsce. Jeszcze minuta, a bym chyba zeszła na zawał z tych emocji. 6:31 Wstałam i weszłam do garderoby żeby ubrać się w wygodne ciuchy do biegania. Założyłam czarne leginsy oraz bluzę, do kieszeni włożyłam telefon, a do uszu słuchawki z muzyką. 

Zeszłam na dół, a w kuchni się już świeciło. Podeszłam żeby napić się trochę wody. 

- O hej, Melanie! - Usłyszałam głos Lucy.

- Hej idę biegać jak coś więc wrócę za jakieś trzydzieści minut, może czterdzieści. 

Napiłam się wody, ubrałam adidasy i wyszłam z domu. 

Wróciłam do domu po równo trzydziestu sześciu minutach. Byłam wykończona, jednak muszę się wziąć za siebie i nie robić długich przerw bo kondycja spada.

Weszłam do środka i skierowałam się do kuchni, żeby wypić kawę i może coś zjeść. Kiedy weszłam do kuchni, byli tam wszyscy. Milan, Miley, David, Liam, Lucy, Camilla i ojciec. Nigdy nie widziałam ich wszystkich w kuchni tak szczerze, jedyny moment gdy byli w jednym pomieszczeniu to posiłki. 

- Hej wszystkim! - Przywitałam się wchodząc do środka. 

Nikt nie odpowiedział. Czemu? Nie wiem. Stwierdziłam, że nie będę ich męczyć, więc zaparzyłam kawę i z kubkiem wyszłam z kuchni. 

Weszłam do łazienki, a kubek zostawiłam na biurku w pokoju. 

Zdjęłam z siebie sportowe ubranie i weszłam pod ciepłe strumienie wody. Umyłam całe ciało i wyszłam. Zajęło mi to około piętnastu minut. 

Owinięta zielonym ręcznikiem wyszłam i najpierw podeszłam wziąć kubek z już letnim napojem i skierowałam się do garderoby. 

Założyłam przyszykowane przez siebie wczoraj ubrania, a do tego wyjęłam jeszcze kurtkę na motor. Na szyi zapięłam łańcuszek z motylkiem, a na nadgarstki wsunęłam dwie moje ulubione bransoletki. Jedna to stara bransoletka mojej byłej przyjaciółki - Lary, zaplatana z czerwonego sznurka z małą koniczynką, a druga to złota z trzema serduszkami. Dostałam ją na trzynaste urodziny od mojego rodzeństwa. Dwa z nich są odpinane, a jedno jest na stałe. 

*wspomnienie* 

- Wszystkiego najlepszego dziewczyny! - Zawołał nasz brat. - Tu prezenty od waszego ulubionego brata. - Zaśmiał się głośno. 

Otworzyłam pudełko, w którym leżała złota bransoletka z jednym serduszkiem, a obok niej dwa woreczki. Każdy miał podpis imienia mojego rodzeństwa. 

Po otworzeniu ujrzałam dwa następne serduszka, na każdym z nich była wygrawerowana literka M i numer 1 bądź 3. 

Pomalowałam się, a włosy spięłam w niskiego luźnego koka, po to żeby zmieścił się pod kask no i żeby było mi wygodnie w szkole. 

Dopiłam do końca kawę i chwile poprzeglądałam Instagrama, a kiedy za zegarze wybiła ósma trzydzieści wstałam i spakowałam plecak na dzisiaj. Nie miałam tylko długopisu, ale to się załatwi. 

Ostatnia nadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz