Rozdział 18: Dwadzieścia trzy dni

152 8 0
                                    

Od mojego wyjścia ze szpitali minęły następne trzy tygodnie. Wszystko w miarę wróciło do normy. No prawie wszystko..

Przez pobyt w szpitalu myślałam, że nie będzie tak źle, ale przestałam w to wierzyć po powrocie do domu. Domu.. Zależy czy mogę go tak nazwać. Ostatnio moje stosunki z rodziną się pogorszyły i to dużo. Z Liamem jak nie miałam tak dalej nie mam kontaktu. David się do mnie odzywa tylko wtedy kiedy musi. Miley też ostatnio się do mnie nie odzywa. Patrzy się na mnie jakoś dziwnie i omija szerokim łukiem. Z Milanem kontakt jakiś tam mam, ale dupy nie urywa. Z ojcem też nie mam, a tym bardziej z Lucy. Jedyna osoba, z którą rozmawiałam do nasza gosposia - Camilla.

Zaczęłam się ostatnio zastanawiać czy  ten "dom" na pewno nim jest. Jak na początku przyjazdu myślałam, że może przyzwyczaję się do sytuacji, ale chyba jednak nie. Ten dom nie należał do mnie, tak samo jak ja do niego. Mój dom był i jest w naszym małym mieszkanku oddalonym o kilkaset kilometrów stąd.

Wróciłam do szkoły kilka dni po powrocie do mniemanego "domu". Tam wszyscy napatrzyli się na mnie jakby zobaczyli ducha. Może i tak było? Nie oszukujmy się byłam blada jak ściana, ale cóż życie. Wszyscy mi wmawiali, że to przez anemie, ale zaczynałam w to wątpić. Nawet jeżeli przyczyniło się to do mojego stanu to na pewno nie tylko to.

W ostatnim czasie zbliżyłam się nieco do Lukasa. Nie wiem czy mi się to podobało czy nie ale to była jedyna osoba z mojego otoczenia, która chciała ze mną rozmawiać, więc czemu nie, raz się żyje.

Siedziałam teraz na kanapie i czekałam na Lukasa.

Oglądałam teraz jakiś losowy film romantyczny zajadając się jakimiś chipsami, które znalazłam w szafce.

*Wiadomości z: Luke*

L: Będę za 10minut chcesz coś że sklepu?

Ja: Nie dzięki

Odpisałam chłopakowi i dalej oglądałam film. Nawet się nie zorientowałam, a w domu rozbrzmiał dźwięk domofonu.

Wstałam i szybkim krokiem podeszłam do drzwi. Przekręciłam klucz i pociągnęłam za klamkę.

- Cze.. - Przerwałam widząc za drzwiami dwóch z kolegów Davida.

- Jest David? - Zapytał jeden.

- Tak. - Powiedziałam i wpuściłam chłopaków do środka.

Podeszłam do schodów i krzyknęłam do bruneta.

- David, ktoś do ciebie!

- Kto?! - Odkrzyknął.

- Nie wiem, podnieś swoje cztery litery i zejdź to się dowiesz!

Zostawiłam ich i wróciłam do salonu.

- Melanie, chodź tu!

- Po co?!

- Po gówno! Chodź tu!

- Jezu idę no. - Powiedziałam po nosem i skierowałam się do przedpokoju.

Ostatnia nadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz