Rozdział 10: Zły sen

183 10 6
                                    

- Mogę wejść? - Zapytał niepewnie David.

- Tak wchodź. - Podniosłam się do siadu i okryłam kołdrą. 

- Chcesz mi to jakoś racjonalnie wytłumaczyć? Dlaczego się ścigasz?

Czy mam przed nim pokazywać swoją kolejną słabość i otworzyć się przed nim jeszcze bardziej? Nie, to jednak nie jest dobry pomysł. 

- Ale proszę nie mów ojcu.

- No nie wiem..

I wtedy wpadłam na pomysł.

- Pamiętasz jak się ścigaliśmy?

Chłopak kiwną głową, a ja kontynuowałam.

- Wygrałam, więc wykorzystam teraz tę przysługę i masz nic nie mówić o tym ojcu. - Powiedziałam stanowczo.

Chłopak westchnął i się zgodził.

- Dobra, ale pod warunkiem, że wytłumaczysz mi czemu się ścigasz, albo chociaż kiedy zaczęłaś, cokolwiek.

No to jednak nie mam wyboru...

Kiwnęłam niechętnie głową.

- Jak mieszkaliśmy jeszcze w starym mieście, miałam tam przyjaciółkę Larę. Ona w dzień moich urodzin.. - Do oczu zaczęły mi napływać łzy.

- No spokojnie, mamy czas, wdech i wydech. - Usiadł na łóżku przede mną.

- Lara.. w dzień moich urodzin.. popełniła.. samobójstwo.. - Z moich oczu zaczęły spływać łzy. - Do teraz w nocy mam sny związane z tą sytuacją. Kiedy ona.. no wiesz..

- Spokojnie. - Powiedział cicho, lekko przybliżając się do mnie.

- Wtedy rzuciłam wszystko co było z nią związane, żeby jak najmniej rzeczy mi o niej przypominało. Jedną z tych rzeczy był taniec. Do teraz żałuję że odpuściłam go sobie, ale znalazłam wtedy nowe hobby jak to można tak nazwać. Wyścigi.

Chłopak cały czas uważnie mi się przyglądał co było dziwne. Nie spodziewałam się ze łamacz kobiecych serc, który zapewne bierze je na jedną noc i się nią nudzi umie tak dobrze słuchać.

- Zaczęłam wtedy się ścigać. To była taka odskocznia od rzeczywistości. - Przerwałam na chwilę przypominając sobie co jest dalej, na samo wspomnienie tego z moich oczu napłynęły łzy, zaczęłam płakać, a dodatkowo moja prawa ręka zaczęła się trzęść.

- Hej, młoda jestem tu.. Cii już dobrze, jestem tu słyszysz? - Powiedział przytulając mnie do swojego torsu, opierając swoją brodę na czubku mojej głowy. - Jak nie chcesz mówić to nie mów, do niczego cię nie zmuszam.

- Nie.. nie o to chodzi.. - Wyprostowałam się. - Potem po kilku miesiącach przerwałam, a potem.. potem śmierć.. - No i zaczęłam się trząść jeszcze bardziej i płakać.

- Ejejej młoda, spójrz na mnie. - Powiedział łapiąc mnie za podbródek. Kiedy siedziałam już prosto w stronę bruneta, ten znowu przytulił mnie do sobie, jedną ręką gładząc mnie po plecach, a drugą po głowie. - Cii..

Po chwili ciszy znowu lekko uwolniłam się z uścisku i dokończyłam mówić starając się nie popaść w atak histerii.

- Po śmierci.. mamy.. - Przełknęłam ślinę, a w oczach znowu stanęły łzy. - Znowu zaczęłam jeździć.., a potem tutaj przez przypadek natknęłam się na jakiegoś gościa, który pokazał mi że tutaj też są wyścigi.

Odetchnęłam z ulgą, kiedy skończyłam mówić. Co prawda opowiedziałam mu to w bardzo okrojonej wersji, ale mam nadzieję, że zrozumiał.

- Mogę się ciebie jeszcze o coś spytać? - Zapytał niepewnie brunet, a ja skinęłam głową. - Od kiedy.. masz, no.. ataki paniki czy jakie tam są. - Zapytał jąkając się. Nie wiem czemu, ale dla mnie było to bardzo słodkie.

Ostatnia nadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz