Rozdział 27: Pierwsze próby

106 11 0
                                    

*POV William*

Wychodząc z pokoju Melanie skierowałem się od razu do garażu.

Czemu ona nie może być grzeczna i się nie po prostu słuchać? Co jest w tym takiego trudnego?

Wsiadłem do samochodu i jechałem w stronę domu Nathana. Był to mój najlepszy i jedyny bliższy przyjaciel, a zarazem wspólnik w biznesach.

- Cześć Will, co się sprowadza w moje skromne progi? - Zapytał otwierając drzwi od jego apartamentu.

Nathan mimo, że jest tylko rok starszy to ma już żonę i dziecko w drodze.

- Część, przeszkadzam? Bo mam sprawę.

- Nie no wchodź, Emmy nie ma, jest u przyjaciółki.

- Spoko, zajmę tylko chwilę.

Razem usiedliśmy w salonie na białej, miękkiej kanapie. Jego mieszkanie jest w dość stonowanych kolorach. Biel, granat i czerń.

Nath postawił przede mną kubek z kawą. Podziękowałem skinięciem głowy, a kiedy usiadł on obok mnie zacząłem.

- Chodzi o Melanie.

- Co się stało?

- Chodzi o te sprawę, z jej matką. - Wziąłem głęboki wdech. - Przecież jak ona się dowie prawdy to mnie znienawidzi. Boję się, że jej ojciec będzie chciał odzyskać córkę i jej to powie. A poza tym, ona i tak mnie już nienawidzi. 

- Stary spokojnie. Damy radę.

Rozmawialiśmy jeszcze chwilę.

- Mówiłem ci, że to będzie trudne. Stary, to, że ty wiesz o niej więcej niż ona sama pewnie, to nie działa w dwie strony. Musisz dać się jej poznać.

- Właśnie okazuje się, że jej nie znam! Dowiedziałem się dzisiaj, że jeździ na motorze.

Przyjaciel popatrzył się na mnie zszokowany. Zareagował tak samo jak ja na tę informację. 

- Ona? - Skinąłem głową, a ten lekko prychnął. - No tego się nie spodziewałem się. 

Po skończonej rozmowie podziękowałem i pożegnałem się z Nathanem po czym wyszedłem z mieszkania.

Wsiadłem ponownie do swojego auta i zanim wróciłem do domu podjechałem jeszcze do sklepu po kawę, ponieważ dzisiaj rano wypiłem ostatnią porcję oraz po jakieś słodycze dla Melanie. Jakoś trzeba się przypodobać, nie?

Zaparkowałem w podziemny garażu. Zabrałem wszystkie zakupy i wszedłem do części mieszkalnej.

Nie pukając cicho otworzyłem drzwi. Rozejrzałem się po pokoju nie mogąc znaleźć dziewczyny. Zauważyłem ją stojącą przy lustrze. Miała podciągnięty golf do góry, a spodnie lekko upuszczone. Wolną ręką błądziła po chudym brzuchu.

- Kochanie?

Ta ocknęła się z amoku i szybko zapięła spodnie, a koszulkę zsunęła w dół.

- Mówiłam ci, żebyś tak na mnie nie mówił. - Skarciła mnie patrząc na swoje stopy. Jej głos był bardzo cichy. Czy on płakała?

- Coś się stało?

Pokręciła głową. Coś się stało.

- Melanie. - Podszedłem do niej. Dzieliło nas może z pół metra. - Co się stało?

- N-Nic.

- Melanie, proszę, nie kłam.

Ponownie pokręciła głową.

Ostatnia nadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz