Jane od dziecka miała twardy sen. Nic nie było w stanie jej obudzić, nawet grzmoty, deszcz czy walenie w drzwi.
Scarlett po kolejnej próbie dobicia się do swojej współlokatorki, wkurzona nacisnęła gwałtownie klamkę i weszła do sypialni panny Brumby. Kobieta oddychała spokojnie, okryta kołdrą po samą szyję i poduszką na twarzy. Rudowłosa wielokrotnie widziała śpiącą przyjaciółkę, ale nigdy nie potrafiła zrozumieć, jak ona mogła spać bez dostępu do powietrza.
Jane wymruczała coś niezrozumiałego spod poszewki, a jej koleżanka przewróciła oczami i ruszyła w stronę łóżka.
- Jane, obudź się! - krzyknęła nad jej głową i lekko potrząsnęła za ramię. - Jane! - Mocniej szarpnęła odkrytą kończyną, z której zsunął się rąbek kołdry. - Jane, do cholery jasnej, bo zaraz stracę cierpliwość! - krzyknęła jeszcze głośniej i zrzuciła pierzynę z łóżka.
Ciche jęki i pomruki wypadały spod poduszki, którą panna Brumby mocniej przycisnęła do twarzy. Zwinęła się ciaśniej w kłębek, ponieważ krótka koszulka i majtki nie osłoniły jej przed zimnem.
- Jane! Jane! Jane! - Jak zdarta płyta powtarzała cały czas nad głową blondwłosej. Sięgnęła po największą broń przeciwko śpiochom.
Niczego nieświadoma barmanka wróciła do swoich snów, aż nagła fala łaskotek napadła na jej brzuch, talię i biodra. Odrzuciła poduszkę na bok i gwałtownie usiadła na materacu, odpędzając natarczywe dłonie koleżanki.
- Scar, przestań już! Dosyć! - Śmiała się przez łzy, z trudem odpychając atak. - Dobra, wystarczy! Zaraz umrę, jak nie przestaniesz, wariatko! - Ostatni raz krzyknęła ostatkiem sił, zanim w płucach zabrakło jej tlenu.
Scarlett zabrała ręce i z miną zwycięzcy spojrzała na dziewczynę, która przetarła twarz z resztek snu.
- Miło, że się obudziłaś, a teraz idź do drzwi i odbierz tę paczkę od kuriera.
Jane postawiła stopy na wykładzinie i wyciągnęła ręce w górę, aby wyprostować kości i mięśnie. Czuła jeszcze duże zmęczenie i dopiero po chwili dotarły do niej słowa współlokatorki.
- Jaka paczka? Jaki kurier?
- Nie wiem, co tam zamawiałaś, ale ten typek upiera się, że musi ją dostarczyć do rąk własnych - żachnęła się Scarlett, krzyżując ręce na piersiach.
Panna Brumby zaczęła się zastanawiać, czy to nadal był sen. Może obecność Scarlett w jej pokoju i jakiś kurier z niewiadomą paczką dla niej, to tylko iluzja stworzona na potrzeby jakiegoś bzdurnego snu. Szybko jednak pojęła, że nie był to wymyślony obrazek, a rzeczywistość.
- Wierz mi, ostatnie, o czym marzę to zakupy internetowe, więc niczego nie zamawiałam. - Przetarła twarz otwartą dłonią i ziewnęła w nią, gdy ta znalazła się przy ustach.
- To idź i spław go osobiście. Gość stoi tam już z dobre piętnaście minut. Idź, bo zaraz sąsiedzi będą głupio pytać.
Współlokatorka Scarlett wstała gwałtownie z łóżka, napędzana nagłą złością. Chciała się wyspać, aby nie odstraszać klientów w restauracji. Jej zmiana zaczynała się za kilka godzin, więc powinna jeszcze spać, a nie wychodzić do durnego kuriera.
Wsunęła różowe kapcie z futerkiem na stopy, które dorwała na przecenie i z bojową miną opuściła sypialnie. Dotarła do drzwi wejściowych i jednym, zamaszystym ruchem je otworzyła. Stanęła twarzą w twarz z mężczyzną po czterdziestce, który w pierwszej sekundzie stanął jak wryty, gdy zobaczył Jane. Nie spodziewał się zapewne ujrzeć młodej dziewczyny w samych majtkach, koszulce odkrywającej pępek i różowych kapciach. Zmierzył ją od góry do dołu, a zirytowana kobieta nie miała ochoty oglądać kolejnego napalonego mężczyzny.
CZYTASZ
DELIVERY
RomanceJane Brumby nie można zarzucić lenistwa. Młoda studentka architektury pracuje na dwa etaty, aby wspomóc babcię i spłacić długi brata. Derek Brumby chcąc dołożyć się do niewielkiego domowego budżetu, wplątał się w nieodpowiednie towarzystwo, przez kt...