W głowie Jane kłębiło się tyle pytań, a każde z nich naciskało na jej skronie, wywołując ból. Kiedy znajomy Scarlett potwierdził przypuszczenia Bumby, ona nie potrafiła już myśleć o niczym innym, jak tylko o prawdzie, która kryła się za hotelowymi drzwiami, przed którymi właśnie stała. Zanim uzyskała od recepcjonistki numer pokoju, w którym zameldowała się interesująca ją osoba, musiała się wiele natrudzić, aby kobieta go ujawniła. Jak widać numer z niespodzianką urodzinową, zdołał przekonać pracownicę.
Brumby stała przed drzwiami od pięciu minut, próbując przełknąć stres i niepokój. Wszystko w niej krzyczało, a serce biło niemiłosiernie szybko, jakby próbowało dogonić myśli. Wciągnęła w płuca potężną dawkę powietrza i wypuściła je powoli przez nos, zbierając się na odwagę, aby zrobić następny krok.
Wytarła spocone dłonie o spodnie i jedną z nich zapukała trzy raz w drzwi. W oczekiwaniu na reakcję schowała dłonie do tylnych kieszeni spodni, aby ukryć ich drżenie. Oczekiwanie było dla Jane torturą, która z każdą upływającą sekundą powiększała bałagan, który miała w głowie.
Na dźwięk przekręcanego zamka, po ciele blondynki przeszedł lodowaty dreszcz. Wszystkie włoski stanęły jej dęba, gdy klamka się poruszyła, a drzwi otworzyły się szeroko, ukazując niewysoką kobietę o czarnych włosach w workowatej bluzie i jeansach.
- Jane? - zapytała oniemiała, gdy jej zielone oczy rozpoznały dziewczynę. Wszystkie kolory odpłynęły z jej twarzy, a ciało napięło się jak struna. - C-co ty tutaj robisz?
- Ciebie też miło widzieć, Monick - mruknęła obojętnie Jane, chowając targające nią emocje za kamienną maską. - Nie wiedziałam, że postanowisz odwiedzić Kalifornię, a już na pewno więzienie. - Na dźwięk ostatniego słowa, brunetka wybałuszyła oczy i głośno wciągnęła powietrze przez nos. - Widzisz, chyba, jaki ten świat jest mały.
- Jane... ja... ja - jąkając się, wplątała drżącą dłoń we włosy i zacisnęła ją u nasady głowy.
- Musimy porozmawiać, Monick. I to teraz - oświadczyła poważnym tonem Jane. Prawda była już na wyciągnięcie ręki i nie zamierzała się wycofać.
- To nie jest najlepszy...
Słowa siostry Ivana zakłócił huk, a po nim donośny płacz dziecka, który sprawił, że ciało Jane stężało. Obie kobiety na kilka sekund spojrzały sobie w oczy. Jedna z przerażeniem, a druga z oszołomieniem. Monick pierwsza zerwała kontakt wzrokowy, znikając w głąb pokoju, a Jane przełknęła ciężką gulę w gardle i niepewnie przeszła przez otwarte drzwi.
Pokój był niewielki. Oprócz wąskiego korytarza i drzwi prowadzących zapewne do łazienki znajdowało się duże łóżko, szafa i dwa fotele. To, co zwróciło uwagę panny Brumby, to dziecięce zabawki na podłodze i rozłożony niebieski koc na łóżku, wokół którego leżały małe ubranka. Płacz i uspokajający głos Monick odwróciły uwagę dziewczyny od otoczenia. Czarnowłosa kołysała malca w ramionach, a gdy dziecko przestało płakać, położyła je na łóżku i podała małą książeczkę z obrazkami.
Monick patrzyła wszędzie tam, gdzie nie było Jane, sprzątając w pośpiechu rzeczy chłopca, a Brumby na drżących nogach dotarła do fotela i opadła na niego, cały czas świdrując dziecko wzrokiem. Ciemne, delikatnie kręcone włosy, wydęte usta, pucułowate policzki i lekko zadarty mały nos, przeniosły Jane do bardzo odległych wspomnień, które uderzyły w nią jak rozpędzony samochód.
- Monick? - zapytała drżącym głosem, podpierając brodę na złączonych dłoniach. - Kim jest ojciec tego chłopca?
Kobieta zamarła po usłyszeniu pytania, które zagnieździło się w niej jak wielki i ostry głaz. Nie była gotowa na konfrontację, gdy sama jeszcze nie otrząsnęła się z minionych dni, które wywróciły jej życie do góry nogami. Nie miała dokąd uciec, gdy zagubienie w oczach blondynki wbiło ją w podłogę. Ale, czy miała powód, aby nie otworzyć się przed Jane? Zawdzięczała jej ucieczkę z piekła.
CZYTASZ
DELIVERY
RomantizmJane Brumby nie można zarzucić lenistwa. Młoda studentka architektury pracuje na dwa etaty, aby wspomóc babcię i spłacić długi brata. Derek Brumby chcąc dołożyć się do niewielkiego domowego budżetu, wplątał się w nieodpowiednie towarzystwo, przez kt...