- No dobrze, niech ten dzień będzie lepszy.
Jane wypuściła z ust powietrze i przekręciła kluczyk w stacyjce. Kokpit rozświetlił się różnymi kolorami, a podgrzewane siedzenie paliło odkrytą skórę jej ud. Przejechała palcami po czarnej kierownicy, uświadamiając sobie, jak mocno tęskniła za starym pick-upem swojej przyjaciółki. Brakowało jej zapachu perfum, znajomych plam na siedzeniach i głośnego silnika, którego warkot często mieszał się z dźwiękiem piosenek The Beatles. Nowe auto nie miało tego, co było unikatowe w Tony'm. Jak już kiedyś wspomniała, samochód musi mieć duszę.
Słońce tego dnia było bardzo intensywne, a panna Brumby zapomniała zabrać z domu okularów przeciwsłonecznych. Jadąc do pracy, rozmyślała nad minionym porankiem.
Rano, gdy jadła śniadanie, Ivan wszedł do kuchni w garniturze, rozmawiając przez telefon. W drugiej ręce niósł małą walizkę. Zanim dziewczyna zdążyła przełknąć jedzenie, mężczyzna skończył rozmowę i odpowiedział na pytanie kłębiące się w jej głowie.
- Wylatuję na trzy dni do Szwajcarii, żeby podpisać nowy kontrakt. Dzwoń, gdyby coś się działo.
Trzy dni samotności w domu Ivana. Wydawało się to dziwne, głównie ze względu na to, że Jane czuła się jak złodziejka poruszająca się po czyimś terenie bez właściciela. Pomyślała o tym, aby zaprosić Scarlett. Znajome towarzystwo na pewno pomoże Jane poczuć się bardziej swobodnie, ale nie dało się ukryć tego, że bardzo tęskniła za rudowłosą.
Usta rozszerzyły się w uśmiechu, a głowę zalała fala pomysłów na to, jak mogłyby spędzić wspólnie czas. Słońce oślepiło dziewczynę, na chwilę uniemożliwiając jej panowanie nad pojazdem. Usłyszała trzask i poczuła tak mocne szarpnięcie, że pas bezpieczeństwa niemal rozciął jej sukienkę. Stopa automatycznie wcisnęła hamulec, a płatki śniadaniowe, które zjadła rano, znalazły się niebezpiecznie blisko migdałków. Serce tłukło się Jane w piersi, a płuca próbowały złapać tlen. Drżącą ręką udało się jej wygrzebać z torebki telefon, starając się jednocześnie nie patrzeć na pękniętą szybę. Kręciło jej się w głowie, a ból, który czuła przy skroni sprawił, że w oczach zebrały się łzy. Jane nie potrafiła myśleć, bo w głowie ciągle odtwarzał jej się ten przeraźliwy huk. Przystawiła dłoń do gorącego policzka, czując na nim mokre ślady. Kciuk trząsł się nad ekranem telefonu, a widoczność ograniczała ściana łez. Zamknęła oczy, pozwalając kroplom spłynąć po twarzy, i wreszcie nacisnęła odpowiedni numer.
- Scarlett, proszę... M-musisz mi p-pomóc. Miałam wypadek, nie wiem, co robić i...
- Jane, gdzie jesteś? - odezwał się Ivan zamiast rudowłosej. Oczy dziewczyny natychmiast się rozszerzyły, zdając sobie sprawę z tego, jaki błąd popełniła. - Gdzie jesteś? - zapytał poważnie.
- J-ja... - zaczęła się jąkać i nagle zapomniała jak się mówi, bo zobaczyła, że z auta, które uszkodziła, wyszedł młody chłopak. - Ja n-nie nie... wiem, przepraszam.
- Zaraz tam będę. Bądź ze mną cały czas na...
Jane nie słyszała tego, co dalej mówił Ivan, bo telefon wypadł jej z dłoni. Drzwi samochodu gwałtownie się otworzyły, a do środka zajrzał rozwścieczony chłopak.
- Ty tępa idiotko! Kto ci dał prawo jazdy?
Przerażenie utrudniło dziewczynie wypowiedzenie choćby słowa. Chciała w tej chwili podnieść telefon i zmusić głos do współpracy, aby jakoś przekonać Hendersona, żeby nie przyjeżdżał. Najpierw musiała jednak dogadać się z nieznajomym. To było znacznie trudniejsze.
- P-proszę się uspokoić. Ja naprawdę nie chciałam. - Odezwała się w końcu, ale jej głos przypominał skrzek żaby. Odchrząknęła i spróbowała ponownie. - Nie chcę problemów, naprawdę.
![](https://img.wattpad.com/cover/332269928-288-k39688.jpg)
CZYTASZ
DELIVERY
RomanceJane Brumby nie można zarzucić lenistwa. Młoda studentka architektury pracuje na dwa etaty, aby wspomóc babcię i spłacić długi brata. Derek Brumby chcąc dołożyć się do niewielkiego domowego budżetu, wplątał się w nieodpowiednie towarzystwo, przez kt...