Rozdział 14

925 64 75
                                    

Naprawdę nie wiedziała co miałaby teraz ze sobą zrobić. Jedyne, co przyszło jej do głowy, to poradzić się Dumbledore'a. Wstała z posadzki, na której usiadła próbując zapanować nad ogarniającą ją paniką. Lekko zakręciło jej się w głowie, więc wyciągnęła z kieszeni szaty ostatnią fiolkę eliksiru pieprzowego. Odnotowała w głowie, że zaraz po wizycie u dyrektora powinna pójść znów do Skrzydła Szpitalnego. Osowiałym krokiem ruszyła w stronę gabinetu Dumbledore'a. Zajęło jej to dosyć sporo czasu, bo na zewnątrz zaczynało już się ściemniać. Na korytarzach zapalały się świece oświetlające drogę. Dotarła do celu swojej podróży i przystanęła przed kamiennymi gargulcami. Ani drgnęły.

- Muszę porozmawiać z profesorem Dumbledorem - powiedziała w stronę kamiennych figur, jakby to miało rozwiązać jej problem. Nie znała hasła, zawsze schody odsłaniały się jej automatycznie, gdy tylko przychodziła na spotkanie. Tym razem tak się nie stało.

Być może znów nie ma go w zamku, pomyślała.

Jej ostatnią deską ratunku był Severus Snape. Ruszyła przed siebie kierując się w stronę jego gabinetu. Droga minęła jej dużo szybciej niż poprzednia. Stanęła przed drzwiami i zapukała błagając Merlina, aby profesor był w środku.

Nic.

To nie mogła być prawda. Tak bardzo potrzebowała pomocy i rady. I jak na złość nikt nie był dostępny. Nie wiedziała dlaczego za każdym razem, kiedy potrzebowała wsparcia zostawała całkiem sama z problemami. Zapukała jeszcze raz. I jeszcze raz. Cichy szmer w środku zasygnalizował czyjąś obecność. Drzwi uchyliły się.

- Czego... Granger? - Severus automatycznie otworzył szerzej drzwi wpuszczając ją do środka. - Co tu robisz?

- Profesora Dumbledore'a nie ma w gabinecie, a wszystko się pieprzy. Potrzebuje pomocy - ostatnie zdanie wyszeptała jednym tchem, jakby od tego zależało jej życie.

- Siadaj. Mów, co się stało.

Wyczarował szklankę ciepłej herbaty i wcisnął ją w jej dłonie. Z dziewczyną ewidentnie było coś nie tak. Mógł to stwierdzić na pierwszy rzut oka. Wyglądała dużo gorzej niż na ich spotkaniu w środę. Dziś była blada i jakby bardziej zmęczona.

- Nie wiem, nie czuję się dobrze. Ale to nie o to chodzi - wzięła łyk ciepłej herbaty, aby przeczyścić gardło. - Harry zrezygnował z lekcji Oklumencji, jest na mnie zły, bo broniłam Draco. Ron też jest zły. A Ginny, jej to nawet nie wiem o co chodzi. Niby się nie pokłóciliśmy, a jednak przestała się do mnie odzywać już jakiś miesiąc temu - znów napiła się napoju, mając nadzieję, że ciepły napar stłumi powiększające się mdłości.

Snape patrzył na nią z przerażeniem. Miał pewne przypuszczenia, co się święci i bardzo chciał się mylić. Upewnił się w stu procentach co do swojej racji, kiedy Hermiona zwróciła wypitą przed chwilą herbatę na nogawkę jego szaty. Oczyścił szatę zaklęciem i w ostatniej chwili złapał ją, zanim spadła z krzesła na podłogę. Młoda kobieta drżała na całym ciele, jakby dostała wysokiej gorączki. Przyłożył wierzch dłoni do jej czoła, ale zamiast wysokiej temperatury wyczuł delikatny chłód. W mgnieniu oka podjął decyzję, co dalej robić. Przywołał różdżką fiolkę z Wywarem Żywej Śmierci. Zmierzył dziewczynę dokładnie wzrokiem, aby oszacować dawkę i siłą wlał jej wywar do gardła, pilnując jednocześnie, aby nie zwróciła eliksiru.

- Nawet nie waż się umierać na krześle w moim gabinecie, Granger.

Nie mogła już słyszeć jego słów, bo w chwili połknięcia specyfiku zapadła w głęboki sen. Może to wynik choroby, może eliksiru, ale w tym momencie wyglądała już na martwą. Nie bawiąc się w zaklęcia na rękach zaniósł ją do salonu jego prywatnych komnat znajdujących się obok gabinetu.

Nie Zamykaj Oczu [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz