Rozdział 65

758 63 175
                                    

Jasne światło, białe ściany i szpitalne łóżko. Hermiona Granger otworzyła szeroko oczy i objęła wzrokiem pomieszczenie. W pomieszczeniu była całkowicie sama. Na łóżku obok nie było nikogo, a drzwi do korytarza były lekko uchylone. Młoda kobieta z prędkością światła zerwała się do pozycji siedzącej i z paniką przyjrzała się swoim nadgarstkom.

Żadnych pasów bezpieczeństwa. To nie był mugolski szpital psychiatryczny. Nie był, prawda?

Powoli spuściła nogi z łóżka na podłogę. W momencie zetknięcia stóp z podłogą jej ciało przeszył dreszcz. Z trudem uniosła się do pozycji stojącej, ale zanim zrobiła jakikolwiek krok w jej głowie zakręciło się i z powrotem usiadła na łóżku. Ciało miała zdrętwiałe i sztywne, jak drewno. Musiała być nieprzytomna... przez jakiś czas.

- Kontrola, trzynasta piętnaście. Granger, Hermiona - usłyszała za sobą znudzony, kobiecy głos. - Na Merlina!

Hermiona odwróciła głowę w stronę drzwi i ujrzała zaskoczoną pielęgniarkę, która stała w drzwiach jej sali. Samonotujące pióro wraz ze sporym notesem wisiało w powietrzu między nimi. Blondwłosa kobieta ubrana w kitel podeszła do niej prędko i zaczęła z zaciekawieniem oglądać z każdej strony.

- Jak się czujesz, moja droga? - Zapytała, świecąc Hermionie w oczy końcem różdżki.

- Co ja tu robię? - Zapytała ignorując pytanie kobiety. - Jaki dziś jest dzień?

- Ósmy maja. Siedź spokojnie, moja droga - starała się ją uspokoić pielęgniarka.

- Ósmy? - Zapytała nienaturalnie wysokim głosem Hermiona. Minęło sześć dni od bitwy. - Jak się tu dostałam? Co się stało podczas bitwy? Gdzie są moje ubrania? Gdzie jest moja różdżka? - Zasypywała pielęgniarkę pytaniami. - Chcę stąd wyjść. Teraz.

- Wszystko w swoim czasie. Na razie nie możesz...

- Muszę wyjść ze szpitala. Gdzie moje rzeczy?

Odepchnęła pielęgniarkę i sięgnęła do szafki stojącej obok łóżka. Bingo. Wszystkie ubrania, które miała na sobie w dniu bitwy o Hogwart, jej torebka i różdżka znajdowały się właśnie wewnątrz tego mebla. Sięgnęła po spodnie, przy okazji strącając leżącą obok nich torebkę z półki. Ktoś pozbierał jej rzeczy, które rozrzuciła po podłodze we Wrzeszczącej Chacie, ale zapomniał ją zamknąć, więc wysypał się z niej stos małych buteleczek po eliksirach. Sięgnęła po różdżkę i machnęła nią, niewerbalnie nakazując rzeczom na podłodze spakować się ponownie do torebki.

Nic się nie stało.

- Pakuj! - Machnęła ponownie różdżką. Żadna ze szklanych fiolek nie chciała ruszyć się z miejsca. - Pakuj! Cholera... Pakuj!

- Nie możesz czarować, moja droga - powiedziała spokojnie kobieta ubrana w kitel.

- Jestem czarownicą - powiedziała Hermiona tonem, jakby wątpiła w inteligencję kobiety, z którą rozmawiała. - Jestem dorosłą czarownicą. MOGĘ czarować.

- Wszystko się wyjaśni...

- Oczywiście, że się wyjaśni! Jestem czarownicą. Czarownicą, która potrafi czarować! Dobrą czarownicą, która dobrze czaruje!

- Spokojnie - powiedziała pielęgniarka kładąc jej dłoń na ramieniu. - Po rozmowie z medykiem będziesz wiedzieć, co się z tobą dzieje.

Pielęgniarka napisała coś na notesiku, który wyciągnęła z kieszeni, a później wyrwała kartkę, która zmieniła się z małego papierowego ptaszka, który wyleciał z sali na korytarz. Kobieta w kitlu mówiła coś do niej, ale Hermiona tego nie słyszała. Po jej głowie echem przetaczały się słowa "Nie możesz czarować", które urzeczywistniły jej największy koszmar, jakiego doznała jeszcze przed wojną. 

Nie Zamykaj Oczu [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz