Rozdział 61

771 52 125
                                    

Tak, jak wyspała się u Aberforta, nie wyspała się od dawna. Obudziła się około południa i okazało się, że Harry i Ron nie śpią już od dobrych kilku godzin. Jako, że planowali przeczekać u Aberfortha do późnej nocy, aby mogli poruszać się po zamku niezauważeni, żaden z nich nie zamierzał zakłócać jej w pełni zasłużonego snu. Tak naprawdę, nie spała tak dobrze od kilku miesięcy.

Gdy rozejrzała się po salonie, zauważyła, że na stole przygotowane były dla niej kanapki i dzbanek z kawą. Uśmiechnęła się, gdy dostrzegła, że znajduje się on na podgrzewaczu, co oznacza, że jej przyjaciele zadbali nawet o to, aby czarny nektar bogów nie stracił temperatury, nie ważne o której wstanie z łóżka. Nie widziała żadnego z nich w pomieszczeniu, ale wydawało jej się, że słyszy przyciszone głosy z kuchni.

Zebrała się z kanapy i poszła do łazienki. Nie tak funkcjonalnej, jak tej u Billa i Fleur, ale po kilku miesiącach spędzonych w namiocie potrafiła docenić bieżącą wodę w kranie i wannę. Pół godziny odprężenia później wróciła do salonu, w którym zastała swoich przyjaciół.

- Dobrze, że wstałaś - przywitał się Harry.

- Ja obstawiałem, że postanowiłaś zapaść w sen wiosenny - zażartował Ron, podbierając jedną z kanapek ułożonych na talerzu.

- Chyba zimowy - parsknęła zajmując miejsce na wolnym krześle.

- Zimowy jest w zimie - wytłumaczył rudzielec z pełną buzią. - Mamy dziś pierwszy Maja. Zaczyna się majówka*. Może jak wrócimy z Hogwartu wybierzemy się w jakieś ładne miejsce?

- Ron, mamy obowiązki - zrugała go Hermiona. Sięgnęła po pusty kubek i nalała do niego kawy z dzbanka.

- Hermiono, jeden dzień nas nie zbawi. Może dwa - przekonywał ją dalej Weasley.

- W sumie racja, Hermiono - potwierdził Harry. - Możemy w międzyczasie szukać Diademu.

- W międzyczasie - powtórzyła jak echo znad swojego kubka. Zmierzyła ich poważnym spojrzeniem i uśmiechnęła się po chwili. - Możemy, w międzyczasie.

- No i fajnie - ucieszył się Ron sięgając po kolejną kanapkę.

- To dla Hermiony, dzbanie - oburzył się Harry, szturchając w przyjaciela w żebra.

- Jest zbyt drobnej postury, żeby zjeść tyle kanapek, młotku - odpowiedział Ron z udawanym oburzeniem.

- Nie byłaby zbyt drobnej postury, jakbyś nie wyjadał jej ciągle jedzenia - oskarżył go czarnowłosy.

- Hermiono - zwrócił się do niej Weasley - mogę jeszcze jedną kanapeczkę?

- Możesz - westchnęła z rozbawieniem. - Nawet wszystkie. Nie jestem głodna.

- Dzięki, jesteś cudowną kobietą - odpowiedział rudowłosy przysuwając do siebie talerz z resztą kanapek.

- Obżerasz się, Mon-Ron - powiedział Harry, świetnie naśladując ton głosu Lavender. - Czy nie będziesz przez to gorzej latał na miotle?

- Głupiejesz przypadkowo, Harry, czy starasz się dojść do momentu, w którym Romilda uzna, że jesteś dla niej za głupi? - Zripostował Ron.

- Wybieram opcję numer dwa zawsze, gdy jest w pobliżu Romilda Vane - zażartował Potter, rozglądając się dookoła z udawanym przerażeniem, co rozbawiło pozostałą dwójkę.

- To by wiele wyjaśniało - skwitowała Hermiona. Ron zakrztusił się kanapką ze śmiechu.

- Co dokładnie? - Zainteresował się Wybraniec.

- Twój poziom intelektualny podczas pobytu w Hogwarcie - parsknęła.

- Ja się po prostu nie wywyższam - bronił się Harry. - I tak czujecie się niekomfortowo przyjaźniąc się z Wybrańcem.

Nie Zamykaj Oczu [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz