Rozdział 53

975 62 230
                                    

Wyjaśnienia "szyfru", który zastosowała Hermiona w rozmowie z Severusem znajdują się w komentarzach obok wypowiedzi. Zastosowałam symbolikę kwiatów i ziół, które można odnaleźć w wyszukiwarce GOOGLE. :)

_________________________


Wylądowała na środku bagien niedaleko Nory. Najwyraźniej do tego miejsce wzniesiona była bariera antyteleportacyjna. Grzęzła przez mokradłach, zapadając się w błocie, a widniejące w oddali światło wyznaczało cel jej wędrówki. Poczuła śliskie uczucie na całym ciele, gdy przekraczała barierę zabezpieczającą przed nieproszonymi gośćmi. Ogromny ciężar spadł z jej barków, gdy grunt pod nogami umacniał się i przemieniał z każdym krokiem z miałkiej, błotnistej gliny w zaniedbany trawnik. Była bezpieczna.

- Gdzie Kingsley? - Zawołał Remus, biegnąc w jej stronę. - Hermiono? Gdzie Kingsley? Dlaczego nie użyliście Świstoklika?

Mężczyzna dobiegł do niej i objął ją z boku ramionami. Remus widział od razu, że coś poszło nie tak. Granger była cała roztrzęsiona, a Kingsleya nigdzie nie było.

- On... - zaczęła Hermiona, dysząc ciężko z emocji. Świat wokół niej zawirował, gdy wspomniała moment zielonego promienia zaklęcia uderzającego centralnie w środek pleców mężczyzny, tuż obok jej głowy.

- Co się stało? - Obok Remusa pojawiła się sylwetka Harry'ego. Przyjaciel miał na sobie kilka zadrapań, ale poza tym był cały.

- Kingsley - sapnęła w emocjach. - On nie żyje. Nie utrzymałam go... On spadł...

W przyjaznym otoczeniu terapeutyczna adrenalina opuściła jej ciało. Czuła, jak bez jej zgody łzy tyczyły szlaki na jej twarzy. Żaden dźwięk nie wyszedł jednak z jej ust. Ani słowa utrapienia, ani krzyk bezradności który odbijał się w jej głowie bolesnym echem.

- Jak to się stało? - Remus potrząsnął ją za ramiona, wytrząsnąć z chwilowego otępienia. - Z tobą wszystko dobrze? Wiesz, kto was atakował?

- Ja nie... Wszystko w porządku - pisnęła podwyższonym głosem. - Nie wiem, kto atakował.

Jak mogłaby powiedzieć prawdę, wiedząc o tym, że gdyby Severus jej nie chronił, zapewne nie uderzyłby w Kingsleya. Dobrego człowieka, dzielnego wojownika. Silnego czarodzieja. Był ranny, ale miał szansę na przeżycie. Dopóki ona nie zawiodła.

- Hermiono, chodź do środka. - Ręka Harry'ego pociągnęła ją w stronę domu.

Remus stał w miejscu, patrząc się przed siebie w szoku po usłyszeniu tych informacji. Widział, jak Alastor został zabity przez Tego-Którego-Imienia-Nie-Można-Wymawiać. Informacja o śmierci kolejnego druha była nagła i niespodziewana. Wilkołak jak w amoku ruszył przed siebie w stronę bariery uniemożliwiającej teleportację. Tonks stojąca przy oknie widząc poczynania swojego męża przebiegła przez kuchnię, do korytarza i dopadła do drzwi. Tuż za nią podążyła Molly.

- Remus! - Krzyknęła, stojąc w drzwiach domu. - Wracaj!

Jednak mężczyzna nie zwracał na to uwagi. Gdy tylko przekroczył barierę, teleportował się w tylko sobie znanym kierunku, zostawiając pozostałych.

- Wróci - zapewniła ją smutno Molly. - Nie wychodź, nie jest bezpiecznie, szczególnie w twoim stanie, Doro. Odpocznijcie wszyscy, zasłużyliście na to.

Kobiety wróciły do środka i usiadły przy stole. W salonie obok leżał George, który oberwał zaklęciem, które ominęło Hermionę, w wyniku czego stracił ucho. Kolejna ofiara na jej liście. Przerażała ją myśl o tym, jak długa będzie lista po zakończeniu wojny.

Nie Zamykaj Oczu [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz