Rozdział 41

970 66 184
                                    

Podczas niedzielnego śniadania w całej Wielkiej Sali panował gwar. Przyczyną tego stanu był nie kto inny, jak Cormac McLaggen, który po dwóch miesiącach nieobecności wrócił do zamku i niczym bohater opowiadał wszystkim dookoła o swoich przygodach, które przeżył, gdy był zawieszony. Nie wiadomo ile z jego opowieści zdarzyło się naprawdę, ale mało który uczeń był kiedykolwiek zawieszony i usunięty ze szkoły. Już samo to powodowało, że chłopak był wielką atrakcją wśród uczniów. Spełniły się jego marzenia o popularności, choć nie tak sobie to wyobrażał.

W pomieszczeniu znajdowały się jednak dwie osoby, których humor całkowicie odbiegał od reszty obecnych. Hermiona Granger w pośpiechu skonsumowała niespełna pół swojego tosta i nie zwracając uwagi na przyjaciół wyszła w niewiadomym kierunku. A to dało uczniom kolejny powód do plotek. Sam Cormac nie robił nic, aby hamować te plotki. Im więcej osób wierzyło w jego niewinność, tym lepiej dla niego. Przynajmniej tak mówił mu stryj Tyberiusz.

Severus Snape również nie przejawiał zadowolenia sytuacją. Tym bardziej irytowała go siedząca obok niego Minerwa, która od samego rana szczerzyła się jak głupia.

- Severusie, nic nie jesz - zagadnęła go, podczas nalewania sobie herbaty.

- Nie mam apetytu - warknął cicho. Od jakiegoś czasu nie miał apetytu i doskonale wiedział, czym to było spowodowane. Nie zamierzał jednak nic z tym robić, dopóki nie będzie to całkowicie konieczne. Ten element przysięgi nie był na tyle istotny, aby mógł go szybko zabić, a Albus nigdy łatwo nie odpuszcza. Czy mu się to podobało, czy nie był pod tym względem bardzo podobny do samego Toma Riddle'a.

Minerwa zmierzyła go uważnym spojrzeniem, ale odpuściła. Jeśli byłaby w stanie wydusić prawdę ze Snape'a to na pewno nie w obecności wszystkich mieszkańców zamku.

- Ja natomiast mam apetyt i wyśmienity humor - uśmiechnęła się do przyjaciela.

- Nie da się nie zauważyć. - Zwęził oczy patrząc na nią ukradkiem. Większą uwagę przykładał jednak do filiżanki z kawą, którą obracał na spodku.

- Aberforth zgodził się na spotkanie - szepnęła z jeszcze większym zadowoleniem. - Już myślałam, że nie odpowie. Dziś wieczorem mam przyjść do Świńskiego Łba.

- Fantastyczna nowina - powiedział powoli przeciągając głoski. - Nie musisz mówić mi więcej.

- Mógłbyś się chociaż trochę cieszyć moim szczęściem - odpowiedziała mu urażona. - Ja ciebie wspieram, Severusie.

Po tych słowach odwróciła się w stronę Pomony i rozpoczęła nową konwersację, całkiem ignorując obecność Mistrza Eliksirów.

Przynajmniej chwila spokoju, pomyślał.

Z lekkim skrzywieniem dopił nektar bogów ze swojej filiżanki. Nawet kawa smakowała jak pomyje.

Odepchnął się na krześle od stołu i wyszedł bocznym wyjściem z Wielkiej Sali. Nawet Pan Bóg siódmego dnia odpoczywał, więc Severus nie zamierzał robić inaczej.

***

Hermiona nie mogła wytrzymać w Wielkiej Sali. Obecność McLaggena i aura, która wytwarzał wokół siebie była nie tylko męcząca, ale wręcz uciążliwa. Do tej pory prawie zapomniała już o wydarzeniach tamtego konkretnego popołudnia. A dziś, gdy chłopak wrócił do szkoły zachowywał się, jakby nic się nie stało.

Trzy ostatnie tygodnie były wyjątkowo przyjemne. Trzy razy w tygodniu intensywnie trenowała z Harrym. W końcu robił postępy, jakich oczekiwała. Czwartkowe wieczory, aż do późnej nocy spędzała ze Snapem, co pozwalało się jej odrobinę rozluźnić. Dni mijały nie przynosząc nowych niespodzianek.

Nie Zamykaj Oczu [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz