Rozdział 5

2K 98 39
                                    




- No witaj słońce. Tobie na dziś wystarczy.

Po chwili uraczyłem wzorkiem chłopaka z którym tańczyła. Jakaś blond ciota. Prychnąłem patrząc na niego. Chłopak spojrzał na mnie z niechęcią.

- Weź stąd wypierdalaj, nie widzisz że Hailie dobrze jest ze mną? A zaraz będzie jeszcze lepiej prawda kotku?

Brunetka spojrzała na niego zmieszana.

- Olivier, mówiłam ci że jesteśmy tylko przyjaciółmi.

Chłopaka jakby coś opętało. Spojrzał się złowrogo na Hailie i zaczął nią szarpać.

- Latam za tobą od dwóch lat a ty dalej nie chcesz mi ulegnąć? Ty myślisz że jesteś najlepsza na świecie? Suko jest wiele dziewczyn lepszych od Ciebie a ty...

Nie było dane mu dokończyć ponieważ nie mogąc się powstrzymać, przyjebałem mu. No cóż. Zasłużył sobie.

- Debilu co ty robisz?!

Spojrzałem na dziewczynę z niezrozumieniem.

- Jak co robię? Bronie cię!

- Powiem to raz i mam nadzieje że dotrze. Nie wiem kurwa kim jesteś i skąd mnie znasz i tyle o mnie wiesz ale wiedz jedno. Jak się nie odpieprzysz to pożałujesz że się urodziłeś. Nie mam ochoty się z tobą poznawać więc daj sobie spokój.

Uśmiechnąłem się szeroko na te słowa. Była uparta jak cholera. Cieszyłem się że moja żona nie będzie cichą osobą która tylko umie przytakiwać. Z początku myślałem że ona wszystko wie. O całym planie naszych rodziców, który został ustalony w 2004 roku.

Ojciec opowiedział mi że rodzina Hailie zobowiązała się wobec naszej czymś bardzo ważnym lecz nie wywiązała się z tego. A teraz, moim rodzicom bardzo zależało na mojej karierze dlatego chcieli abym miał odpowiednią dziewczynę, żebym mógł poświęcić się piłce i nie musieć martwić się miłością. Mi było wszystko jedno. Nie zamierzałem szukać na siłę, ponieważ zwykle kończyło się to tym że idiotki leciały na mój hajs i sławę. Dlatego obiecałem sobie że dam spokój z randkami, a na ustatkowanie się przyjdzie pora. Jednak do końca nie byłem zadowolony z tej umowy. Nie chodziło już o mnie, a o dziewczynę. Przecież ona nic nie wie. Co jeśli się nie zgodzi? Kiedy spytałem o to mamę, powiedziała że nie ma wyboru. Do ślubu dojdzie czy tego chce czy nie.

- Jesteś urocza jak się złościsz. A teraz pozwól że cię odwiozę.

Hailie nic nie mówiąc pokazała mi znowu środkowy palec i poszła w stronę baru. Chyba zapomniała że się już niczego tam nie napije. Pokręciłem głową.

- Dziewczynko, już nic dziś nie pijesz. Wracamy do domu.

- Kim ty jesteś że będziesz za mnie decydować. Nigdzie nie ide, są moje urodziny.

- Założymy się że pójdziesz?

Dziewczyna uśmiechnęła się sarkastycznie.

- Nic mnie stąd nie wyciągnie. Zaczyna brakować tlenu, dlatego weź swojego chłopaka który ciągle się na nas lampi i nagrywa i idźcie już, bo zaczynacie mnie irytować.

Obróciłem się w stronę wyjścia. Stał tam Pablo Zjeb we własnej osobie. Cieszył morde od ucha do ucha i nas nagrywał. Pomachał mi wesoło widząc że go zobaczyłem.

- Ustawcie się ładnie! Muszę nagrywać materiały dla waszych wnuków!

Zacząłem wymyślać co zrobię Gavirze jak tylko stąd wyjdziemy. Jednak narazie miałem inne zadanie do wykonania.

- Pójdziesz sama czy ci pomóc?

- Ani to ani to.

- Więc ci pomóc.

𝘛𝘦 𝘢𝘮𝘰 𝘮𝘶𝘤𝘩𝘰 𝘮𝘪 𝘴𝘰𝘭~ PedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz