Rozdział 22

2.5K 144 80
                                    

Po wyjściu z mieszkania Pedro nie dawał oznak życia przez jakieś 3 godziny. Dochodziła już czwarta w nocy, a ja siedziałam załamana w sypialni, zwinięta w kulkę pod kocem. Martwiłam się że przeze mnie brunetowi mogło się stać coś złego. Taka myśl wywoływała u mnie skrajne uczucia. Nie chciałam go tracić, wystarczająco przyzwyczaiłam się do jego obecności, żeby się teraz nim nie interesować. Czekałam z nie cierpliwością na jego powrót. Kiedy już straciłam jakąkolwiek nadzieję, na jego obecność podczas mojego snu, usłyszałam trzask wejściowych drzwi. Jak poparzona wstałam z łóżka, i podbiegłam do przedpokoju. Widok który zastałam, złamał mi serce.

Bowiem Pedro Gonzalez Lopez, najtwardszy chłopak jakiego znała, leżał właśnie na podłodze, cały we krwi. Jego twarz była cała poobijana, a sam brunet oddychał bardzo nie równo. Od razu koło niego kucnęłam.

- Kurwa, Pepi co się stało? - spytałam cała roztrzęsiona, biorąc jego twarz w dłonie. Przyjrzałam jej się bardzo delikatnie, jednak chłopak i tak głośno syknął.

- Mała nie martw się. Już wszystko dobrze. Nikt mi cię nie zabierze. Wszystko załatwiłem, nic mi nie jest serio. - powiedział uspokajająco. Widziałam w jego oczach zmartwienie, dlatego domyśliłam się że powiedział to po to abym tak bardzo się nie przejmowała.

Pomogłam mu wstać, i biorąc go pod rękę zaprowadziłam do naszej sypialni. Położyłam go na łóżku i od razu pobiegłam do łazienki po apteczkę. Kiedy byłam znowu obok niego, chłopak pokręcił głową patrząc na wacik z wodą utlenioną który chciałam przyłożyć do jego twarzy.

- Nie ma mowy. To boli w chuj. - mruknął i się odsunął ode mnie ociężale.

Wywróciłam oczami, i nie robiąc sobie nic z jego słów, przyłożyłam watę do jego buzi. Oczywiście zaczął mi marudzić że boli go to bardziej niż kiedy Gavi zje jego słodycze, lecz nawet go nie słuchałam. Dostał po łbie a humorek i tak dopisuje. Pojebany człowiek.

Po przyklejeniu opatrunków na jego zadrapania, zaczęłam zdejmować jego zakrwawione ubrania. Uśmiechnął się sugestywnie, na co uderzyłam go ledwo w głowę. Po chwili przed oczyma miałam widok jego idealnie wyrzeźbionego brzucha, całego w siniakach. Uklęknęłam przed nim, i delikatnie nie chcąc zrobić mu krzywdy pocałowałam owe stłuczenia. Chłopak pogłaskał mnie po głowie. Uśmiechnęłam się do niego smutno. Czy on cierpiał przeze mnie?

***

- Powiesz mi w końcu co się stało? - spytałam kiedy Gonzalez był już przy mojej pomocy wykąpany i ubrany. Ciągle unikał tematu jego stanu. Wiedziałam że nie chciał abym sie martwiła. Lecz ja musiałam wiedzieć. Co za skurwysyn miał czelność podnieść rękę na mojego narzeczonego. To była tylko jej rola, i może Gaviego. Nikogo więcej.

- Mała idź spać. Jest piąta nad ranem. Za dużo wrażeń jak na jedną noc, nieprawdaż? - spytał przykrywając nas ciepłą pościelą.

- Powiedz mi. Czy zrobił Ci to mój ojciec? - spytałam, a uśmiech chłopaka od razu zniknął z twarzy. Przybrał poważną minę, wiedząc że zgadłam.

- Nie myśl już o tym. Wszystko jest już dobrze, naprawdę. Zapomnij o tym człowieku. Zachowuj się tak, jakby nigdy do nas nie przyszedł. Możesz to dla mnie zrobić? - spytał delikatnie masując moją rękę.

Miałam prawdziwy mętlik w głowie. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Jednego byłam pewna. Nie zostawię tak tego.

- Postaram się. Idź spać Pepi. Przepraszam za to wszystko. - powiedziałam skruszona.

- Nie waż się mnie przepraszać. Gdybym musiał to bym umarł za ciebie. Ty też idź spać skarbie. Dobranoc - powiedział, zamykając oczy.

Jego słowa ponownie złamały moje serce. Traktowałam go tak okropnie, a mimo tego byłby skłonny się dla mnie poświęcić? Byłam w wielkim szoku. Byłam pewna że chłopak mnie nienawidzi przez mój charakter i zachowanie w stosunku do jego osoby. Byłam okropną suką myśląc kiedykolwiek że nie jest godnym kandydatem na męża.

𝘛𝘦 𝘢𝘮𝘰 𝘮𝘶𝘤𝘩𝘰 𝘮𝘪 𝘴𝘰𝘭~ PedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz