Pov Hailie.
Była sobota, co oznaczało że od paru dni nie wiedziałam nic na temat tego czy mój ukochany narzeczony żyje i co robi. Nie interesowało mnie to w żaden sposób, przez to że chłopak umiał w ułamek sekundy zatracić moje jakiekolwiek pozytywne uczucia wobec niego. Całe moje cholerne porwanie myślałam tylko o tym czy nie cierpi przeze mnie. Kiedy myślałam że jesteśmy już wobec siebie blisko, on wszystko zniszczył. A chciałam zniknąć tylko dlatego żeby nic mu nie groziło i był bezpieczny. Czy on nie umiał tego docenić?
— Jak się czujesz Hal? - do mojego pokoju weszła mama. Przez te parę dni bardzo się o mnie martwiła, ponieważ praktycznie nie wychodziłam z łóżka. Nie miałam dosłownie na nic ochoty.
— Bywało lepiej. - uśmiechnęłam się, i spojrzałam pytająco na jej oficjalny strój. - Idziesz do pracy?
Kobieta westchnęła głośno i usiadła na moim łóżku.
— Muszę. Od tygodnia nawet tam nie zadzwoniłam. Mam nadzieje że nie jesteś zła.
Złapałam za jej smukłą rękę i uśmiechnęłam się. Tylko ona mogła się tak o mnie martwić. No, może nie tylko ona lecz imienia tej osoby chciałam unikać jak bohaterowie Harrego Pottera Voldemorta.
— Poradzę, leć już.
Mama pocałowała mnie jeszcze w czoło, po czym chwyciła torebkę i opuściła mój pokój. Po chwili mogłam usłyszeć trzask wejściowych drzwi.
Opadłam na moje poduszki wyczerpana. Jest godzina 13:00 a czuje jakby była conajmniej 7 rano. Odkąd wróciłam do domu byłam całkowicie wyczerpana fizycznie. Zaczęłam bawić się moim jedynym pierścionkiem, spoczywającym na mojej lewej ręce. Biłam się bardzo długo z myślami czy powinnam go ściągnąć, jednak nie miałam na to odwagi.
Kiedy zastanawiałam się nad tym jak mogłabym spożytkować dzisiejszy dzień inaczej niż na leżeniu w łóżku, rozległ się dzwonek do drzwi. Wystraszyłam się, lecz pomyślałam ze pewnie była to mama która zapomniała kluczy do domu.
Od razu wstałam na równe nogi, i udałam się po schodach na dół w stronę drzwi. Dawno nie chodziłam, bo 98% moich dni spędzałam spiąć, wiec moje ciało odzwyczaiło się od jakiegokolwiek ruchu. Nie patrząc nawet kto stoi za drzwiami, od razu je otworzyłam.
— Mamo mówiłam ci tyle razy o kluczach od domu. Dlaczego ty o nich zawsze zapominasz? - Powiedziałam zaspanym głosem, biorąc do ręki klucze od domu znające się na szafce obok.
— Miło mi że bierzesz mnie za swoją gorącą mamę. Chętnie umówiłbym się z nią na jakąś kawkę, ale nie o tym. Masz 5 minut na ubranie się. Piłuj bo nie ma czasu.
Pisnęłam zaskoczona widząc zamiast mojej mamy uśmiechniętego Gaviego. Ten człowiek mnie do grobu wpędzi prędzej czy później.
— Pablo ty jesteś poważny? Co ty tu robisz? Nigdzie się nie wybieram! - zaczęłam na niego krzyczeć, na co tylko się zaśmiał.
— Mała nie ma czasu, nie będziemy czekać aż się wyżyjesz bo po prostu wpakujemy cię do auta w tym w czym teraz jesteś ubrana. Wybór należy do ciebie. - powiedział wyraźnie zadowolony z siebie. Natomiast mnie przeraziło lekko te zdanie.
— Będziemy? Gavi do cholery jasnej z kim ty tu przyjechałeś? - spytałam.
Znając tego dzieciaka było jasnym że nie był to nikt dobry. I zaczęłam się domyślać kto z nim mógł obdarzyć mnie wizytą.
Chłopak odsunął się trochę, pokazując mi osobę znajdującą się za nim. Wiedziałam..
— Jak kurwa możesz sobie tak po prostu do mnie teraz przyjechać, po tym jak potraktowałeś mnie jak ostatnią szmatę? Jak śmiesz ty jebany.. - mój krzyk został zagłuszony przez śmiech dwóch znajdujących się koło mnie osób.
CZYTASZ
𝘛𝘦 𝘢𝘮𝘰 𝘮𝘶𝘤𝘩𝘰 𝘮𝘪 𝘴𝘰𝘭~ Pedri
Ficção Adolescente𝒁𝒂 𝒏𝒂𝒔𝒛𝒆 𝒈𝒓𝒛𝒆𝒄𝒉𝒚 𝒛𝒐𝒔𝒕𝒂𝒏𝒊𝒆𝒎𝒚 𝒓𝒐𝒛𝒍𝒊𝒄𝒛𝒆𝒏𝒊 𝒘 𝒑𝒊𝒆𝒌𝒍𝒆.