Rozdział 37

1.8K 121 118
                                    

27.11.2022 rok. Mecz Niemcy - Hiszpania.

***

Ktoś mógłby pomyśleć że najbardziej stresującym dniem w życiu człowieka jest dzień jego ślubu.

Inna osoba może powiedzieć że stresujący dla niego jest egzamin na prawo jazdy.

A wiecie co było najbardziej stresujące dla wszystkich Hiszpanów?

Mecz z przeklętymi Niemcami.

Graczom Blaugrany było podwójnie trudno, ponieważ na bramce wroga stał bramkarz Katalońskiego klubu, Ter Stegen, którego szanowali i kochali jak własnego ojca.

Ileż się dzisiaj nasłuchałam o tym że ani Gavi jak i Pedri nie będą mieli serca strzelić mu bramki.

— A może będę miał kontuzję?

Spojrzałam, będąc coraz bardziej wkurzona na Gonzaleza. Przysięgam, że nie istnieje bardziej irytująca osoba niż on przed jakimś meczem. Jego marudzenie można było porównać do mojego podczas okresu.

— Jak się zaraz nie zamkniesz to ja cię nią obdarzę. — Mruknęłam znad albumu ze zdjęciami. Dostałam go od Fernando. Były tam wszystkie głupie zdjęcia rodzeństwa.

Chłopak tylko wywrócił oczami i powrócił do szykowania torby wyjazdowej. Za godzinę musiał już ruszać na zgrupowanie i ostatni trening przed meczem.

— Ped, kto to jest? Ta dziewczynka przewija się chyba co drugie zdjęcie.

Gonzalez usiadł obok mnie i przyjrzał się pokazywanej przeze mnie palcem fotografii. Otworzył szeroko oczy.

— Siebie nie poznajesz?

Spojrzałam na niego jak poparzona. Nie rozumiałam o czym mi mówił.

— Rany, bo zapomniałem ci to opowiedzieć! — wykrzyknął i uderzył w czoło. — Bo jak wiesz nasi rodzice się znają. Ale wiedziałaś że zanim wyjechałaś z mamą do Madrytu to bawiliśmy się często w trójkę? A Fernando idiota postanowił udawać że cię nie znał wcześniej. Taki głupi żart.

Z otwartą buzią przyjrzałam się bliżej brązowowłosej, małej dziewczynce.

I faktycznie. Jakby się przyjrzeć przypominała mnie, szczególnie dzięki zielonym oczom.

— To.. Dziwne.. Nic nie pamiętam z czasu dzieciństwa. Ja..

Nagle zakręciło mi się w głowie. Od paru dni zdarzało się to dosyć często. Jednak tym razem poczułam że jest mi wyjątkowo nie dobrze i nie było to niestety spowodowane tym że mój narzeczony ubrał skinny jeansy.

W miarę sił poderwałam się do łazienki i niemal od razu upadłam na kolana aby zwymiotować. Niemal od razu moje niesforne włosy zostały zebrane w całość przez silne dłonie Pedro. Kiedy w końcu poczułam się lepiej, jak nigdy nic wstałam i przepłukałam usta miętowym płynem do jamy ustnej. Wszystko pod czyimś czujnym okiem.

— Co z tobą? —spytałam. —Wyglądasz jakbyś przynajmniej zobaczył ducha.

— Bo właśnie na niego patrzę. Mała, nie widzisz że nikniesz w oczach? - podszedł bliżej, dotykając mojego gołego, kościstego ramienia. — Jesteś tak blada że jakbym cię nie znał, w życiu bym nie powiedział że możesz być Hiszpanką.

Ukradkiem zerknęłam w lustro. I faktycznie, niegdyś moje przyróżowione pełne policzki były teraz przeraźliwie chude i białe jak kartka papieru. Nie wiedziałam skąd taks diametralna zmiana mojego wyglądu.

— Nie wiem co się dzieje. - przyznałam.

— Idziemy do lekarza. W tym momencie.

Pokręciłam szybko głową. Nie mogłam pozwolić żeby przez mój głupi wygląd chłopak zaprzepaścił występ w tak ważnym dla jego drużyny meczu.

𝘛𝘦 𝘢𝘮𝘰 𝘮𝘶𝘤𝘩𝘰 𝘮𝘪 𝘴𝘰𝘭~ PedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz