Rozdział 16

2.1K 129 84
                                    

Tydzień później


Od paru dni mieszkam pod jednym dachem z tym jebanym kretynem? Jak to wyglądało? Już mówię.

Po jego ostrych słowach skierowanych w moją stronę, nie odezwałam się do niego przez całą drogę do jego mieszkania. Ku mojemu niezadowoleniu, były obecne tam moja mama z babcią. Jednak Pedro miał rację. Nie były złe. Wręcz przeciwnie, uśmiechały i cieszyły się na mój widok. Przeprosiłam je z 1000 razy za to że złamałam dane słowo. Jak można się domyśleć, sytuacja szybko poszła w zapomnienie. Jednak jej skutki niekoniecznie.

Nazajutrz po federalnym dniu, moje wszystkie rzeczy znajdowały się już w przestronnym apartamencie bruneta w centrum Barcelony. Nie ważne co mogłam o nim mówić, ale cholera. Gust miał dojebany.

Jedynym problemem okazało się spanie. Przez pierwsze trzy dni spałam w małym pokoju gościnnym, jednak w czwartkowy wieczór księciu przypomniało się że ma "narzeczoną" i bezapelacyjnie musze przenieść się do jego łóżka. Oczywiście że protestowałam, musiałabym być upośledzona aby nie. Niestety moje słowa jak zawsze nic nie znaczyły. Kiedy chciałam w nocy, po cichu opuścić jego sypialnię, momentalnie znalazł się obok mnie, po czym wziął na ręce i położył ponownie obok niego, tym razem trzymając mocno. Z jednej strony było to bardzo wygodne, z drugiej przecież to Pedro Jebany Kretyn Gonzalez. Za dużo sobie pozwalał.

- Kiedy w końcu będę mogła wyjść z tego więzienia?

Chłopak właśnie przebierający się obok mnie na swój trening spojrzał zmieszany w moją stronę.

- Co ci nie pasuję niby?

- Mieszkanie bardzo ładne, podoba mi się.- Od razu pożałowałam moich słów ponieważ brunet momentalnie uśmiechnął się jak debil. - Idioto nie przyzwyczajaj się to po pierwsze, po drugie chodzi o to że chcę wyjść chociaż na spacer. Brakuje mi kontaktu z ludźmi.

Tego zdania też od razu pożałowałam, dlatego że ciemnooki momentalnie znalazł się obok mnie biorąc na kolana. Czy wspominałam że Gonzalez był bardziej zmienny niż baba w ciąży? Nie? To właśnie mówię. Przed treningiem po prostu promienieje i obsypuje mnie "miłością", a zaraz po nim wraca wkurwiony na cały świat, najczęściej w towarzystwie Gaviego który jest jedynym pocieszeniem na mękę w postaci znajomości z jego przyjacielem.

- Zaraz mogę uzupełnić twoje braki w bliskości.

Mówiąc to przybliżył niebezpiecznie twarz w stronę mojej. Jednak byłam szybsza, i dzięki refleksowi nie pocałował mnie w usta jak chciał, tylko w policzek. I tak muszę się zdezynfekować.

- I tak mnie pokochasz.

Prychnęłam głośno. Czy to była naprawdę ta sama osoba?

- Powinieneś zrobić badania na Bipolar. Jeszcze wczoraj zwyzywałeś mnie tylko dlatego że pomyliłam twoją koszulkę z koszulką Gaviego, a jeszcze przed wczoraj za to że oglądałam mecz Realu Madryt. Jesteś zjebany.

Byłam pewna że mężczyzna po moich słowach się obrazi, jak to miał w zwyczaju po naszych kłótniach. Jednak chyba dzisiaj był najebany. I to mocno.

- Cieszę się że ze mną rozmawiasz, a nie unikasz jak ognia. Ale powiem ci mi amore jedną rzecz. Przeciwieństwa się przyciągają. Jesteś moją wodą a ja twoim ogniem. Kiedyś zrozumiesz.

Nie dając mi odpowiedzieć, założył sportową torbę na ramię i wyszedł z mieszkania zostawiając mnie w staniu osłupienia.

Czy przyzwyczaiłam się do tej sytuacji? Skądże. Czy moja niechęć wobec niego zmalała? Jasne że nie.

𝘛𝘦 𝘢𝘮𝘰 𝘮𝘶𝘤𝘩𝘰 𝘮𝘪 𝘴𝘰𝘭~ PedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz