Rozdział 6

2K 94 7
                                    

Pov pedri

Od pamiętnych urodzin Hal, minął tydzień. W tym czasie nie kontaktowałem się z nią w żaden sposób. Chciałem dać jej trochę czasu.

Ciągle o niej myślałem. Na treningach dawałem ciała. Nie chodziło o to że myślałem o jej pięknie, ciele czy tym podobne. Bardziej martwiłem się reakcją dziewczyny na wieść o ślubie ze mną. Z tego co słyszałem miała wiele planów na siebie, a przeze mnie miały się nie ziścić.  Czułem się cholernie winny, choć nie zależało to ode mnie. Gdyby tak było nie musiałaby zostać moją żoną. Jednak ja też nie miałem nic do powiedzenia w tej kwestii, niby powinno mi to przeszkadzać, ale dla mnie było tak lepiej. Nie musiałem się martwić że będę sam. Będę miał ją.

- Ped, co z nią robimy? Podbijamy czy coś?

Moje przemyślenia przerwał Pablo. Wydaję mi się że zdążył polubić dziewczynę, mimo że nie rozmawiał z nią nawet. Według niego ta sytuacja była popieprzona. Nie tylko on tak myślał.

- Pomyślałem może że do niej pojedziemy przed treningiem i wyciągniemy na trochę a potem  jakiś spacer czy coś?

- Myślisz że ona będzie chciała z nami wyjść?

- Nie sądzę, ale warto próbować.

Chłopak uśmiechnął się szeroko.

- Chyba będę jej musiał opowiedzieć jakieś przypały z twojego życia.

- Tylko spróbuj.

- Dobra misiaczku. Jedziemy.

Pov Hailie

Minął tydzień od moich urodzin. Było cudownie, jak sobie wymarzyłam.  Czułam się taka wolna.

- Cześć aniołku, jak się czujesz?

Była to moja babcia. Codziennie do mnie przychodziła żeby pogadać i upewnić się czy ze mną wszystko w porządku. Ostatnio była dosyć zapracowana, więc nie miała zbytnio czasu na rozmowy.

- Hej, czuję się dobrze, a ty?

Pogadałyśmy tak z 30 minut o różnych pierdołach. Zawsze mówiłam jej o wszystkim. Dlatego musiałam powiedzieć o czymś co mnie martwi. I to bardzo.

- Babciu bo muszę ci coś powiedzieć. Coś co ciągle nie daje mi spokoju.

Kobieta spojrzała na mnie pytająco.

- Na moich urodzinach pojawił się taki chłopak, który pisał do mnie od paru dni. Wiedział wiele rzeczy o mnie. Martwię się że mnie śledzi.

Ana od razu spoważniała. Przestała się uśmiechać.

- Mówił cokolwiek o sobie?

Próbowałam sobie przypomnieć. Było to trudne, bo urodziny były parę dni temu, a ja byłam wstawiona.

- Nic mi nie przychodzi na myśl, przepraszam.

- To nic, zadzwonię do naszego ochroniarza. On ma znajomości. Szybko go znajdą.

Ze względu na to, że moja rodzina była dosyć znana w mieście, musieliśmy mieć czasem ochronę w razie jakiegokolwiek ataku, które miały już miejsce w przeszłości.

Nagle przypomniałam sobie coś ważnego. Kiedy babcia miała wychodzić, zatrzymały ją moje słowa.

- Nazywał się Pedro.

W tym momencie starsza kobieta zatrzymała się w pół kroku. Nic nie mówiła, powoli odwracając się w moją stronę. Na jej twarzy widać było strach.

𝘛𝘦 𝘢𝘮𝘰 𝘮𝘶𝘤𝘩𝘰 𝘮𝘪 𝘴𝘰𝘭~ PedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz