Rozdział 8

1.7K 103 26
                                    

                           Pov: Pedri 

Cisza która nastała bolała mnie bardziej niż cokolwiek przez całe moje życie. Ból i strach który ujrzałem w jej oczach, przerażał mnie. Nie chciałem aby dowiadywała się w ten sposób jednak nie miałam za złe Pablo że się wygadał. Ciągle mu marudziłem, że chce aby już wiedziała, żeby była gotowa. Jednak nie w taki sposób. W tak losowym momencie.
Widziałem że wzięła to za żart, z początku pomyślałem że może tak to przedstawić, jednak moja mina była dla niej odpowiedzią. Słodka Hailie Sánchez miała zostać moją żoną a ja nie mogłem nic na to poradzić. I to mnie kurwa bolało.

- To.. To prawda? Proszę powiedz że to durny żart. Nie wierze wam. To są głupie żarty, pewnie moja przyjaciółka was wynajęła, tak? Powiedz że tak. Pablo?

Brunetka spojrzała na mojego przyjaciela który natomiast uznał że jego buty są wyjątkowo interesujące. Nie wiedział co ma zrobić. Znałem go na wylot. Rzucił mi krótkie, wymowne spojrzenie. Westchnąłem głośno.

- Nie chciałem żebyś się tak dowiedziała.

Dziewczyna zaśmiała się głośno. Nie był to jej radosny śmiech który zazwyczaj miała. Nie, to był pełen strachu i rozczarowania śmiech.

- O czym ty do mnie pierdolisz? Ja cię nie znam do kurwy jasnej.

- Hailie, nasze rodziny się znają od zawsze. Wiedz, że ja tego nie chce. Nie chce cię za żony z przymusu.

Dziewczyna była na skraju płaczu.

- To dlaczego do jasnej cholery muszę za ciebie rzekomo wyjść, skoro ty tego nie chcesz? Masz jakieś wytłumaczenie?

Schowałem twarz w dłonie i szybko przetarłem. Nie wiedziałem co powiedzieć.

- Słońce, zrozum. To nie ode mnie zależy. To twoja babcia i moi rodzice to zaplanowali. Nie ja.

Po moich słowach brunetka zbladła jeszcze bardziej niż przedtem. Wiedziałem co to oznacza. Kiedy miała już poleciec na ziemie przez omdlenie, złapałem ją.

- Kurwa Ped, przepraszam ja nie wiedziałem że ona..

Położyłem dziewczynę na ziemi w bezpiecznej pozycji. Po czym podszedłem do przyjaciela i chwyciłem go za ramiona.

- Pablo ty nic nie zrobiłeś. I tak by się dowiedziała prędzej czy później. My wybraliśmy że prędzej. Może i tak lepiej? Widzisz jak zareagowała. Im szybciej przyswoi tę myśl tym lepiej. Później będzie cierpieć jeszcze bardziej, rozumiesz? Nic nie zrobiłeś co jest nowością

Brunet ewidentne odetchną a z ulgą. Po chwili poszedł szybko do swojej torby, w celu poszukania wody. Ja natomiast usiadłem obok nieprzytomnej brunetki.
Delikatnie pogłaskałem ją po policzku. Irytowała mnie niemiłosiernie, jednak nie zasługiwała na to żeby ktoś decydował za nią. To było tak okropnie nie sprawiedliwe. Nie wiedziałem co mam zrobić. Postanowiłem zadzwonić do pierwszej osoby która przyszła mi na myśl.

- Halo? Pani Ano, ona wie. Ona już wszystko wie. Przepraszam. Jesteśmy na boisku, zaraz ją przywiozę do domu, trzeba jej wszystko wyjaśnić skoro się wydało. Przepraszam.

Nie dając nic powiedzieć kobiecie rozłączyłem się. No to będzie cyrk teraz.

- Jestem. Masz, daj jej wodę.

Wziąłem od chłopaka butelkę z napojem i odkręcając nalałem sobie na rękę. Pokropiłem delikatnie czoło dziewczyny by ją wybudzić, co się udało. Mruknęła coś nie zrozumiale po czym otworzyła oczy.

- Co się stało?

Słysząc jej złamany, słaby głos pękło mi serce. Ten dzień był straszny.

- Zemdlałaś. Jedziemy do ciebie do domu. Mogę wziąć cię na ręce ?

Dziewczynę pokazała mi środkowego palca. Czyli humorek dopisuje.

- Ty napewno nie, ale Pablo może.

Chłopak zaśmiał się szyderczo w moją stronę, po czym wziął dziewczynę na ręce. Udaliśmy się w trójkę w stronę mojego auta. Brunet usadził ją na tylnich siedzeniach, po czym usiadł na miejscu pasażera.

- Co robimy?

Spojrzałem na niego smutno.

- Musimy pojechać do jej domu i porozmawiać z jej rodziną i wszystko wyjaśnić. Będzie pewnie drama ale trudno. Musiała się dowiedzieć.

Brunet kiwnął mi na zgodę.

- Dzwonisz do rodziców?

Kurwa. O tym nie pomyślałem, ojciec zakazał mi jej cokolwiek mówić. Cóż, będzie musiał to przeboleć.

- Dzwonię.

Poprosiłem przyjaciela żeby odszukał numer do mojej mamy. Po chwili podał mi dzwoniący telefon.

- Halo? Pedro skarbie co się dzieje?

- Jesteście z tatą w domu?

- Tak, jesteśmy. Coś się stało?

- Mamo ona się dowiedziała. Jesteśmy w drodze do jej domu. Bądźcie tam za 15 minut.

Nie słuchając odpowiedzi rozłączyłem się. No to będzie wesoło.

- Mam czekać w aucie?

Z transu wybudził mnie Pablo.

- Nie, jesteś praktycznie częścią tej rodziny wiec masz tam być. Sam tego nie przetrawię.

Brunet uśmiechnął się słabo.

- Będzie dobrze stary. Musi być.

- Wiem Pab, jednak się obawiam.

***

Czekałem w salonie brunetki z nią, jej mamą, babcią i Pablem na moich rodziców. Dziewczyna była bardzo poruszona zaistniałą sytuacją. Ciągle myślała że żartujemy.

- Czyli co babciu? To prawda? Mam za niego wyjść?

Starsza kobieta spojrzała na nią pocieszająco.

- Aniołku, przepraszam. Nic na to nie poradzimy. Musi tak być.

Dziewczyna prychnęła głośno. Zaczęła się sarkastycznie śmiać.

- A to niby dlaczego? Może mi jeszcze powiedz że moja mama też tak miała wyjść za mąż?

Kolor skóry jej babci, zmienił się w biel.

- A-ale ja żartowałam. Babciu, co ty chcesz mi powiedzieć?

Kobieta westchnęła głośno i drżącym głosem powiedziała zdanie które wywołało we mnie, Pablo i Hailie taki szok, że nie byliśmy wstanie się odezwać.

- Bo twoja matka uciekła przed ślubem z tatą Pedro do jakiejś łamagi z Francji. Obiecałam jego babci że nasze rodziny się połączą. Przykro mi że w taki sposób.

Brunetka zemdlała drugi raz tego dnia.

Rozdział pisany bardzo chaotycznie, wiec mie obraźcie się jeśli będzie coś debilnie napisanie. Love u all.

EDIT
Guys ja nie wiedziałam ze to opowiadanie jest fajne xD szczerze myślałam czy nie usunąć ale dobra, robimy maraton walentynkowy?😏😏😏😏😏

𝘛𝘦 𝘢𝘮𝘰 𝘮𝘶𝘤𝘩𝘰 𝘮𝘪 𝘴𝘰𝘭~ PedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz