Rozdział 13

1.9K 112 24
                                    

Maraton 4/5

***

Pov Hailie.

Do mojego lotu zostało już tylko 30 minut. Czekałam na moją, kolej aby wejść do samolotu. Z daleka patrzyłam na rozpłakaną Biancę, stojąc daleko ode mnie. Ten widok łamał mi serce.

Ta decyzja choćby można było się spodziewać, nie należała do najłatwiejszych. Trudno mi było nagle wszystko tutaj zostawić. Jednak nie zamierzałam wychodzić za kogoś bez miłości. Wiedziałam że to jedyne wyjście, i choć cholernie bolesne, to właściwe.

Kiedy ponownie uraczyłam spojrzeniem moją przyjaciółkę, ku mojemu przerażeniu okazało się że nie stała sama. Była otoczona przez dwie osoby. Dwie cholernie znajome mi osoby. Jeden z nich otaczał ją ramieniem i gładził łagodząco jej plecy. Zaś drugi.. Kurwa ten wypatrywał kogoś wzrokiem. Zrozumiałam że on jakimś cudem się domyślił. Tylko skąd ten jebany Pedro Gonzalez dowiedział się że jestem na lotnisku? Dlaczego on wszystko wiedział? To wszystko było naprawdę nie pojęte.

Wiedziałam że muszę zachować zimną krew. Byłam niestety ostatnia w kolejce, jednak wcisnęłam się obok jakiejś rodziny z dziećmi, żeby jakkolwiek wtopić się w otoczenie. Miałam nadzieje że brunet mnie nie dostrzeże. Ku mojej uldze odwrócił się do mojej przyjaciółki i zaczął rozmowę. Byłam ciekawa o czym rozmawiają, jednak po chwili zrozumiałam. Bianca mnie nieświadomie wydała. Czy ja jej wspomniałam że moim przyszłym mężem miał zostać ten jebany piłkarzyk? Oczywiście że o tym zapomniałam. Brawo Hailie, pomyślałam patrząc na 20 latka zmierzającego w moją stronę, patrząc na mnie złowrogo. O co on do cholery był zły?

- Przykro mi, nie może pan tutaj wejść.

Miałam więcej szczęścia niż rozumu. Stałam już za bramkami do odprawy. Nie mógł tu wejść. Skutecznie zatrzymał go ochroniarz.

- Wie pan kim jestem?

Wywróciłam oczami. Czy on był na tyle głupi i naiwny, że myślał że jego pozycja mu pomoże? Wiedziałam że kretyn, ale aż taki?

- Nie bardzo?

- Pedri Gonzalez, pomocnik FC Barcelony.

Starszy ochroniarz otworzył szerzej oczy. Nie.. Chłopie kurwa mać..

- O mój Boże.. Mój syn jest pana wielkim fanem! Czy mógłbym prosić o autograf? Bardzo mi zależy.

Chłopak spojrzał w moją stronę, aby upewnić się czy jeszcze tutaj byłam. Nasze spojrzenia się skrzyżowały.

- Jeśli wpuści mnie pan dosłownie na chwilkę, załatwię synowi bilet na nasz mecz. Moje słowo.

Szczęśliwy mężczyzna ochoczo pokiwał głową i przepuścił bruneta, aby mógł dotrzeć do miejsca w którym się znajdowałam. Okej, czyli mając sławę można wszystko. ten świat był naprawdę pojebany.

Brunet zaczął niebezpiecznie iść w moja stronę, aby po chwili znaleźć się przy mnie.

- Masz dwie opcję, albo przychodzisz do mnie po dobroci i wychodzimy z tego lotniska jak normalni dorośli albo wynoszę cię siłą. Wiesz do czego jestem zdolny, Sanchez.

Nie, on chyba był durny, jeśli myślał że z nim wrócę do domu, aby potem za niego wyjść. Nigdy w życiu.

- Wybieram opcję trzecią ty zjebany kretynie. Lecę do Francji. Już nigdy o mnie nie usłyszysz, a tym bardziej za mnie wyjdziesz.

Chłopak pokręcił bezradnie głową.

- Cóż ostrzegałem.

Zaczął iść szybkim krokiem w moją stronę, kiedy myślałam że podejdzie w moją stronę żeby mnie wyciągnąć stąd siłą, ten udał się w do uśmiechniętej pani sprawdzającej bilety.

𝘛𝘦 𝘢𝘮𝘰 𝘮𝘶𝘤𝘩𝘰 𝘮𝘪 𝘴𝘰𝘭~ PedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz