Rozdział 31

2.1K 126 70
                                    

Tydzień później.

Całe siedem dni od przylotu do Dohy spędziłam na podziwianiu krajobrazów i widoków tego miasta. Mimo iż byłam tu tak krótko, mogłam stwierdzić że miało swój urok.

Już jutro miała odbyć się uroczysta ceremonia otwarcia mistrzostw świata. Cała kadra Hiszpanii trenowała od rana do nocy, przez co miałam bardzo mało czasu do spędzenia z Pedro bądź Gavirą.

— Co robisz?

Zerknęłam z nad trzymanej przeze mnie książki na źródło dźwięku jakim był Gavi. Za nim szedł dziwnie podejrzany Pedri.

— Może porozmawiajmy o tym co wy robicie — mruknęłam, i odłożyłam książkę na bok łóżka. Widząc że za bardzo nie skumali, uderzyłam się ręką w czoło. — Mianowicie przeszkadzacie mi w czytaniu.

— Oj już nie przesadzaj. Praktycznie nie rozmawiamy, i nie mam komu się wyżalić. — powiedział Pablo. Rozłożył się obok mnie na łóżku, po czym spojrzał na moje włosy. — Ty mi nie mów że z tym olejem idziesz na ceremonie. Wypierdolą cię zanim zdążysz wyjść z pokoju.

Pedro zaśmiał się na słowa przyjaciela, lecz jego ubaw przerwała lecąca w jego stronę poduszka. Szybko uciekł do hotelowej łazienki, po czym zamknął się na klucz.

— Cóż się wydarzyło? — spytałam.

— Bo przyjechała tutaj na trochę kuzynka Torresa. Młoda ma 12 lat a wie więcej o mnie niż ja sam. Nie ułatwia fakt że ten dzban Ferran ciągle każe mi z nią siedziec bo inaczej płacze jak jakieś kurwa niemowlę. Wydaje mi się że jest jakaś psychiczna. Lata ciągle za mną, wcale nie zdziwiłbym się gdyby..

Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Gavi spojrzał w tamtą stronę przestraszony.

— Przyszła za mną tutaj. — dokończył.

— Pójdę jej otworzyć. — powiedziałam.

Pablo szybko złapał mnie za rękę jak tylko wstałam z łóżka.

— Pogrzało cię? Po jakiego chuja. Siedź udajemy że nas nie ma. — wyszeptał.

Już miałam się zgodzić, kiedy rozległ się stłumiony krzyk.

— Hailie kurwa! Dlaczego moimi perfumami się pryskałaś? Zdajesz sobie sprawę że ich flakonik jest równie rzadki jak mądrość Pablo? — spojrzałam się na Gaviego, który tak samo jak ja mordował w myślach drącego się Gonzaleza.

Pukanie przybrało ja sile po monologu mojego ulubionego narzeczonego, więc wzdychając wstałam aby odprawić nastolatkę.

— Słucham? — spytałam po otworzeniu drzwi.

— Gdzie Pablo? — spytała chamsko osoba po drugiej stronie.

Spojrzałam oszołomiona na dziewczynkę z czarnymi jak noc oczami i krótkimi blond włosami.

— Może grzeczniej trochę, co? — powiedziałam, ciaśniej zamykając drzwi, widząc że dziecko zerka ciekawie do środka.

— Nie wydaje mi się. Idź po niego. — powiedziała lekceważąco.

Moje wkurwienie osiągało zenitu słysząc jak kuzynka Torresa pyskuje. Wiedziałam że mój spokój powoli zmierzał ku końcowi.

— Iść to ty możesz po poradę do dziecięcego psychiatry. Masz trzy sekundy aby spierdalać w podskokach. — powiedziałam starając się nie krzyczeć. Nienawidziłam tego typu dzieci.

— Ty głupia ruro! Wpuszczaj mnie!

Dziewczynka nagle dostała jakiegoś szału. Zaczęła rzucać się w stronę drzwi aby za wszelką cenę je otworzyć. Tłukła je nogami i rękoma, jednak miarka się przebrała w momencie, kiedy pociągnęła za moje włosy. Każdy kto mnie zna
, wiedział że to moja świętość.

𝘛𝘦 𝘢𝘮𝘰 𝘮𝘶𝘤𝘩𝘰 𝘮𝘪 𝘴𝘰𝘭~ PedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz