Rozdział 24

2.1K 146 117
                                    

Choć mi tak niebo Ty złocisz i morze
Smutno mi, smutno mi Boże
Ale przed Tobą głąb serca otworzę
Smutno mi, smutno mi Boże

Pov Hailie.

Z trudem otworzyłam moje ociężałe powieki. Nie miałam pojęcia ile czasu byłam nieprzytomna. Kiedy wstałam, zorientowałam się że byłam w jakimś ciemnym pokoju bez okien. Nie wiedziałam gdzie się znajduję, jednak czułam że daleko od domu.

— Oo, księżniczka raczyła wstać. Długo ci to zajęło moja droga. - usłyszałam głos z drugiego końca pokoju. Dostrzegłam że był to nie kto inny jak mój spierdolony ojciec.

— Gdzie jesteśmy? -spytałam cicho. Mój głos był bardzo złamany. Czułam że moja głowa zaraz pęknie.

— Daleko córeczko. Tutaj napewno cię nikt nie znajdzie. Jestem tego pewien. - uśmiechnął się podle.- Wiesz co moja droga? Zaskoczył mnie twój ukochany. I to dosyć mocno.

Nienawidziłam kiedy mówił do mnie jak do swojej córki. Ja nie miałam ojca. Ten człowiek był dla mnie nikim. Tylko obiektem którego nienawidziłam całym sercem.

Spojrzałam jednak na niego pytająco. Wspomnienie o Gonzalezie wywoływało we mnie spore emocje. Było mi cholernie głupio że zostawiłam go bez pożegnania. Miałam nadzieję że kiedyś mi wybaczy.

— Otóż moja droga, jak możesz zauważyć wokół ciebie jest pełno "krwi". - Po jego słowach rozejrzałam się i faktycznie, moje ubrania i prowizoryczne łóżko było całe ubrudzone czerwoną cieczą. - Oczywiście to nie jest prawdziwa krew, aż takim skurwysynem nie jestem. To sok malinowy. Ale wysłałem słodkiemu piłkarzykowi twoje zdjęcie jak śpisz. Wyobraź sobie że chciałem za ciebie tylko dziesięć milionów, a mały Pedro po otrzymaniu tej fotki obiecał że da mi sto jeśli dziś cię mu oddam. Chyba jednak dostaniecie moje błogosławieństwo.

Jeżeli myślałam że aż tak złamane serce jak moje nie da się już bardziej rozerwać to byłam w ogromnym błędzie. Ten pierdolony świat nie zasłużył na taką osobę jaką był Pedri. Nikt na niego nie zasługiwał i coraz bardziej się o tym przekonywałam. Tak bardzo zapragnęłam w tej chwili być blisko niego.

Był skłonny zapłacić za mnie 100 milionów euro? Przecież to okropnie dużo pieniędzy. Czy on zwariował?

— Ale niestety postawił jeden warunek. Musi cię wcześniej usłyszeć czy jesteś cała. Dlatego bez numerów. - Mężczyzna podał mi telefon i pokazał na broń którą trzymał w ręku. On jest popierdolony? Głupie pytanie bo wiadomo że tak.

Po niepewnym wzięciu komórki do rąk, wybrałam numer który był zapisany imieniem i nazwiskiem mojego narzeczonego. Nerwowo czekałam na połączenie, a kiedy zostało nawiązane, pękłam.

— Czego ty kurwa chcesz człowieku? Mam już kasę dlatego masz dwie godziny aby oddać mi moją narzeczoną. Inaczej przysięgam że rozpierdolę ci ten jebany łeb. - Zaśmiałam się lekko na jego agresywne przywitanie. Wiedziałam że wziął mnie za mojego ojca. Zdecydowanie agresję przejął od Gaviego.

— Tak witasz swoją narzeczoną? - spytałam lekko drżącym głosem. Po drugiej stronie usłyszałam westchnięcie pełne ulgi i krótką chwilę ciszy, po sekundzie przerwaną przejętym monologiem Pepiego.

— Jezu Hailie. Nic ci nie jest? Wszystko w porządku? Jak się czujesz? Matko mała.. Przysięgam że z Pablem tak cię udusimy za to że uciekłaś że nie zdajesz sobie sprawy. Dlaczego ty to zrobiłaś? Nie ważne, nic nie mów. Dzisiaj cię odzyskam.

— Pedro ty jesteś popierdolony? 100 milionów euro? Przysięgam że wypomnę ci to wtedy, kiedy będziesz narzekał na mnie jak będę kupowała podkład za dwie dychy. - powiedziałam, na co brunet się zaśmiał. Tego dźwięku brakowało mi jak cholera. Po chwili chłopak znowu spoważniał.

𝘛𝘦 𝘢𝘮𝘰 𝘮𝘶𝘤𝘩𝘰 𝘮𝘪 𝘴𝘰𝘭~ PedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz