ROZDZIAŁ 4. Czyś ty już kurwa do reszty zgłupiała?!

473 54 17
                                    

AMY.

Rano otrzymałam informację, że pękła rura w damskiej toalecie i zajęcia zostały odwołane. W trakcie oczekiwania na Abby postanowiłam porozmawiać z bratem. Zrobiłam nam śniadanie i zaparzyłam kawę. Nakryłam do stołu i zawołałam chłopaka na dół, usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść. Czekałam na odpowiedni moment, ale takie momenty nie istniały.

— Co się z tobą ostatnio dzieje, mam się martwić? — zapytałam.

Nawet nie próbowałam ukrywać mojego zmartwienia.

— Nic się nie dzieje, wszystko spoko. — Wzruszył ramionami jak gdyby nigdy nic.

— No jakoś mnie nie przekonałeś, o co chodzi? — dopytywałam dalej.

Znałam go i wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Moja intuicja, jeszcze nigdy mnie nie zawiodła.

— Naprawdę o nic, poszedłem na imprezę i po prostu się upiłem, co w tym dziwnego? — zapytał, burząc się jeszcze bardziej, wzbudzając tym moją podejrzliwość.

— Wszystko? — zapytałam poirytowana, wyrzucając sfrustrowana ręce w powietrze. — Nigdy nie widziałam cię w takim stanie, poza tym ostatnio często znikasz! — dodałam z grymasem.

— Mówiłem ci, że spotykam się z jedną laską, zresztą ma tu dzisiaj przyjść, pamiętasz ? — rzucił oburzony.

— Ach tak, wyleciało mi to z głowy. To coś poważnego? — Przymrużyłam podejrzliwie oczy.

— Nie wiem, czas pokaże — rzucił sucho i wzruszył ramionami.

— Zamierzasz ją nam przedstawić?

— Czekam na rozwój, nie będę zapeszał. Rozmawiałaś z rodzicami? — odparł, zmieniając temat.

— Tak, dwa dni temu, a ty?

— Wczoraj dzwoniła mama i wysyłała zdjęcia. Później Ci prześlę.

Dyskusję przerwał dzwonek do drzwi. Pobiegłam otworzyć, Abby weszła do środka ubrana w czarny dres i jakąś za dużą bluzę. Dołączyła do nas przy śniadaniu i zaczęła nawijać o tym, jak Aaron kupił jej bukiet pięknych róż, zabrał ją do kina na jakąś komedię romantyczną, a później poszli do jakiejś restauracji na kolacje. Cały czas zachwycała się, jaki to on nie był uroczy. A dopiero tak na nich wszystkich narzekała.

Przewróciłam oczami i zaśmiałam się w duchu. Nie omieszkała też pominąć wszystkich szczegółów z ich pierwszego pocałunku. Naprawdę cieszyłam się jej szczęściem i życzyłam jej jak najlepiej, ale nie byłam do końca pewna, co o tym sądzić. Nurtowało mnie pytanie, co się stanie, jak okaże się, że on nie podchodzi do tego tak poważnie, jak ona? Nawet nie chciałam o tym myśleć. Z zamyślania wyrwał mnie dźwięk nadchodzącego sms-a. Był od cioci Emory, mamy Sheina.

Ciocia Em; Rozmawiałam z lekarzem, możecie odebrać Sheina w następny piątek w południe, tak jak ustaliliście. Buziaczki! :*

Ja; Super, bardzo się cieszymy. Dzięki za informacje. :*

Przekazałam informację przyjaciółce, ten dzień stawał się coraz piękniejszy. Dzień wcześniej dostałam od Matta pinezkę z lokalizacją miejsca zwanego delfem. Trasa przebiegała różnymi opuszczonymi drogami, wzdłuż jeziora i przez las z masą ostrych zakrętów. Znałam to miejsce jak własną kieszeń. Po śniadaniu Lee włożył naczynia do zmywarki i wyszedł. My mając jeszcze masę czasu, udałyśmy się do salonu z przekąskami i odpaliłyśmy serial na netflixie Teen Wolf. Uwielbiałam głównego aktora, był mega gorący.

Po obejrzeniu trzech odcinków zamówiliśmy sobie chińszczyznę, w międzyczasie ogarniając salon. Dostawca dostarczył jedzenie, a my od razu usiadłyśmy, żeby je skonsumować. Zamówiłam sobie kurczaka gon-bao z ryżem zasmażanym, a Abby wieprzowinę z makaronem sojowym. Po napełnieniu brzuchów zabrałyśmy się za ogarnianie, o dwudziestej miałyśmy być przecież na delfie.

Race with the Devil. #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz