ROZDZIAŁ 12. Graliśmy w piwnego ping-ponga.

352 47 5
                                    

AMY.

Obudził mnie stukot deszczu za oknem. Rozchyliłam delikatnie powieki, w pokoju panował mrok, przez zaciągnięte rolety. Czułam okropny ból głowy, jakby zaraz miała wybuchnąć. Wczoraj musiał urwać mi się film, bo nawet nie wiedziałam, jak dotarłam do domu. Chwile zajęło mi pojęcie, że ktoś leży za mną i trzyma rękę na moim brzuchu pod koszulką, która nie należy do mnie. Obróciłam się delikatnie na plecy.

Obok mnie spał Michael cichutko pochrapując. Miał posiniaczoną twarz i trzy malinki na szyi. Zdezorientowana uniosłam kołdrę. Poczułam ulgę, gdy okazało się, że oboje mieliśmy na sobie bieliznę. Musiałabym się chyba zabić albo zapaść pod ziemię, gdybym straciła z nim dziewictwo i nawet tego nie pamiętała. Nadal jednak nie rozumiałam, jakim cudem znaleźliśmy się pół nadzy w moim łóżku.

Ostatnie co pamiętałam to jak tańczyliśmy, a później graliśmy w piwnego ping-ponga. Później miałam już tylko pustkę. Zerknęłam na chłopaka, który zaczął się delikatnie kręcić. Zamrugał kilkakrotnie, zanim całkiem otworzył oczy. Gdy nasze wzroki się spotkały z przerażeniem spadłam z łóżka piszcząc jak nienormalna.

— Co masz z twarzą? — zapytałam zdezorientowana.

Dotknął jej krzywiąc się.

— Twoje oczy, są różne.

Podeszłam, żeby przyjrzeć mu się bliżej. Jedno było granatowe, a drugie czarne. Przez chwilę myślałam, że mam omamy. Jednak nie, te oczy na prawdę miały taki kolor.

Jak to się kurwa stało?

Przewiercał mnie tym swoim dziwnym wzrokiem, chyba nie rozumiejąc o co mi chodzi.

— Aa, to. Mniejsza z większym — odparł sucho, przecierając twarz dłońmi.

— Pytanie brzmi, co z twoją twarzą?

Uniósł zdziwiony brwi, dotknęłam policzka czując ukłucie bólu w okolicy policzka i brody. Pobiegłam do lustra, na twarzy miała dwa siniaki, na obojczyku odkryłam kilka nowych malinek, a na kolanie miałam niegroźne zdarcie. Przejrzałam ręce, nie było na nich żadnych śladów. Oparłam się biodrem o umywalkę, czując kolejną dawkę bólu i pieczenia w tym miejscu. Uniosłam koszulkę i chyba przestałam na chwile oddychać. Zrobiło mi się słabo.

— Co to kurwa jest?! — wydarłam się, przyglądając się dokładniej.

Na moim biodrze widniał wytatuowany napis "...Forever Storm ♡ ". Co tu się kurwa odjebało. Wybiegłam z łazienki jak oparzona.

— Możesz przestać się wydzierać? Zaraz pęknie mi głowa. A twój jazgot nie pomaga — odparł z grymasem.

Leżał sobie, jak gdyby nigdy nic z zamkniętymi oczami. Złapałam za pierwszą lepszą poduszkę i rzuciłam nią prosto w jego tępy łeb. Uchylił jedno oko, to granatowe i spojrzał na mnie. Wskazałam palcem na biodro z miną, która mogłaby zabić.

— Co to kurwa jest? — pisnęłam i podeszłam bliżej, żeby mógł sam sobie ocenić z bliska.

Po przeczytaniu napisu wybuchł gromkim śmiechem, który zaczynałam lubić, ale nie w takich sytuacjach.

— Psia kostka. Nie wiedziałem, że aż tak na mnie lecisz White — odparł ze śmiechem.

Miałam ochotę go rozszarpać. Do momentu, w którym się uniósł, a kołdra się zsunęła ukazując jego nagle ciało od pasa w górę. I wtedy to ja wybuchnęłam śmiechem. Śmiałam się tak bardzo, że musiałam złapać się za brzuch. Kiedy wskazałam palcem na jego biodro, już nie było mu do śmiechu.

Widniał tam napis " ♡Always White..", wytatuowany tą samą czcionką.

— Ja pierdole! Skąd to się tu wzięło?! — wydarł się, po czym zerwał na równe nogi.

Race with the Devil. #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz