ROZDZIAŁ 11. Tableteczki na poprawę humoru.

317 47 10
                                    

AMY.

Nienawiść jest prosta, agresja jest dynamiczna. Prostota i dynamika, prowadzą do piekła, gdy igrasz z karmą, bo w życiu nie ma nic, za darmo.

To była pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy, gdy uniosłam głowę i napotkałam wzrok Devila. Tęczówki w kolorze głębokiej stali z drobinkami złota, prześwietlały mnie na na wylot. Otaksował mnie od góry do dołu, z obleśnym uśmiechem. Nie wyglądał na kogoś niebezpiecznego czy bezwzględnego, ale pozory nieraz myliły. Był wysoki i szczupły, z blond kręconą czupryną.

— Nie wiedziałem, że w swym wąskim gronie macie tak dobrego jeźdźca.

Słowa kierował ewidentnie do chłopaków, przenosząc wzrok na nich. Wąskie grono? Prychnęłam pod nosem sama do siebie.

— Nie jest jedną z nas.

Pusty ton Michaela, sprawił, że przeniosłam wzrok na niego. Zrobiło mi się trochę przykro, że tak powiedział.

— Ach, rozumiem. Ratowałeś tylko panienkę w opałach — zaśmiał się, a jego karki razem z nim. — Jak się nazywasz złotko? — zwrócił się do mnie.

— Amy, to powinno wystarczyć.

Uznałam, że nie musiał znać mojego nazwiska, nie było takiej potrzeby.

— Miło mi ciebie poznać Amy. Wiele o tobie słyszałem. Zapewne wiesz jak się nazywam i kim jestem — odparł pewny siebie, skinęłam tylko głową.

Starałam się udawać, że nie jestem przerażona, ale drżenie rąk mnie ewidentnie zdradzało. Żółć podchodziła mi do gardła, jak tylko myślałam o tym, jak wiele o mnie wiedział i skąd.

— Gratuluję wygranej i przepraszam za Ashtona. Obiecuję, że taka sytuacja już się nie powtórzy. Prawda Ash?

Ostatnie słowa powiedział z dużym naciskiem, patrząc właśnie na niego.

— Tak jest szefie! — odparł patrząc w ziemię.

Nie było mi go jakoś szkoda.

— Widzisz? Mówi, że nie będzie sprawiał ci już kłopotów. Do zobaczenia panienko Amy — powiedział, rzucając mi ostatnie spojrzenie, nim ruszył przed siebie.

Kiedy oddalił się ze swoimi ludźmi, którzy zebrali Robinsona do kupy, zwróciłam się od razu do Matta.

— Moją dzisiejszą gaże, przekaż na spłatę długu Aarona.

Shein spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem, ale pokręciłam głową w stylu " nie teraz". Domyślam się, że chciałby wiedzieć o co chodzi, niestety to nie czas i miejsce na takie rozmowy.

— Nie musisz tego robić — odparł niepewnie Matt, drapiąc się po karku.

— Pewnie, że nie muszę, ale chcę. To nic. — Uśmiechnęłam się szczerze.

Chciałam im pomóc, bo było mi ich po ludzku żal. Nie tak powinno wyglądać ich życie. Byliśmy prawie w jednym wieku, a oni zamiast zajmować się swoimi sprawami, musieli spłacać dług przez jeden mały błąd. Nie oceniałam Aarona, ani nie osądzałam, każdy popełnia błędy. Na nich właśnie się uczymy, on jednak ponosił zbyt wysoką cenę.

— Och, jaka kochana. Dlaczego zawsze tam gdzie się pojawiasz, tworzą się same kłopoty? — wysyczał z gniewem Michael.

Normalnie mnie zamurowało.

— Nie wiem, może dlatego, że wiecznie wpierdalasz się w nie swoje sprawy! — wydarłam się na niego.

Matt chciał się wtrącić, ale powstrzymałam go kręcąc palcem.

Race with the Devil. #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz