ROZDZIAŁ 5. Pieprzony Ashton Robinson.

477 53 13
                                        

AMY.

Z nerwów nawet nie wsiadłam w auto, tylko pobiegłam przerażona pieszo. Paliły mnie już mięśnie nóg i płuca. Jeszcze chwila i myślałam, że zemdleję. Po przebiegnięciu kilku ulic znalazłam się pod domem. Minęłam furtkę i udałam się w stronę drzwi, które się otworzyły. Na werandę wyszedł Damien, a za nim Lee z dziwnymi grymasami na twarzy. Nagle zza nich wyszła trzecia osoba. I wtedy przeszłam chyba mini zawał. Moje serce biło tak szybko, jakby miało wyskoczyć z piersi.

A później się zatrzymało, kiedy go ujrzałam. Był to oczywiście nie kto inny jak pieprzony Ashton Robinson z szerokim uśmiechem na twarzy. Moje serce stanęło w miejscu na kilka sekund, a żółć podeszła mi do gardła. Już rozumiałam skąd ten grymas u chłopaków na twarzy...

Skąd on się tu kurwa wziął?

Ashton piękny uroczy złoty chłopiec. Wyminął ich i stał przede mną, twarzą w twarz.

Kiedyś cały mój świat.

Krótko przystrzyżone blond włosy, piękny uśmiech, od którego miękną kolana, postawna sylwetka i hipnotyzująco błękitne oczy. Tak bardzo znajome.

To on był, właśnie tym, który mnie zdeptał.

Przyjaźnił się z Sheinem, byli nierozłączni. Kiedyś byliśmy razem, a dokładnie dwa lata temu. Nawet wydawało mi się, że był moją wielką miłością. Kochałam go, a on mnie wykorzystał do tego stopnia, że zrobiłam coś, co nigdy nie powinno się wydarzyć.

Ta relacja nie była dobra. Po wszystkim zniknął, jak gdyby nigdy nic, a ja przeszłam załamanie nerwowe. Potrafiłam leżeć po kilka dni, gapiąc się w jeden punkt, nie jeść, nie myć się. Każdy wysiłek kosztował mnie krocie, nie miałam wtedy siły na nic. To był mroczny okres w moim życiu, dzięki wsparciu rodziny i przyjaciół udało mi się przez to przejść. Mimo, że doszłam do siebie, poczucie winy i koszmary nie zniknęły.

Dzięki temu dziś byłam silniejsza.

Nagle wrócił i wiedziałam, że nie wróży to nic dobrego, bo on wiedział... A ja wiedziałam, że będzie chciał to wykorzystać. Kątem oka zobaczyłam nadjeżdżającego Mercedesa i Dodge.

Świetnie jeszcze ich tu kurwa brakowało.

— Co ty tutaj robisz? Kiedy wróciłeś? — zapytałam nerwowo, a on uśmiechnął się jeszcze bardziej.

— Wczoraj, ale myślę, że musimy pogadać na osobności — powiedział z naciskiem na ostatnie słowa, wzdrygnęłam się.

— Myślę, że nie ma dzisiaj takiej potrzeby — starałam się mówić stanowczo, na co on prychnął.

— A mi się wydaje, że chyba jednak tak — powiedział surowym tonem z grymasem.

— Dobra, wejdź do środka i zaczekaj w moim pokoju — mruknęłam.

Kiwnęłam do chłopaków, żeby weszli z nim do środka. Kiedy zniknęli za drzwiami, podeszłam do zaparkowanych samochodów, z których wysiedli już wszyscy.

— Co to kurwa było? — zapytała Abby i uderzyła mnie w ramię.

Nie wiedziałam co powiedzieć, ona wiedziała o moim haniebnym czynie i wiedziała, do czego jest zdolny. Patrzyłam na nią z przerażeniem w oczach, nagle odezwał się zaciekawiony Matt.

— Kto to był? Nie znam go.

— Ashton jebany Robinson — odpowiedział mu Storm, a wszyscy momentalnie spojrzeli na niego.

Opadła mi szczęka, dosłownie uderzyła o chodnik. Jak on? Skąd? Co?

— Skąd ty... — Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo mi przerwał.

Race with the Devil. #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz