ROZDZIAŁ 26. Niebo za oknem, jakby płonęło.

278 39 37
                                    

AMY.

Każdy chodź raz w życiu pewnie zastanawiał się, jak to jest, nie czuć nic. Ja doświadczyłam tego na własnej skórze. Żadnych kotłujących się myśli, żadnych zmartwień, nie czujesz już bólu, który niczym cierń w twoim sercu, co dzień sprawiał ci go tak wiele. Cisza, spokój, niczego ani nikogo nie jest ci brak.

Ale czy na pewno?

Utknęłam gdzieś między życiem, a śmiercią. Wiedziałam to, bo w okół mnie nie było nic poza piękną polaną i moim dziadkiem? Co tutaj robił mój dziadek.

— Witaj hermoso — powiedział, a następnie mnie przytulił.

Odwzajemniłam jego uścisk, tak bardzo mi tego brakowało.

— Czy ja umarłam dziadku? — zapytałam, ze łzami w oczach.

— Mija — odparł, ocierając moje łzy. — I tak, i nie. Wybór należy do ciebie. Możesz iść ze mną, albo wrócić do nich — odparł i wskazał ręką w dół.

Moim oczom ukazali się zrozpaczeni rodzice i Lee. Abby i paczka Aarona. I on, Michael Storm. Wszyscy stali nad moim łóżkiem. Leżałam w szpitalu, dookoła była masa dziwnych urządzeń, pod które byłam podłączona. Nie oddychałam samodzielnie. Maszyna pompowała powietrze do moich płuc, a na twarzy miałam maseczkę. Moja twarz była jeszcze bardziej blada niż zwykle.

— Dlaczego tak leżę? Co mi się stało dziadku?

— Przez to, że nie brałaś leków, doszło do obrzęku płuc. Silna reakcja na stres doprowadziła do zatrzymania akcji twojego serca.

— Czyli umarłam?

— Nie mija. Twój mózg nadal walczy. Dlatego jesteś tutaj i masz wybór. Zastanów się czy twoje serce jest gotowe, by przestać bić. Możesz iść ze mną, ale czy to na pewno twój czas? Czy nie masz jeszcze kilku spraw do zamknięcia? Wybierz mądrze, wybór należy do ciebie.

I poraz pierwszy w życiu stałam na rozstaju dróg. Mogłam sprawić, aby wszystkie moje problemy zniknęły i odeszły w niepamięć. Mogłam zniknąć i niczym się nie martwić. Iść wolna, razem z moim dziadkiem, mogłam poczuć się zdrowa. Jednak widok bólu moich bliskich przypominał mi, jak bardzo będą cierpieć i tęsknić, gdy nie wrócę. Doskonale znałam ten rodzaj bólu i nie wiedziałam, czy jestem w stanie im go zadać.

Znacie ten cytat Szekspira? "Być albo nie być, oto jest pytanie", w tej chwili zrozumiałam jego sens. I sama nie potrafiłam na nie odpowiedzieć. Bo chciałam być, czy nie chciałam? Chciałam wrócić, czy nie? Tak czy nie? Z nerwów zagryzłam dolną wargę.

— Nie musisz decydować już teraz, ale nie możesz też za długo zwlekać — powiedział nagle dziadek, widząc najwidoczniej moją wewnętrzną walkę. Skinęłam głową.

Musiałam dobrze wybrać, a takie wybory, wymagają czasu i cierpliwości. Mimo iż byłam narwana, postanowiłam tym razem zachować się rozsądnie.

MICHAEL.

Od pogrzebu moich dziewczyn minął miesiąc. Miesiąc przez, który powoli moje serce umierało, z tęsknoty za nimi. Usychało powolnie, jak jesienny liść. Ból i gorycz, co dzień coraz mocniej rozpowszechniały się po moim ciele, zostawiając po sobie nieodwracalne zmiany. Mimo, że nie chciałem litości White, brakowało mi jej wsparcia, które tak nazwałem.

Byłem na siebie zły, że tak potoczyły się sprawy między nami i, że kazałem jej wyjść tamtego dnia. Matt tłumaczył mi, że to nie moja wina, że ogrom tych wszystkich wydarzeń po prostu mnie przerósł. Że nie miałem się czym przejmować, ale po części wiedziałem...

Race with the Devil. #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz