ROZDZIAŁ 14. Pieprz się Storm!

370 51 14
                                        

Dziś zaczynamy od Michaela. Miłego czytania moi drodzy. ❤

-------------

MICHAEL.

Przed walką nie czułem się pewnie, zwłaszcza odczuwając tak wielki ból. Przed wejściem na ring, zjadłem masę silnych leków przeciwbólowych, niestety na próżno. Ostatecznie załatwiliśmy kodeinę, która silnie znieczula. Nie czułem już, żeby tak bardzo bolało. White wyjaśniła nam, jak w prosty sposób można go skończyć. Nigdy nie ukrywałem, że lubiłem czuć ból. Była to jedyna forma, dzięki której czułem, że żyję.

Dlatego ciągnąłem to tak długo.

Nie urodziłem się taki, kiedyś miałem ludzkie odruchy. Jednak po odejściu Penny, doszedłem do wniosku, że nie są mi one do niczego potrzebne. Dwa razy straciłem, więcej razy nie zamierzam tego powtarzać. Po odejściu mamy, ojciec zgotował nam piekło. Wszystko przez tę pieprzoną rodzinkę White'ów. Stałem się oziębłym skurwysynem i nawet się tego nie wypierałem. Taki byłem.

Mama "odeszła" siedem lat temu, gdy miałem dwanaście lat, wtedy moje życie zmieniło się diametralnie. Nie byłem w stanie określić, jak to wyglądało. Ojciec od zawsze powtarzał, że zginęła w wypadku, w którym uczestniczyliśmy razem z małą Emily. Nie pamiętałem tamtych wydarzeń. Po jej odejściu było już tylko gorzej, oddał Em, do babci. Mnie zostawił ze sobą, by co dzień pastwić się nade mną, znęcać psychicznie i fizycznie.

Nigdy nie wolno było mi płakać ani narzekać.

Ojciec pił, potem bił mnie za wszystko. Zawsze powtarzał, że to ja powinienem zginąć zamiast mamy. Z czasem, gdy tak mnie tłukł, sam miałem ochotę już odejść. Stąd wzięła się pierwsza próba odejścia z tego świata.

Na próżno.

Znalazł mnie i pobił tak bardzo, że nie mogłem się podnieść. Trzy dni leżałem w jednej pozycji na podłodze, bez jedzenia i picia. Miałem tylko trzynaście lat, wcześniej miałem normalne życie. Kochających rodziców, zdrową siostrę, wspaniały i ciepły dom.

Ostatnie piękne chwile, które pamiętam to wakacje u babci Alby i dziadka Angelo, w ich rodzinnym mieście w Hiszpanii. Przed wypadkiem. Moja mama Angela była z krwi i kości hiszpanką, o łagodnym usposobieniu. Była ciepła i kochająca, nigdy nie podniosła na nas głosu.

Mała Em jest identyczna, taka jak ona. Tak bardzo mi ją przypominała. Ten sam kolor oczu i włosów. Karnację odziedziczyliśmy po niej. Cieszyłem się, że nie odziedziczyła, żadnych cech z ojca. To jedna granatowa tęczówka, od zawsze była moim przekleństwem. Codzień przypominała mi, że jestem jego synem.

Była skazą.

Ojciec Timur Storm, pochodził z rosji. Zawsze był oschły i nie okazywał uczuć nikomu, poza mamą. Ją kochał ponad wszystko, gdy tylko pojawiał się w domu, wystarczył jej uśmiech, a na jego poważnej twarzy pokazywał się uśmiech. Gdy odeszła, oddał Emily do rodziców mamy. Nie mógł na nią patrzeć. Zbyt bardzo przypominała mu . Po odesłaniu siostry, żyłem w tym piekle cztery lata. Cztery pierdolone lata, w których stawałem się pustą skorupą.

Miałem Matta, Fallon i Penny, dla nich żyłem. Dla nich miałem jeszcze jakiekolwiek chęci, by oddychać. Gdy skończyłem piętnaście lat, ja i Pen zostaliśmy parą. Od zawsze nas do siebie ciągnęło, byliśmy swoimi pierwszymi pod każdym względem. Pierwszy papieros, pierwszy alkohol, nasz pierwszy raz. Po namowie jej i Matta, postanowiłem się w końcu postawić. Wyniosłem się z domu, chwilę przed ukończeniem siedemnastu lat. Zacząłem trenować i chodzić na siłownię.

Race with the Devil. #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz