ROZDZIAŁ 21. Dzisiaj to jedno, a jutro to drugie.

364 44 40
                                        

MICHAEL.

"Pieprzona White", bo właśnie tylko tyle przychodziło mi do głowy. Miałem w niej pustkę. Siedziałem i patrzyłem, jak ta chora wariatka całuję, się z dużym "D".

Ona się z nim całowała!

Normalnie mnie zamurowało, czas na moment stanął w miejscu. Byłem tylko ja i oni, słyszałem, że ta blond laska przyklejona do mnie, coś mówi, ale byłem głuchy na jej słowa. Wszystko wokół mnie stanęło w miejscu.

— Na co się gapisz? — zapytał Matt, który właśnie wrócił z tą swoją mulatką do stolika.

Oboje podążyli za moim wzrokiem.

— O cholera!

Tak, on też był w szoku. Jedynie Sadie klaskała podekscytowana w ręce, jak duży dzieciak.

Mi nie było do śmiechu, bo to poczułem. Poczułem ukłucie w piersi, a serce przyspieszyło, jakby zaraz miało wydostać się z mojego wnętrza, przebijając klatkę piersiową. Przeszedł mnie zimny dreszcz. Byłem wychowywany tak, by nigdzie nie zdradzać żadnej emocji. Nie okazywać słabości.

Ona była moją słabością, właśnie to sobie uświadomiłem.

Ta mała wariatka, przebiła się przez mury, który stopniowo budowałem. Zacząłem ją lubić. W tedy, gdy powiedziała mi, że chce mnie całego, razem z moimi wadami i zaletami, też to czułem to pieprzone ukłucie, o którym już dawno, zapomniałem. Jednak nie mogłem i nadal nie mogę dać jej tego, czego ode mnie oczekiwała. Nie potrafiłem i nie chciałem.

— Czy ty mnie słuchasz? — zapytała dziewczyna, której imienia nawet nie pamiętałem. Otrząsnąłem się i popatrzyłem na nią.

— Oczywiście. — Uniosłem jeden kącik ust i przeczesałem, ręką włosy.

Kątem oka widziałem, że White kończy swoją wymianę śliny z Devilem. Poczułem jej wzrok na sobie, ale byłem zbyt dumny, by na nią spojrzeć. Nie wiedziałem dlaczego to zrobiłem, ale pocałowałem blondynę mimo, że jej trajkotanie, działało mi ostro na nerwy i miałem ochotę kazać jej spierdalać.

Ale bardziej chciałem, żeby ją też zabolało.

Wiedziałem, że coś do mnie czuła i zrobiła, to żebym był zazdrosny. I byłem, ale nigdy jej tego nie przyznam. Ten pocałunek nie zrobił na mnie wrażenia, bo usta tej laski nie były jej ustami. Odsunęłem się od dziewczyny i upiłem łyk piwa.

— Co to było? — szepnął mi Matt na ucho.

— Ale co? — Wiedziałem o co mu chodzi, ale udawałem, że nie.

— Daj spokój stary, dlaczego z nią normalnie nie pogadasz? — szeptał dalej.

Odwróciłem twarz w jego stronę.

— Bo nie ma o czym — Mój ton był pusty i zimny.

— Nie wiem jak wy, ale ja idę potańczyć. Idziesz też? — zwróciła się Sadie wstają, do mojej towarzyszki.

Blondyna skinęła głową i ruszyły razem na parkiet. Zostawiając nas samych.

— Naprawdę nie interesuje cię, co stało się z jej twarzą? Martwi mnie też jej wygląd, zgubiła parę kilogramów, jest blada jak ściana. Pod oczami ma sińce, na pewno z braku snu. Do tego ma podrapany policzek, siniaki na twarzy, rozciętą wargę i łuk brwiowy. To nie jest normalne Mike.

Wiedziałem, że to co mówił, było prawdą. Też zastanawiałem się, kto to zrobił. Jedno było pewne, od niej się tego nie dowiem.

— Sadie z nią siedziała, nie mogłeś jej zapytać?

Race with the Devil. #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz