ROZDZIAŁ 20. Zaczęłaś właśnie, niebezpieczną grę Panienko White.

364 46 21
                                        

AMY.

Minęło półtora tygodnia od tego pieprzonego weekendu, od kilku dni męczył mnie kaszel z lekkim charczeniem i duszności, najczęściej w nocy. Teraz, gdy koszmary w miarę ustały, sen z powiek spędzała mi duszność. Przez ten czas nie widziałam się z Michaelem, ani nie kontaktowałam. Brakowało mi go w moim życiu, przeniknął w moje DNA, jak pierdolona zaraza. Codziennie przeglądałam jego media społecznościowe z innego konta, bo ze swojego go zablokowałam. On też nie podejmował prób kontaktów, wiedziałam to, bo mimo, że zablokowałam jego numer, codziennie sprawdzałam spam.

Co innego bracia, oni zasypywali mnie wiadomościami i nagraniami na pocztę głosową, niestety nie miałam ochoty na dyskusje z nimi, więc przestałam opróżniać skrzynkę, żeby nie mogli się już nagrywać.

Najbardziej brakowało mi Matta, był dla mnie jak starszy brat, którego nigdy nie miałam. Prędzej czy później planowałam mu przebaczyć. Był dobrym człowiekiem i chciał chronić młodszego brata, poniekąd po czasie zrozumiałam jego frustracje i tok myślenia, ale jeszcze nie byłam gotowa.

W szkole unikałam Abby i Aarona, na szczęście Piękny, wrócił do domu i nie czułam się już taka samotna. W szkole całe dnie spędzałam z nim. Nie powiedziałam mu o tym co się wydarzyło, ani o tym, że oddałam się w ręce Devila, jako kolejny pionek w jego grze. Ja zawsze nie pytał i nie wywierał na mnie presji, po prostu przy mnie był.

Przez te półtora tygodnia, pomagałam Davidowi w jego papierowych sprawach i codziennie stałam na barze, co w sumie było odskocznią od myślenia, o wszystkich złych rzeczach, jakie mnie ostatnio spotkały. Okazało się nawet, że wcale nie jest taki zły. Był po prostu chłopakiem, który musiał przejąć rodzinny interes. Nie ufałam mu co prawda w pełni, bo był kim był, ale w stosunku do mnie zachowywał się inaczej. Był uprzejmy i szarmancki. Co było nawet dziwne, bo nie wzbudzał już we mnie takiego strachu, jak na początku.

Lee nadal nie pogodził się z Mel, było mi przykro z tego powodu, ale to jego decyzja. Dwa wcześniej, poruszył palcem u nogi co oznaczało, że czucie powoli wracało do dolnych kończyn. Obiecał mi, że z nią porozmawia, ale dopiero gdy zacznie rehabilitację.

Poinformowałam ją oczywiście o wszystkim, bo nie miała serca tego przed nią zatajać, od siebie dodałam, że musi uzbroić się po prostu w cierpliwość.

Rok szkolny powoli dobiegał końca, a on nadal leżał w szpitalu. Na szczęście, średnia jego ocen nie zagrażała mu w niczym i spokojnie mógł uczyć się zdalnie, ze szpitala. Niestety rehabilitacja mogła potrwać nawet do pół roku, co oznaczało, że właśnie tyle spędzi jeszcze w szpitalu.

Ashton ponownie zapadł się pod ziemię, rzekomo razem z Penny. Shein wspominał mi o tym, przy wczorajszym śniadaniu. Nie wiedziałam dokąd się wybrał, ale wiedziałam, że wróci.

Był zbyt bardzo przepełniony nienawiścią i będzie próbował mnie zniszczyć. Jego matka żyła, nie wiedziałam w jakim była stanie, ale żyła. Przebywała w zakładzie psychiatrycznym, gdzieś w Londynie, niestety więcej informacji, nie udało się zdobyć Niall'owi. Prawdę mówiąc, te były wystarczające, by dać mi siłę, a ciężar, który tkwił mi na barkach, spadł dając mi upragnioną ulgę.

Trzy dni wcześniej, otrzymałam sms od tego nieznanego numeru. Treść zawierała informację, że aktualna cisza, to tylko cisza przed potężną burzą. Wiedziałam, że to zwiastowało kolejne kłopoty. Żadna nowość, kłopoty to moja codzienność.

Słowa Michaela o moich rodzicach, ciągle krążyły mi po głowie. Nie miałam jednak odwagi zapytać ich wprost. Nie miałam też czasu, na szperanie w domu. W sumie to miałam, chyba po prostu nie chciałam wierzyć, że mogli tak zrobić.

Race with the Devil. #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz