AMY.
Słysząc ten głos, dosłownie zesztywniałam i od razu zeszłam na ziemię. Ewidentnie mnie poniosło. Wróć... Mnie jak mnie, ale co on do cholery robił. Dlaczego na to pozwolił?
Boziuchno, co ja tutaj robię?
Cała ta sytuacja, była mocno do dupy. Dlaczego takie rzeczy spotykały właśnie mnie? I co ja sobie w ogóle, myślałam?
Głupia, głupia, głupia...
Wbiłam, ze stresu paznokcie w plecy Storma, tak mocno, że jeszcze chwila i chyba by się połamały, a jemu na pewno został po tym ślad.
— Masz pięć minut na ogarnięcie się, czekam na ciebie na dole razem z Mattem — powiedziała Fallon, ze stoickim spokojem i trzasnęła drzwiami.
Kurwa, ja na jej miejscu wbiłabym tu i wszystkich skopała. Nie rozumiałam skąd u niej taki spokój.
— Oddychaj — odezwał się chłopak, z łobuzerskim uśmiechem na ustach.
Właśnie ogarnęłam to, że wstrzymywałam oddech. Wysunął ze mnie palec, a następnie włożył do ust. Czułam się lekko zażenowana i spaliłam cegłę.
— Smakujesz tak, jak przypuszczałem — powiedział i oblizał usta.
Było to bardzo dziwne, a zarazem takie intymne i znów poczułam uderzenie gorąca, więc automatycznie zagryzłam nerwowo wargę.
Ogarnij się!
Znowu, dotarło do mnie, co tu się właśnie wydarzyło, nie wiedziałam co zrobić. Przecież ta laska mnie rozniesie albo zabije. Patrzyłam na niego z przerażeniem w oczach, a on się kurwa uśmiechał.
Co z nim było nie tak?
Jego laska nakryła nas w moim łóżku, w dosyć jasnej sytuacji, a on sobie tak po prostu wisiał nade mną i się kurwa uśmiechał? Zrzuciłam go z siebie i założyłam na siebie wielką czarną bluzę Lee, którą ukradłam mu kiedyś. Sięgała mi do połowy ud. Stanęłam do niego tyłem, byłam tak zażenowana, że nie chciałam się nawet odwracać. Nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy, bo to nie powinno mieć miejsca.
Będą mnie nazywać, Amy rozbijaczka związków..
— Wydaje mi się, że powinieneś już iść — powiedziałam zakłopotana.
— Tak? A dlaczego? — szepnął przy moim uchu.
— No nie wiem kurwa, niech pomyślę — mruknęłam, udając, że się zastanawiam. — Może dlatego, że twoja dziewczyna na ciebie czeka? — warknęłam nieco za ostro.
Odsunął się ode mnie, unosząc wysoko brwi. Jakby sam nie dowierzał w to, co właśnie powiedziałam. Chwilę analizował, aż w końcu się odezwał.
— Moja kto? — zapytał z nutą zdziwienia w głosie, na czole pojawiła mu się zmarszczka.
Widać było, że jego mózg to nadal przetwarza. Nagle sam sobie odpowiedział.
— Aach, Fallon — zaśmiał pod nosem, a ja odwróciłam się do niego.
Co go tak bawiło?
Zaczął zbierać swoje rzeczy, zarzucił na siebie tylko koszulkę i skierował się do drzwi. Dalej śmiejąc się i kręcąc głową, wyszedł bez żadnego wyjaśnienia. Stałam tam zastanawiając się, co go tak kurwa rozbawiło i o co tu chodzi? Z czego ten debil się tak śmiał? Nie chciałam nawet myśleć o konsekwencjach swojego czynu...
Położyłam się z powrotem na łóżku, poduszka przesiąkła zapachem jego perfum i tej jebanej lawendy. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, czułam straszny niepokój.
CZYTASZ
Race with the Devil. #1
Romance'~Każda chwila mogła być czymś pięknym, gdybyśmy się postarali. I staraliśmy się, ale to i tak było za mało.~ "Jaką cenę jesteśmy w stanie zapłacić, za wolność osób, na których nam zależy? Jak wiele jesteśmy w stanie wytrwać, aby nie stracić w tym w...
