XIX

16 5 0
                                    

Brunetka szła chodnikiem ze spokojem, przyglądając się ludziom, którzy widocznie się śpieszyli. Saren znała ten gatunek od wieków. Wiedziała, jak się zmienia. Zresztą ona zdołała pamiętać czasy bardzo odległe. Kiedy jeszcze świat kompletnie nie przypominał tego ówczesnego. Wszystko się zmieniało. A ona obserwowała to z obojętnością. Czekając aż w końcu ludzie wykonają ruch, który zdoła ją zaskoczyć.

— Gdzie tak pędzisz? — Spytał Caden zatrzymując samochód tuż obok niej. Diablica przeniosła na niego leniwe spojrzenie obracając się, tak by stać przodem do niego. — W dodatku taka zamyślona. Zakochałaś się?

— Prędzej sam diabeł się zakocha niż ja. — Zapewniła, przybierając na usta chytry uśmiech. Umiała grać. Robiła to od wieków. Za każdym razem odgrywając podobny scenariusz, który zaczynał ją nużyc. Jak całe jej zdecydowanie zbyt długie życie. — Jednak szłam na spotkanie z kimś, kogo ostatnio spotkałam. I z całkiem nieznanych mi przyczyn zaczął mnie intrygować. — Zdradziła, wykonując niewielki krok w przód. Tak by stać bliżej niego.

— Wsiadaj. Przejedziemy się i coś Ci pokaże. — Zaproponował, wskazując drzwi obok siebie. Saren nic nie mówiąc, ominęła samochód i do niego wsiadła, rozsiadając się wygodnie.

— Wszystkie dziewczyny podrywasz na tego grata? — Spytała prowokacyjnie, unosząc jedną brew. Nogę oparła na desce, rozdzielczej chcąc zaobserwować jego reakcje.

— Nie jest mój, więc jesteś pierwsza. — Wyjaśnił z uwagą, przyglądając się drodze. Z pewną dozą niepewności trzymał kierownice, jakby bał się, że zaraz coś się stanie.

Saren pierwszy raz obserwowała za kierownicą kogoś tak niepewnego. A jako osoba, która pamiętała pierwsze samochody, już trochę ludzi za kółkiem się naoglądała. Caden był w tym bardzo niepewny. Jakby jazda samochodem była jego osobistym koszmarem. Który z bardziej lub mniej osobistych względów musiał przeżywać raz na jakiś czas.

— Nie lubisz prowadzić. — Zauważyła przerywając panującą między nimi ciszę. Przez dłuższą chwilę nie doczekała się ckliwej historyjki, która teraz spodziewała się usłyszeć. Blondyn w końcu otworzył usta jednak to, co powiedział nie było tym, czego się spodziewała.

— Nie każdy facet to kocha. — Mruknął, wymijająco zatrzymując samochód. — Coś załatwię i zaraz wrócę. Zostań tutaj. — Polecił, opuszczając pojazd.

Saren obserwowała każdy jego ruch. Jak otwiera drzwi i podchodzi do bagażnika, wyjmując z niego jakieś pudło. A następnie jak znika za drzwiami do budynku, którego ta nie znała. Jego odpowiedź była dla niej w jakiś sposób szokująca. Zazwyczaj ludzie szybko się przed nią otwierali. Czuli niemal przymus zwierzenia się jej ze swojego życia. A on po prostu ją olał. Widocznie ucinając niewygodny dla niego temat.

Blondyn wrócił stosunkowo szybko. A może tak tylko jej się wydawało przez fale myśli, która zalała ją, jak tsunami. Mężczyzna wsiadł do samochodu i już miał włożyć kluczyki do stacyjki, kiedy ta złapała jego rękę. Na ten gest przez jego ciało przeszedł dreszcz, jakby jej dotyk nie był niczym przyjemnym.

— Ja poprowadzę. — Oświadczyła, zabierając mu przedmiot z ręki. Wysiadła z samochodu i szybko znalazła się po jego stronie, otwierając drzwi w oczekiwaniu aż ten wysiądzie.

— Masz w ogóle prawo jazdy? — Dopytał, jednak bez zbędnych protestów wysiadł z samochodu.

— Można tak powiedzieć. — Rzuciła wymijająco, zajmując miejsce za kierownicą. Bez większych trudności ruszyła jadąc prostą drogą, w oczekiwaniu na jakieś wskazówki co do trasy.

Saren oczywiście prawa jazdy nie posiadała. Jednak samochód prowadzić umiała. I była w tym całkiem niezła. A przynajmniej na tyle, by nigdy nie spowodować wypadku. Oczywiście pomijając kilka sytuacji, w której jej się nudziło. A mały karambol wydawał się dobrą rozrywką.

— Jesteś dziwna. — Stwierdził blondyn, zapinając pasy. — I bez ustanku przekonują się jak bardzo.

— Więc czemu jeszcze nie zwiałeś? — Dopytała ze spokojem, wrzucając kolejny bieg. Spojrzała na niego kątem oka, a ten jak gdyby nigdy nic wyjął telefon już widocznie spokojniejszy.

— Bo każdy z nas jest w jakiś sposób dziwny. — Wyjaśnił, nieco ją zaskakując. Ludzie według jej obserwacji mieli jakąś niezdrową obsesję na punkcie normalności. Wyznaczyli jakąś jej granice w niemal każdej dziedzinie życia. I mało kto miał odwagę ją przekraczać. — Skręć w prawo. — Dodał po chwili, co ta uczyniła.

— Kiedy więc przekroczyłabym granice, po której byś uciekł? — Dopytała stwierdzając, że zaintrygował ją tym stwierdzeniem. Jak wieloma innymi rzeczami. — Istnieje u ciebie w ogóle taka granica?

— Kiedy ją przekroczysz bez wątpienia, będę o tym wiedział. Tyle mi wystarczy. — Zapewnił, przybierając na usta lekki uśmiech. — Przybyłaś tutaj z nie wiadomo kąd. Kłamiesz, jesteś tajemnicza i dla niektórych na pewno przerażająca. Roztaczasz wokół siebie nieprzyjemną aurę, przez którą człowiek spodziewa się po tobie najgorszego. A ja mimo wszystko nadal się do ciebie odzywam. Z tego można by wywnioskować, że nie przerażają mnie nietypowe osoby.

— Gdybyś tylko wiedział wszystko. — Mruknęła nieco ciszej. Jakby nie była pewna czy chce, by ją usłyszał.

— W końcu się dowiem. I wtedy albo ucieknę, albo stworzy się między nami więź niemal nie do rozerwania. — Wyjaśnił, tak jakby to wszystko było bardzo proste. Jakby świat był czarno biały niczym w starych filmach.

— A co jeśli okaże się złoczyńcą tej historii? — Spytała dalej brnąć w ten temat. Jakby oczekiwała, że w końcu odnajdzie granice, której nie powinna przekraczać.

— Kiedy jesteśmy dziećmi, dorośli opowiadają nam historie. Proste takie w sam raz na umysł kilkulatka. Gdzie mamy bohaterów i złoczyńców. Jednak w pewnym momencie należy osiągnąć wiek, w którym człowiek uczy się jednej prostej rzeczy. To czy jesteś dobry, czy zły zależy tylko od perspektywy osoby, która opowiada historię. — Wyjaśnił, pobudzając ją do myślenia. Mało kiedy to się zdarzało. Żyła długo i miała ogrom czasu na przepracowanie filozoficznych przemyśleń. Jednak nigdy nie spojrzała na świat w ten sposób. W jej myśleniu to wszystko było proste. Demony były złe a anioły dobre. Tak już było nieważne z czyjej perspektywy. — Nie wierzę, że dla kogoś takiego jak ty świat mógłby być aż tak po prostu.

— Czasem lepiej ułatwić sobie pewne rzeczy. Podciągnąć szarości tego świata pod czerń lub biel by było łatwiej. — Oświadczyła, przenosząc na niego spojrzenie.

— Nie zawsze takie uproszczenie sobie świata wychodzi nam na dobre. — Podsumował, kończąc ich dyskusje. Bowiem Saren nie umiała znaleźć dobrej riposty czy komentarza do jego słów. — To tutaj. — Wyjawił, a Saren zaparkowała samochód. — Lubisz mroczne klimaty, więc raczej ci się nie spodoba. Jednak ty pokazałaś mi kawałek swojego świata. A ja pokaże ci kawałek mojego. — Wyjaśnił, opuszczając samochód.

Saren zrobiła to samo niepewna tego, co czeka ją za chwilę. Jednak nie odczuwała lęku. A czystą ciekawość, której nie odczuwała tak dawno, że już zapomniała, jakie to uczycie.

On budzik w niej emocji, o których ona zdążyła już zapomnień. I może właśnie to lubiła w nim najbardziej.

Sinners And Mortals Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz