XXX

15 4 0
                                    

Pokręcił głową obserwując Saren, która jak gdyby nigdy nic podeszła do kolejnego stolika. Widocznie cała ta zaistniałą sytuacją nie była dla niej dziwna. Idealnie wręcz wpasowała się w nadaną jej rolę. Jednak czy to powinno go dziwić? Nie wiedział o niej wiele. Jednak raczej nie trzeba było być geniuszem, by domyślić się, że udawanie było jej bliskie. Robiła to bowiem za każdym razem, kiedy znajdowała się wśród ludzi. Udawała człowieka, do którego było jej daleko. Za każdym razem idealnie wchodząc, w wyznaczoną sobie rolę. Może wydawała się w tym wszystkim nieco dziwna. Jednak nie do tego stopnia by ktoś mógł ją oskarżyć o bycie czymś innym niż człowiekiem.

Zresztą kto w ogóle mógłby wziąć taką opcję pod uwagę?

— Serio nie widzisz żadnego problemu w braniu ludzi z ulicy i robienie z nich kelnerów na jeden dzień? — Spytał spoglądając na Cassandre która widocznie nie przejmowała się nową pracownicą. Chociaż ciężko było tak nazwać kogoś zatrudnionego na jedną zmianę.

— To twoja znajoma nie? — Dopytała, jakby w tym momencie to odgrywało istotną rolę. On pokręcił głową na "tak". — Więc to nie przypadkowa osoba z ulicy. — Zauważyła, podchodząc bliżej niego. — My nie składamy atomówek, tylko sprzedajemy kawę. To serio nie wymaga głębszego wtajemniczenia.

— W sumie racja. — Przyznał, cały czas śledząc wzrokiem brunetkę. Dla osoby, która wiedziała tyle, co on ten widok wydawał się co najmniej dziwny. Córka diabła jak gdyby nigdy nic chodziła po kawiarni i przyjmowała zamówienia od ludzi. Tak to zdecydowanie było dziwne. — Jednak to i tak dziwne.

— Wiesz co? — Rzuciła głównie po to, by zwrócić jego uwagę. Co bynajmniej się udało. — Chyba powiedzieć, że jesteście znajomymi to spore niedopowiedzenie.

— Nie mam pojęcia, o co ci chodzi. — Zapewnił niechętnie, przenosząc na nią spojrzenie. — Znamy się... No może z tydzień. Na pewno nie dłużej.

— Jednak ona definitywnie ci się podoba. — Zauważyła, krzyżując ramiona na piersiach. — I nic dziwnego. Jest całkiem ładna. No i w twoim stylu.

— Co to znaczy w moim stylu? — Dopytał, unosząc jedną brew.

— No taka tajemnicza i nietuzinkowa. Nawet to jej imię. Kto daje dziecku na imię Saren? — Spytała, marszcząc przy tym brwi.

— Ludzie, którzy nie chcąc, żeby ich dziecko było piętnastą Sophia w klasie. — Zasugerował, wzruszając przy tym lekko ramionami. Nie mógł przecież powiedzieć prawdy. A jednocześnie, chociaż w najmniejszym stopniu chciał odpowiedzieć na pytanie rudowłosej. — Zresztą daruj sobie. To tylko znajoma.

— Zawsze mówi się, że to tylko znajoma, kiedy to nie jest tylko znajoma. — Zauważyła, tłumacząc swój tok rozumowania jak zawsze w zbyt pokrętny sposób. — Saren chodź na chwilę. — Poprosiła, kiedy ta odeszła od stolika. Brunetka podeszła do nich, spoglądając pytająco na kobietę. — W weekend jest impreza w klubie. Idziecie co nie? — Spytała, chociaż odpowiedź, której się spodziewała była jedna.

— Tak. — Zapewniła nie dając Caden'owi czasu na odpowiedź.

— Fantastycznie. — Rzuciła Cassi uśmiechając się przy tym szeroko.

Drzwi lokalu ponownie się otworzyły. Saren już obróciła się, by podejść do stolika jednak kiedy dostrzegła kto przyszedł zawahała się.

— A ty co zobaczyłaś ducha? — Spytała rudowłosa, na co ta ponownie utkwiła na niej spojrzenie.

— Po prostu jej nie lubię. — Wyjaśniła, podając kobiecie swój notes. — I nie płacą mi tyle, bym ją polubiła. A konkretnie nie płacą mi nic.

— Czaje. — Zapewniła i wyszła za lady, by obsłużyć kobietę.

— A tak poważnie kto to jest? — Spytał szeptem blondyn. Tak by nikt nie mógł go usłyszeć.

Caden wiedział, że to nie może być przypadek. Szczerze wątpiłby Saren była w tym konkretnym mieście wcześniej i by znała tę kobietę. Raczej od razu obstawił, że była ona częścią jej kłopotów. I zresztą nie pomylił się w tym osadzie.

— To pół anielica. Straszne z nich skurwiele. Wchodzą, gdzie chcą i przy okazji są dosyć silni. — Oświadczyła, krzyżując ramiona na piersiach. Widocznie obecność blondynki jej się nie spodobała.

Te słowa nieco go zdziwiły. Zwłaszcza że kłóciły się z tym, co już zdążyła mu wyjaśnić. I normalnie już zacząłby podejrzeć, że go okłamuje. Jednak zdążył już zobaczyć tyle, że wolał dopytać zamiast snuć swoje szalone teorie dotyczące świata, na którym w ogóle się nie znał.

— Jak pół anielica? Przecież mówiłaś, że anioły nie mogą pokazać się ludziom. — Zauważył zresztą całkiem słusznie.

— Prawda. Jednak anioły czasem zakochują się w ludziach, których mają ochraniać. I wtedy szefuńcio pozwala im zostać ludźmi. Jednak jakimś cudem nadal robią pół anioły. — Wyjaśniła, cały czas obserwując kobietę. — Piękne i mądre dzieci, które mogą się pochwalić niezłą potęgą. Warunki są proste. Nie mogą powiedzieć tej drugiej stronie, że byli aniołami. No a jedno z ich dzieci będzie służyć najwyższemu. Strasznie nie fair, bo sprzedają w tej sposób niewinne życie. Jednak kogo to obchodzi?

— Brzmi chujowo. Jak mogą nazywać się tymi dobrymi i jednocześnie robić coś takiego? — Dopytał, na co ta westchnęła cicho.

— Nawet w tej z pozoru czarno białej historii nie wszystko jest tak oczywiste. — Wyjaśniła w końcu, przenosząc na niego spojrzenie. — Ile jeszcze musimy tutaj siedzieć? — Spytała niczym znudzona dziecko.

— Sama tutaj przyszłaś i zgodziłaś się pomóc. To odbiera ci prawo do narzekania. — Zauważył wycierając ladę.— Poza tym sama narzekałaś, że Ci się nudzi.

— No bo samej w domu jest nudno. — Wyjaśniła, przyglądając mu się z uwagą. — Serio, kiedy koniec?

— Jeszcze cztery godziny. — Wyjaśnił, na co ta przewróciła oczami. — Nie narzekaj. To ja zapierdalam w trzech marnych robotach, żeby utrzymać dom. — Zdradził, na co ta spojrzała na niego tym razem ze zdziwieniem.

— Naprawdę? Nie wydajesz się być facetem, który tyle pracuje. — Zauważyła, będąc w prawdziwym szoku. Zawsze wyobrażała sobie kogoś, kto pracuje tak dużo jako zmęczonego życiem trzydziestolatka z kredytem na piętnaście lat i trójka dzieci. Jednak jak widać ten obraz okazał się być błędny.

— Pozory często mylą diabełku. — Zauważył, dając jej tym jasno do zrozumienia, że odnosi się do wszystkiego, czego ostatnio się dowiedział. — Poza tym słabo się znamy. Więc nie powinnaś być tak zaskoczona, kiedy dowiadujesz się o mnie czegoś nowego.

— Jednak będę taka pewnie jeszcze nie raz. Nie tylko ja jestem bardziej zaskakująca niż mogłoby się wydawać, na pierwszy rzut oka. — Zauważyła odchodząc, by obsłużyć kolejną parę.

Saren zdążyła już zorientować się, że Caden skrywa wiele mrocznych sekretów. Był bardziej intrygujący, niż sam chciał przyznać. I chyba właśnie to tak ja do niego przyciągało. Chciała rozwiązać te zagadkę, którą był.

Chociaż jeszcze wtedy nie wiedziała, do czego ją to doprowadzi.

Sinners And Mortals Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz